Zero km, Olgij
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję. Potrzebowałem i ja przeczytać coś ciepłego i życzliwego.
Wstaliśmy rano tradycyjnie o szóstej ale okazuje się, że dziś nie pojedziemy. Jeszcze nie odespaliśmy i zmęczenie trzyma. Ja poszedłem wczoraj spać o 20 i spałem jak kamień 10 godzin ale Andrzej poszedł wieczorem na miasto coś zjeść (jest ciągle głodny), potem pisał z córką i w sumie poszedł spać późno, w efekcie dziś rano nie mógł wstać. Zatem jeszcze jeden dzień. Mongolia nie chce nas tak łatwo wypuścić, zauważyliście jaka podstępna bestia.
Hotel mamy fajny, parking prywatny, duże dwa pokoje, jeden to sypialnia a drugi salon z tv i oczywiście łazienka z ciepłą wodą.
Ostatni raz myliśmy się normalnie w Karakorum i potem dopiero wczoraj. Jasne że były rzeki, jeziora, butelki z wodą i brudni nie chodziliśmy, ale sami wiecie, że to nie może zastąpić tego łazienkowgo rytuału gdzie wchodzi się na pół godziny lub dłużej, gdzie jest lustro, gdzie człowiek ma całą saszetkę lub kosmetyczkę sprzętu.
Tak samo od Karakorum nie wbijaliśmy czwartego i wyżej biegu. Trójka to był max. To jako ciekawostka.
Może znajdę nareszcie jakiś Internet na mieście to zrobię porządek z filmami i zdjęciami i uzupełnię wpisy. Będzie ulga dla wyobraźni, nie będzie trzeba sobie wyobrażać tylko spojrzeć i już.
Ktoś pytał o formę Andrzeja. Jest wszystko w porządku. Noga już funkcjonuje normalnie, przynajmniej na podstawie krótkiej wczorajszej jazdy motocyklem szukając hotelu. Było kilka dni na zagojenie i jestem dobrej myśli. Z wyglądu jeszcze jest słabo bo nadal sina ale Andrzej uspokaja. Poza tym forma fizyczna dopisuje i nie mamy żadnych deficytów.
Jutro teoretycznie chcieli byśmy dojechać do Bijska, ale to się nie uda. Granica w najlepszym wypadku zajmuje trzy godziny, trochę o niej już czytałem i w trakcie podróży rozmawiałem z podróżnikami, więc wiem.
Więc plan minimum to dojechać do Kosh-Agach i tam nocować a następnego dnia Barnaul. A wcześniej cmentarz Sybiraków w Bijsku.
Kupiłem Internet na kartę i uzupełniłem zdjęcia i filmy na blogu. Pochodziliśmy po mieście ze dwie godziny w sumie. Nie ma o czym mówić, smutek, brud, kurz. Sklepy znakomicie zaopatrzone, salony firm komórkowych dostępne, język rosyjski dość popularny. Ogromna ilość banków jak na takie miasto, chyba ze czterdzieści. I oczywiście to co jest ogromnie popularne w całej Mongolii czyli karaoke, pełno tego.
Wieczorem poszliśmy do upatrzonej wcześniej tureckiej restauracji o nazwie Pamukkale i zjedliśmy doskonałą kolację. W restauracji dość międzynarodowe towarzystwo, Hiszpanie, Izrael, Anglicy, my Polacy. Restaurację polecam, gdyby ktoś był przejazdem.
Nasz hotel, prawda że ładny | Our hotel. Isn’t it nice?
Jest ktoś, kto przyjechał rowerem | Somebody got here by bike
Restauracja Pamukkale | The Pamukkale restaurant
Day 32
Zero km, Olgiy
Thank you for all the comments I have received. I needed to read some warm and kind words.
We traditionally woke up at 6 a.m. but decided that we won’t ride today. We haven’t got enough sleep yet and still feel tired. Yesterday I went to bed at 8 p.m. and have slept like a log for ten hours but Andrzej went to eat something in the town (he’s still hungry) then chatted with his daughter and went to bed late. In the end, he couldn’t wake up today. Thus we have another free day. Mongolia doesn’t want to let us go. Have you spotted what a tricky beast it is?
Our hotel is cool, it has a private parking, two large rooms, a bedroom and a living room with tv. And a bathroom with warm water, of course.
The last time we washed ourselves in a normal way was in Karakorum and since then we have had a proper bath only yesterday. There were rivers, lakes, bottles with water and we weren’t dirty but you know that it cannot replace this bathroom ritual when you enter it and stay there half an hour or longer, where you have a mirror and a man has a sachet or a vanity case full of his equipment.
Like in Karakorum, we didn’t ride on the fourth or higher gear. The third gear was the maximum. It’s an interesting fact.
Maybe I’ll find at last any source of the Internet in the town. Then I will put the movies and the photos in order and complete my posts. It will be a relief for the imagination, I won’t have to imagine things but I will simply look at them and that’s all.
Somebody asked about Andrzej’s condition. Everything is all right. The leg is already normal. We can say it basing on the brief yesterday’s ride in search of any hotel. It had some days to heal and I’m optimistic. Its appearance isn’t good because it is still livid but Andrzej calms me down. Our physical form is good and we have no deficiencies besides the above-mentioned problem.
Theoretically we would like to ride to Biysk tomorrow but it’s unreal. We will spend three hours on the border and it’s an optimistic scenario. I read some information about it and talked to travelers during the journey so I know it.
In this situation, our minimum plan is to reach Kosh-Agach, sleep there and go to Barnaul on the following day. And we will visit the cemetery of Polish prisoners in Siberia in Biysk.
I bought an Internet card and completed my photos and movies on the blog. We walked around the city for two hours. Nothing interesting. Sadness, dirt, dust. Well-stocked shops, salons of mobile network companies are available, Russian language is quite popular. A huge amount of banks in relation to the town’s size. Around forty. And karaoke. It’s very popular in every part of Mongolia.
In the evening we went to a Turkish restaurant which we spotted before. Its name was Pamukkale and we ate a great supper there. In the restaurant we met an international company – Spaniards, Jews from Israel, Englishmen and we, Poles. We recommend this place to the people in transit.