Wystartowaliśmy z Honolulu o 21:20 a w Los Angeles byliśmy o 5:40. Jesteśmy teraz -8 h w stosunku do Polski. Noc nam minęła bez spania.
Wypożyczyliśmy SUV GMC i nim będziemy zwiedzać Kalifornię.
W LA nie nocujemy. Ruszamy Pacific Coast Highway i zanocujemy po drodze.
Pierwszy przystanek na molo w Santa Monica. Są to znane z gry GTA ujęcia.
Ruszamy dalej i w centrum Santa Monica widzimy Arnolda Schwarzeneggera jak jedzie rowerem z kolegą (ochroniarzem?). Wszystko trwa chwilę i nie ma zdjęć. Ale czad.
Wstawiam zdjęcie poglądowe z internetu. Tak to wyglądało.
Dalej nad brzegiem oceanu dojeżdżamy na wysokość Malibu i robimy krótki postój na molo.
Skręcamy na chwilę na Mulholland Hgw i podziwiamy fajne widoki.
Co pewien czas robimy postój na zdjęcia.
Dojeżdżamy do zarezerwowanego po drodze hotelu w San Luis Obispo. Fajny hotel i pokój. Idziemy na plażę ale woda jest lodowata. Aż się z tego zimna zdjęcie nie wywołało.
Dziś już padamy z nóg. Nieprzespana noc daje się we znaki.
Mniej biegam a więcej jeżdżę na rowerze w tym roku. Biegłem jednak na kilku dystansach, natomiast nigdy jeszcze nie jechałem w żadnym wyścigu rowerowym. I tu pojawia się coś, na co natknąłem się w internecie, mianowicie Gran Fondo 120 Bike Challenge Poznań
Zakupiłem pakiet za 199 zł, zapisałem się na stronie i otrzymałem numer.
Dystans 121,6 km budzi mój szacunek. Limit czasu to 6 h, a więc średnia prędkość to 20 km/h a tempo 3 min/km. Całkiem sporo. Będę jechał na swoim starym dobrym rowerze 26″ Kross Level A6, na oponach Schwalbe Marathon plus SG 26 x 1.5
Start w niedzielę 10 września w samo południe.
W Poznaniu pojawię się w sobotę wieczorem, tak aby zdążyć jeszcze odebrać pakiet startowy (w dniu startu nie wydają). Nocleg wynająłem dwa kilometry od miasteczka zawodów, nie będę miał raczej problemów z dotarciem na start.
Przygotowań właściwie nie prowadzę. Bazuję na formie, którą osiągnąłem w tym roku, jeżdżąc prawie każdego dnia do pracy na rowerze. Jeżdżę od 4 miesięcy i robię miesięcznie między 500 a 800 km. Daje mi to poczucie pewności. Niemniej jednak, mój rekord nieprzerwanej jazdy wynosi zaledwie 50 km. Ale tak się po prostu złożyło. Pamiętam, że byłem w dobrej formie i spokojnie mógłbym jechać dalej. O ile nie wystąpi kontuzja lub usterka w rowerze, powinienem dojechać, mieszcząc się w limicie czasowym trasy 6h.
Zakupiłem torbę na kierownicę, w której będę miał odżywki i drugą koszulkę, w torebce na ramie rowerowej będę miał telefon z aplikacją sportową, powerbank, kable do ładowania telefonu i zegarka Apple Watch, a także słuchawki. Słuchawki są zabronione, ale założę je już po starcie, jeżeli ocenię, że to bezpieczne. Plecaka nie biorę. Do tego jeszcze dwa bidony z izotonikiem.
Kupiłem też kask rowerowy z Decathlonu. Kask jest obowiązkowy. Ja nie jeżdżę w kasku ale tu nie mam wyboru.
Prognoza pogody nie jest najlepsza. Jest prawdopodobieństwo deszczu. Tego bym nie chciał. Nie mam przedniego błotnika, a jedynie tylny. Poza tym deszcz na rowerze, to niemal samo zło. Zobaczymy.