Zero km, Numrug
Dziś mijają cztery tygodnie podróży.
Znowu cały dzień czekania przed nami. O 20 mamy wyjechać. Nie jestem spokojny.
Wczoraj wymieniłem filtr powietrza. Był bardzo brudny. Dziś wymienimy olej u mnie.
Andrzej jest już w lepszej formie.
Czy można było uniknąć tej sytuacji? To co nas zaskoczyło, to brak dróg, które powinny być. Te drogi miały być słabe, bez asfaltu ale lepsze niż to co jest w rzeczywistości. Te oczekiwane drogi są zamknięte. Nagle dojeżdża się do blokującej hałdy ziemi na drodze i koniec. Dalej trzeba jechać obok zamkniętej drogi i to kilka godzin, step, kamienie, strumienie. Potem znowu odcinek normalnej drogi i potem znowu objazd. Do takich nawierzchni nasze motocykle są za ciężkie. A dokładniej mówiąc mamy za dużo towaru ze sobą. Ale na dwa miesiące trzeba wziąć tego trochę. Dodatkowo narzędzia i opony dodają wagi. Męczy się jednak każdy i na każdym sprzęcie. Spotykamy innych podróżnych z Europy i Stanów i też klną.
Najgorsze są strumienie. Wyglądają niepozornie i nie są zbyt głębokie, jednak przejechać trudno. Kamienie są śliskie a grunt się zapada. Nigdy nie wiadomo jak pójdzie. Trzeba być przygotowanym na wlewanie wody górą buta, co jest bardzo nieprzyjemne a potem po strumieniu na wylewanie wody i dalej jazdę w mokrych butach. Teraz zdejmujemy część bagażu i nieco lżejsi łatwiej pokonujemy wodę. Asekurujemy się od tylnego kufra a nie z boku. To daje lepsze efekty. Mamy też do czynienia ze sławną „tarką”. Najlepiej jechać około 60 km/h i wtedy mniej trzęsie, ale nagle potrafi być piaskowa pułapka i wjazd w nią taką prędkością równa się gleba, przy naszych umiejętnościach zaznaczam, żeby nie było.
I tak to mniej więcej wygląda.
Coś się ruszyło w temacie. Motocykle już zapakowane. Razem z czterema końmi na przyczepę. Ładowanie to była i masakra i maestria zarazem. Chyba dziesięć osób razem z nami to robiło. Myślę że motocykle są bezpieczne. Teraz jeszcze ładują te cztery konie i na noc w drogę. Już nie mogę się doczekać aby się stąd wyrwać i kontynuować plan. Jestem dobrej myśli. Spota włączę i będzie ślad. Zrobiłem trochę zdjęć ale mało, bo żeśmy pracowali równo.
Kilka zdjęć Suzuki | Some photos of the Suzuki
U mnie nowy olej i filtr powietrza | New oil and air filter in my vehicle
Załadunek | The loading
Day 29
Zero km, Numrug
The fourth week of our journey ends today.
The next day of waiting before us. We are going to set off at 8 p.m. I’m not calm.
I changed the air filter yesterday. It was very dirty. Today we will change the oil in my vehicle.
Andrzej is in a better form.
Could we avoid this situation? The most unexpecting was the lack of roads which existed on the maps. These roads were to be poor, without asphalt but better than the reality we saw. The expected roads are closed. Suddenly you get near to a blocking heap of ground and this is the end of the road. You must ride along the closed ways for hours, through the steppe, stones and streams. Then a section of the normal road and everything repeats. Our motorcycles are too heavy for these surfaces. Strictly speaking, we have too much stuff with us. But we must have it because our journey lasts two months. Additionally the tools and tires make the weight bigger. However, everybody gets tired, the equipment he possesses doesn’t matter. We meet travelers from Europe and the States. They are also annoyed.
Streams are the worst. They seem modest and not too deep but it’s really hard to cross them. The stones are slippery and the ground is loose. You can never anticipate it. You must prepare for the water pouring into your boots, it’s very unpleasant, and pouring it out and riding with wet boots afterwards. Now we take off some luggage and cross the water a bit lighter. We secure ourselves from the back trunk, not from the side one. The results are better. We also experience the famous “grater”. The best way to cross it is riding 60 km/h, the shaking is lesser, but you can suddenly get to a sand trap which results in falling down, if you posses our skills of course.
This is how it roughly looks like.
Our affair moved further. The motorcycles are already loaded. They will be transported on the trailer together with four horses. The loading itself was a horror and a virtuosity at the same time. Approximately ten people including us made this. I think that the motorcycles are safe. They are loading the horses now and set off in the night. I just want to leave here and continue the plan. I’m optimistic. I will turn on the spot to have our trail. I took some photos but not too many because we were working hard.
48.873693496.9636806