Archiwum miesiąca: lipiec 2015

Dzień 32 (Olgij)

Zero km, Olgij

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję. Potrzebowałem i ja przeczytać coś ciepłego i życzliwego.

Wstaliśmy rano tradycyjnie o szóstej ale okazuje się, że dziś nie pojedziemy. Jeszcze nie odespaliśmy i zmęczenie trzyma. Ja poszedłem wczoraj spać o 20 i spałem jak kamień 10 godzin ale Andrzej poszedł wieczorem na miasto coś zjeść (jest ciągle głodny), potem pisał z córką i w sumie poszedł spać późno, w efekcie dziś rano nie mógł wstać. Zatem jeszcze jeden dzień. Mongolia nie chce nas tak łatwo wypuścić, zauważyliście jaka podstępna bestia.

Hotel mamy fajny, parking prywatny, duże dwa pokoje, jeden to sypialnia a drugi salon z tv i oczywiście łazienka z ciepłą wodą.
Ostatni raz myliśmy się normalnie w Karakorum i potem dopiero wczoraj. Jasne że były rzeki, jeziora, butelki z wodą i brudni nie chodziliśmy, ale sami wiecie, że to nie może zastąpić tego łazienkowgo rytuału gdzie wchodzi się na pół godziny lub dłużej, gdzie jest lustro, gdzie człowiek ma całą saszetkę lub kosmetyczkę sprzętu.

Tak samo od Karakorum nie wbijaliśmy czwartego i wyżej biegu. Trójka to był max. To jako ciekawostka.

Może znajdę nareszcie jakiś Internet na mieście to zrobię porządek z filmami i zdjęciami i uzupełnię wpisy. Będzie ulga dla wyobraźni, nie będzie trzeba sobie wyobrażać tylko spojrzeć i już.

Ktoś pytał o formę Andrzeja. Jest wszystko w porządku. Noga już funkcjonuje normalnie, przynajmniej na podstawie krótkiej wczorajszej jazdy motocyklem szukając hotelu. Było kilka dni na zagojenie i jestem dobrej myśli. Z wyglądu jeszcze jest słabo bo nadal sina ale Andrzej uspokaja. Poza tym forma fizyczna dopisuje i nie mamy żadnych deficytów.
Jutro teoretycznie chcieli byśmy dojechać do Bijska, ale to się nie uda. Granica w najlepszym wypadku zajmuje trzy godziny, trochę o niej już czytałem i w trakcie podróży rozmawiałem z podróżnikami, więc wiem.

Więc plan minimum to dojechać do Kosh-Agach i tam nocować a następnego dnia Barnaul. A wcześniej cmentarz Sybiraków w Bijsku.

Kupiłem Internet na kartę i uzupełniłem zdjęcia i filmy na blogu. Pochodziliśmy po mieście ze dwie godziny w sumie. Nie ma o czym mówić, smutek, brud, kurz. Sklepy znakomicie zaopatrzone, salony firm komórkowych dostępne, język rosyjski dość popularny. Ogromna ilość banków jak na takie miasto, chyba ze czterdzieści. I oczywiście to co jest ogromnie popularne w całej Mongolii czyli karaoke, pełno tego.

Wieczorem poszliśmy do upatrzonej wcześniej tureckiej restauracji o nazwie Pamukkale i zjedliśmy doskonałą kolację. W restauracji dość międzynarodowe towarzystwo, Hiszpanie, Izrael, Anglicy, my Polacy. Restaurację polecam, gdyby ktoś był przejazdem.

IMG_4353Nasz hotel, prawda że ładny | Our hotel. Isn’t it nice?

IMG_4355Jest ktoś, kto przyjechał rowerem | Somebody got here by bike

IMG_4358 IMG_4359 — kopia IMG_4360 IMG_4361 IMG_4363 IMG_4364

IMG_4366IMG_4365 IMG_4367  Restauracja Pamukkale | The Pamukkale restaurant

 

 

 


Day 32
Zero km, Olgiy

Thank you for all the comments I have received. I needed to read some warm and kind words.

We traditionally woke up at 6 a.m. but decided that we won’t ride today. We haven’t got enough sleep yet and still feel tired. Yesterday I went to bed at 8 p.m. and have slept like a log for ten hours but Andrzej went to eat something in the town (he’s still hungry) then chatted with his daughter and went to bed late. In the end, he couldn’t wake up today. Thus we have another free day. Mongolia doesn’t want to let us go. Have you spotted what a tricky beast it is?

Our hotel is cool, it has a private parking, two large rooms, a bedroom and a living room with tv. And a bathroom with warm water, of course.
The last time we washed ourselves in a normal way was in Karakorum and since then we have had a proper bath only yesterday. There were rivers, lakes, bottles with water and we weren’t dirty but you know that it cannot replace this bathroom ritual when you enter it and stay there half an hour or longer, where you have a mirror and a man has a sachet or a vanity case full of his equipment.

Like in Karakorum, we didn’t ride on the fourth or higher gear. The third gear was the maximum. It’s an interesting fact.

Maybe I’ll find at last any source of the Internet in the town. Then I will put the movies and the photos in order and complete my posts. It will be a relief for the imagination, I won’t have to imagine things but I will simply look at them and that’s all.

Somebody asked about Andrzej’s condition. Everything is all right. The leg is already normal. We can say it basing on the brief yesterday’s ride in search of any hotel. It had some days to heal and I’m optimistic. Its appearance isn’t good because it is still livid but Andrzej calms me down. Our physical form is good and we have no deficiencies besides the above-mentioned problem.

Theoretically we would like to ride to Biysk tomorrow but it’s unreal. We will spend three hours on the border and it’s an optimistic scenario. I read some information about it and talked to travelers during the journey so I know it.

In this situation, our minimum plan is to reach Kosh-Agach, sleep there and go to Barnaul on the following day. And we will visit the cemetery of Polish prisoners in Siberia in Biysk.

I bought an Internet card and completed my photos and movies on the blog. We walked around the city for two hours. Nothing interesting. Sadness, dirt, dust. Well-stocked shops, salons of mobile network companies are available, Russian language is quite popular. A huge amount of banks in relation to the town’s size. Around forty. And karaoke. It’s very popular in every part of Mongolia.

In the evening we went to a Turkish restaurant which we spotted before. Its name was Pamukkale and we ate a great supper there. In the restaurant we met an international company – Spaniards, Jews from Israel, Englishmen and we, Poles. We recommend this place to the people in transit.

Dzień 31 (Khovd – Olgij)

Nonstop – Ölgij

Dotarliśmy do Olgij. To miasto przy granicy z łatwym asfaltowym dojazdem do przejścia. Jestem jednak mocno przygnębiony bo koszt w postaci zniszczeń w moim motocyklu jest znaczny: wgnieciony bak, przedarta osłona baku, wszystkie kufry nieodwracalnie porysowane, urwany halogen, pęknięte mocowanie gmola, inne zarysowania. Sprzęt znacznie stracił na wartości. To stało się podczas transportu a nie w walce, co boli dodatkowo. Z tego przygnębienia nie chce mi się dalej jechać. Nie spaliśmy praktycznie dwie noce z rzędu. Udawało się jedynie na chwilę zasnąć. Wszystko mnie boli, zwłaszcza plecy. Kamaz to prymitywny w wyposażeniu samochód i ma małą kabinę. I teraz trzeba sobie wyobrazić 5 osób w tej kabinie przez 60 godzin. I każda próbuje znaleźć najlepsze miejsce.

Osobiście czuję się przez Mongolię pokonany. Nie tak to sobie wyobrażałem. Miało być trudno ale do pokonania. Nie doceniłem trudów podróżowania po tym kraju. Nie udało nam się przejechać nawet tego łatwiejszego odcinka, który zastąpił pierwotny wyjazd na Gobi. A planowałem jechać sam. Teraz widzę jakie to nierealne i groźne dla życia. Podróże kształcą. Mam nowe osobiste doświadczenie.

Jutro zapewne rano przekroczymy granicę i wjedziemy do upragnionej Rosji. Kraju cywilizowanego, gdzie każdy zna rosyjski, kraju obsługiwanego przez booking.com, kraju płatności kartami, kraju z zasięgiem internetowym i w końcu kraju z sympatycznym ludźmi. Tych wszystkich cech brakuje Mongolii, zwłaszcza sympatycznych ludzi. To już raczej mentalność chińska, zamknięta a Rosjanie to cały czas słowiańska dusza.

Dziś jestem bez motywacji do dalszej jazdy. Najchętniej wracał bym przez Rosję do Polski. Kto wie czy tak nie będzie. Decyzja zapadnie w mieście Barnaul za dwa dni. Może mi się poprawi do tego czasu. No dziś jak zobaczyłem pokiereszowany motor to motywacja siadła mi kompletnie. Może jak usłyszę coś konstruktywnego w komentarzach to mi to pomoże. Nadal ciągnę Internet z własnego modemu i mam ostatnie 50 MB więc zdjęcia i filmy wgram już z Rosji.

Jeszcze dwa słowa o rozładowaniu koni i motocykli. Ciężarówka miała na sobie konie a na przyczepie my z przodu i potem znowu konie. Dojechawszy do Olgij kierowca pojechał rozładować konie. Pierwszy raz w tym uczestniczyłem, jest to nieco brutalne. Konie boją się i do tego są tak jak my, po tylu godzinach w drodze, że są zastałe. Ciężarówka cofnęła na placu na przygotowaną wcześniej górkę piachu i to stanowiło podest. Jeden człowiek z góry liną wypędzał konie z przyczepy i one skakały na ten piach, przewracając się i bojąc, choć nie było czego.

Motocyklom taka górka piasku nie starcza, więc pojechaliśmy w poszukiwaniu naturalnej rampy załadowczej. Okazało się że bez większych problemów zjechaliśmy z przyczepy.

I jeszcze ciekawostka. Spotkaliśmy dwóch amerykanów na rowerach. Jechali Ułan-Bator do granicy z Rosją, tak jak my. Wyjechali z UB 30 dni temu, czyli tak jak my w naszą podróż.

IMG_4311 IMG_4306 IMG_4312 IMG_4303 IMG_4305 IMG_4292 IMG_4293 IMG_4291Zajazd| The inn

IMG_4294 IMG_4295 IMG_4296 IMG_4297 IMG_4299 IMG_4300 IMG_4301Piękne wnętrze jurty w stylu Kazachskim | The beautiful interior of a Kazakh-style yurt

IMG_4315Bardzo proszę, jest drogowskaz. Nikt się nie ma prawa zgubić | And here’s a signpost. Nobody is going to get mixed up

IMG_4322 IMG_4320 IMG_4325 IMG_4326 IMG_4327 IMG_4289 IMG_4288 IMG_4344Hotel w Olgij | The hotel in Olgiy

Wszyscy na to czekają. Proszę bardzo | Everybody is waiting for this. Here it is

IMG_4333 IMG_4335 IMG_4341

IMG_4345 IMG_4346 IMG_4350 IMG_4347 IMG_4348

24

 


Blog 31
Continuing the road to Olgiy

We reached Olgiy. This is a city located near the border with an easy, asphalt road leading to the crossing point. However, I’m very depressed because the costs resulting from the damages in my motorcycle are significant: the indented tank, the ripped tank’s cover, all trunks scratched, a halogen torn off, a broken fixing of the crash bar, other scratches. The equipment significantly lost its value. It happened during the transportation, not in the fight, and hurts even more. I don’t want to go further because of my depression. Practically we haven’t slept for two nights in row. We were just falling asleep for a moment. Everything hurts me, especially my back. The equipment of the Kamaz is primitive and its cab is tiny. Now imagine 5 people inside for 60 hours. Everybody tries to find the best place.

I feel personally beaten by Mongolia. I haven’t imagined it this way. It was supposed to be difficult but possible to overcome. I underestimated the hardships of travelling around this country. We didn’t even manage to ride through the easier section which replaced the previous route through Gobi. And I planned to go alone… Now I see how unreal and dangerous to life it is. Travels broaden the mind. I have a new personal experience.

Tomorrow in the morning we will probably cross the border and enter the long-awaited Russia. A civilized country where everybody speaks Russian, a country where booking.com operates, a country with card payments, a country with the Internet and finally a country with nice people. Mongolia lacks all these features, especially nice people. This is rather a closed Chinese mentality, the Russians still have the Slavic spirit.

Today I don’t have any motivation for the further road. Preferably I would go back to Poland via Russia. It’s possible. The decision will be taken within two days in the city of Barnaul. Maybe my mood will be better. When I saw the damaged motorcycle my motivation disappeared. Maybe if I saw something positive in the comments I would feel better. My own modem is still the only source of the Internet so I will upload the photos and films in Russia.

Some information about unloading the horses and our motorcycles. The lorry carried the horses, on the trailer were our equipment and the rest of horses. After reaching Olgiy the driver went to unload the animals. I took part in it for the first time in my life and it’s a bit brutal. The horses are afraid and tired after so many hours in journey, like us. The lorry reversed on the square and stopped by a mound of sand which was a platform. One man on the top drove the horses out using a rope and they jumped in the sand stumbling and being afraid but there was nothing scary.

Such platform was not for motorcycles so we went searching for a natural loading bank. Surprisingly we rode down without major problems.

And some interesting information. We met two Americans on bicycles. They were going from Ulan-Bator to the Russian border, just like us. They left Ulan-Bator 30 days before and we started our journey at the same time.