627 (427) km, Ułan-Bator – Karakorum
O szóstej pobudka, śniadanie i w drogę. Z rana pogoda ładna. Zatankowaliśmy przy wyjeździe z miasta i jedziemy. Pięknie ale monotonnie. Mijamy burze a niekiedy mokniemy lekko. Garmin beztrosko sugeruje skręcić na rozstaju dróg w prawo i ja tak robię. Przez chwilę miałem wątpliwość ale sprawdziłem, że powinno być ok. Po 100 km okazuje się, że mamy skręcić w lewo, ale nie ma drogi tylko sam step. Potem znowu za 5 km a lewo, znowu nie ma drogi. Cholera! Pytamy tubylców. Mówią, że można. Ale ja nie wiem jak. Może koniem na owies, ale mechanicznym nie ma najmniejszych szans. Co chwila pada i step jest podmokły, śliski, są kałuże. Nie ma szans tak jechać i to przez góry. Krótko mówiąc trzeba zawracać i jechać tą drogą, z której wcześniej skręciliśmy. Sto w tę, sto wewte. Drogi nadłożyliśmy okrutnie. Za to spotkaliśmy w barze przydrożnym Nowozelandczyka i Amerykanina. Profesorów języka angielskiego pracujących w Seulu. Miło nam się pogadało i pojechaliśmy dalej. Był jeden odcinek, który dał nam się niemiłosiernie we znaki, najgorsza powtórka z Rosji. Dziury, błoto, samochody. Andrzej się ślizgnął na glinie. Obyło się bez strat. Motory od razu po przyjeździe do Karakorum oddaliśmy do jakiejś myjni. Słabo umyli ale przynajmniej markę można rozpoznać. Dziś już nic nie zwiedzamy, bo kompleks jest zamknięty. Jutro startujemy ze zwiedzaniem a potem dalej da zachód. W sumie już wracamy.
Wieczorna wizyta w murach lamajskiego klasztoru Erdenedzuu w Karakorum
Day 23
627 (427) km, Ulan-Bator – Karakorum
We woke up at 6 a.m. and set off. The weather in the morning was nice. We refueled in the outskirts and went on. The landscape was beautiful but monotonous. We passed storms and sometimes got wet. My Garmin told me to turn right on the crossing and I followed his instructions. I had some doubts for a moment but I checked it. Everything had to be ok. After around 100 km we were supposed to turn left but there was no road, only the steppe. 5 km further no road as well. Damn it! We asked the locals. They told us that we can ride this way. Unfortunately I didn’t know how. This road could be good for a horse but not for a motorcycle. It was raining all the time and the steppe was damp, slippery and full of puddles. We had no chance to ride this way, the landscape was mountainous. We had to go back and return to the road we left before. One hundred kilometers. Terribly far. But in a roadside bar we met a man from New Zealand and an American. They were professors of English language working in Seoul. We had a nice talk and went further. One section of the road was terrible, the worst recollection of Russia. Holes, mud, cars. Andrzej slipped on a clay. Fortunately nothing happened. Immediately after coming to Karakorum we took the motorcycles to a car wash. They didn’t wash them well but we could recognize the marks. Today we won’t visit the complex because it’s already closed. Tomorrow we start with the sightseeing and then go west. In fact we are already going back.
Our night visit to the walls of the lamaist monastery Erdenedzuu in Karakorum.