Archiwum miesiąca: grudzień 2017

Dzień 30 Meksyk

Wstałem rano a tu 3 stopnie Celsjusza. Nie mogę wyjść na miasto, bo nie mam jak się ubrać. Wczoraj jak przyleciałem to było rześko ale nieźle, a byłem w koszuli i szortach.

Przed południem wyszedłem na zwiad, zjeść śniadanie w ulicznej jadłodajni, którą widzę z okna hotelu. Zjadłem smacznie i pikantnie, obym nie żałował. Również temperatura jest już 11 st, więc mogę wyjść.

Wsiadam w metro i kieruję się do centrum historycznego. Chcę skorzystać z autobusu wycieczkowego.

Skorzystałem. Pojechałem w trasę objazdową na trzy godziny. A to tylko centrum historyczne. Potem jeszcze półtorej godziny chodziłem. Wspaniałe zabytkowe, ogromne miasto. Mam duży niedosyt. Jest co oglądać a miasto ma fajny klimat.

Teraz jestem na lotnisku i o 21:00 lokalnego czasu startuję.

I to był ostatni wpis. Mam nadzieję, że w Warszawie jest zielono i temperatura około 24 stopnie. Czego sobie i Was życzę.

Dzień 29 Belize, Meksyk

No cóż, teraz niemal wszystko w rękach pilotów. Nalatam się przez te dwa dni.

Do południa wstąpiłem jeszcze pożegnać się z Elą i Jurkiem na Polonia Avenue. Pierwszy raz spróbowałem kawy z odrobiną oleju kokosowego i muszę przyznać, że całkiem dobry smak to jest. No ale to był olej własnej roboty.

O 13:30 wsiadłem w Water Taxi i po godzinie byłem w Belize City. Stamtąd poszedłem na dworzec autobusowy i złapałem bus do Ladyville w stronę lotniska. Stamtąd autostopem 2 km na miejsce, i już. Łatwizna.

Lot do Salwadoru to niecałe półtorej godziny. Samolot to ATR72, i widać że nowy egzemplarz.

Lotnisko w Salwadorze całkiem duże. Nie sądziłem. Patrząc na tablicę odlotów, całkiem ciekawe loty widać. Daleko od miasta jest jednak. Ja i tak mam tylko godzinę więc nigdzie się nie wybieram. Kupiłem kawę. Oczywiście świetna. Co jak co, ale kawę to w tych rejonach mają pierwsza klasa.

Potem lot do Meksyku przez dwie godziny. Airbus A320. Z samolotu widać jak ogromne jest to miasto. Kolos po prostu.

Po wylądowaniu, prosto do hotelu i spać.

I tak to dziś było