Rano po wymeldowaniu z hotelu od razu do portu. Bilety odebraliśmy bez kolejki, co w tych stronach jest nieczęste. Chińczycy kochają kolejki i formują je przy każdej okazji. Na przykład na przystankach autobusowych.
Zauważyliśmy też paradoks. Na dworcu, w sali biletowej, gdzie było ze dwadzieścia równych sobie kas, ludzie chętniej ustawiali się do dłuższych kolejek, które ciągle rosły. Była nawet kasa czynna i bez kolejki. Nikt nie podchodził. My podeszliśmy, w minutę kupiliśmy wtedy bilet kolejowy do Zhuhai. W tym czasie ustawiła się za nami jedna osoba i nikt więcej. Czyli kolejka jest dla nich gwarancją słusznej decyzji, a mała kolejka, zbyt dużym ryzykiem.
Prom, katamaran odpływa punktualnie. Płynie z prędkością 75 kmh. Wszyscy siedzą jak w samolocie. Nie można wstać i iść na pokład zrobić zdjęcia, a szyby są pochlapane wodą. Zdjęcia wychodzą słabe. Płynie się godzinę. Cały czas widać wyspy w pobliżu. Jest to bardzo komfortowy i ekonomiczny środek transportu. Koszt jednego biletu to około 60 zł.
Moje pierwsze wrażenie z miasta jest takie: o rany, ależ tu ludzie mieszkają w wysokich blokach.
Pod wieczór rozpadał się deszcz, pierwszy podczas tej podróży. Już wcześniej zjedliśmy więc nie chodziliśmy za wiele, tylko wróciliśmy do hotelu. Z okna mamy taki widok za dnia.
A jedzenie bardzo nam smakowało