Archiwum miesiąca: sierpień 2012

Kilka praktycznych uwag na koniec

– Warto się tak spakować, żeby mieć jeszcze jakiś luz na wypadek konieczności schowania kurtki i butów a rarytasem byłby kask. Trzeba się niekiedy przebrać do cywila i pozostawienie tego na widoku powoduje stres.
– Jeśli mamy kask ze szczęką, można rozważyć linkę rowerową z zamkiem i przeciągnąć ją przez wizjer i połączyć ze skuterem. Trudniej wtedy złodziejowi zabrać kask.
– Mieliśmy jakieś 20 tankowań. Połowę km przejechałem na automacie a drugą na manualu, w losowej kolejności. Nie zanotowałem znaczącej różnicy w spalaniu. Wyniosła ona 0.2 l/100 km. Natomiast różnica w obrotach wynosi około 1000 przy licznikowych 140 km/h.
– Używałem 12 cm deflektora. Świetne rozwiązanie. Zawsze będę go używał w podróży.
– Warto zabrać dobry środek do usuwania owadów. U mnie sprawdził się Sonax. Szczególnie deflektor jest podatny na zarysowania i trzeba o niego dbać.
– Oczywiście sprawdził się mój ulubiony gadżet, czyli plastikowy wąs zakładany na manetkę gazu, zwany błędnie tempomatem. Poprawna nazwa powinna brzmieć: wspomaganie (obsługi gazu). Rozwiązanie to ma zwolenników i przeciwników. Ja bym dał Nobla temu, kto to wymyślił. Na promie musiałem to zdjąć, bo mocowaliśmy sprzęt pasami za manetki i zapomniałem założyć. Ponieważ grzaliśmy bez przerwy przez następne 200 km i o przystanku nie było mowy, to ja modliłem się o duże spalanie, aby jak najszybciej na stacji benzynowej znowu założyć wąsisko. Potem ulga niesamowita.
– Noce są zimne nawet gdy za dnia jest upał. Ciepły śpiwór to konieczność. Tak samo konieczna jest podpinka w czasie jazdy już o zmierzchu.
– Kartami można płacić wszędzie, ale niekiedy konieczne są karty kredytowe (z wypukłymi cyframi). Szczególnie na promach. No i na niektórych kempingach przydają się drobne, żeby wziąć ciepły prysznic.
– Oba sprzęty zużyły po 0,5 l oleju silnikowego.
– Niektóre odcinki autostrad są płatne. Motocykle nie płacą.
– Z obserwacji: 75% motocykli to BMW GS, 50% kasków to Schuberth

Zdjęcia: Joasia70, xmarcinx

Hardcore

Do odprawy promowej mamy zaledwie przysłowiowy kilometr. Ale rano okazuje się, że pada i to mocno. Zakładamy przeciwdeszczówki, bo nie wiemy ile będziemy stali na placu w oczekiwaniu na wjazd. Prom już czeka gdy podjeżdżamy i od razu kierują nas do wnętrza tego wieloryba. Prom jest dużo większy niż ten którym płynęliśmy do Norwegii. Parkowanie i mocowanie motorów idzie gładko, także inne samochody mają dużo miejsca i masakra nie powtarza się. Niżej nie można było wjechać, a mimo to jest to trzecie piętro. Wchodzimy do windy i jedziemy na piętro ósme. A są jeszcze wyższe. Przed nami ponad trzy godziny rejsu. Czas płynie wolno. Prom też płynie wolno, około 45 km/h. W Danii jesteśmy w samo południe a pogoda jest słoneczna. Pokonaliśmy promem 150 kilometrów. Do domu pozostaje 1400 km. Zrobimy tak, że lecimy do Berlina i tam zadecydujemy co dalej. Może nocleg a może atak na dom. Widzę, że Joasia chce to wziąć na jeden raz. Ja nie jestem przekonany. Póki co jestem głodny i muszę coś zjeść. A takie jedzenie to przynajmniej pół godziny straty. Umawiamy się więc, że jedziemy razem aż do momentu, gdy ja nie odbiję do restauracji. Wytrzymuje 200 km. Na tyle starcza teraz pełny bak Burgmana. Tankujemy i ja zostaję coś zjeść. Żegnamy się i ustalamy, w jakim kontakcie pozostajemy i o czym się informujemy. Joasia odjeżdża a ja nabieram energii przez następne 30 minut. Potem ruszam w drogę. Pogoda jest bardzo dobra. Po przekroczeniu granicy z Niemcami bak starcza już tylko na 150 km. Mijam Berlin o zachodzie słońca. Na granicy jestem o 20:30. Synchronizuję informację z Joasią i wiem, że jedzie do końca. Zakładam podpinkę, cieplejsze rękawice i lecę do Warszawy. Spalanie między siedem a osiem. O godzinie 2 w nocy parkuję sprzęt w garażu i pojawiam się w domu. Wysyłam info do Joasi i odbieram sms, że i ona dotarła szczęśliwie. Każde z nas zrobiło tego dnia ponad 1400 kilometrów nie licząc promu. Wyprawa zakończona.

2 5 3 4 6