Archiwum kategorii: Ameryka Centralna 2017

Stolicami Ameryki Centralnej – wstęp

Mam 31 dni kalendarzowych. Ruszam 10 listopada 2017 a wracam 10 grudnia 2017. Jadę sam.

Plan jest taki:
Samolotem: Warszawa – Wiedeń – Miami – Panama City
Autobusami: Panama City (Panama), San Jose (Kostaryka), Managua (Nikaragua), Tegucigalpa (Honduras), El Salvador (Salwador), Guatemala City (Gwatemala), Belize City (Belize)
Samolotem: Belize City –  El Salvador – Mexico City – Frankfurt – Warszawa

Jak zwykle miałem dylemat: czy zwiedzić więcej krajów pobieżnie, czy tylko jeden lub dwa, za to dogłębnie. Pierwsza opcja wygrywa. Wydaje się, że miesiąc to dużo. I mnie się tak wydawało i obmyślałem, czego to ja nie zobaczę i gdzie nie pojadę. Ale po rozpisaniu wszystkiego okazuje się, że na kraj przypada średnio jakieś 4 dni . Trzeba odjąć kilka dni na przylot, powrót a także na przejazd z kraju do kraju.

Będę jechał autobusami. To jedyny środek transportu, który jest rozwinięty, ekonomiczny i jest pewny. Można nawet przez Internet zamówić bilety.

Stanęło więc na tym, że będę jechał od stolicy do stolicy. Inne atrakcje turystyczne będą musiały poczekać. Po prostu nie ma czasu na nie. Przy czym ja najbardziej lubię miasta z muzeami, pałacami, kościołami, parkami, itp. Dopiero w dalszej kolejności na mojej liście są parki, wulkany, wspinaczki, jaskinie, jeziora.

Szczerze liczę, że jadąc autobusem będę miał możliwość obejrzenia trochę przyrody. A jedzie się zawsze długo. Najdłużej pomiędzy Panamą a Kostaryką – 16 godzin, a najkrócej z Salwadoru do Gwatemali – 6 godzin.

Dzień 1 Warszawa-Miami

Dzień zaczął się bardzo rano. O godzinie 7:20 wystartował samolot do Wiednia. Tam godzina z kawałkiem oczekiwania na lot do Miami. Około 10 start i długi, ponad 11 godzinny lot na Florydę. Fajny, dość duży samolot B767-300. W zagłówku każdego fotela jest monitor z centrum rozrywki. Można film obejrzeć, muzyki posłuchać, lub włączyć mapę z pozycją samolotu. Co jakiś czas jedzenie i picie. Czas leci wolno.

Z lotniska wsiadłem w taką kolejkę i podjechał kilka przystanków w stronę dzielnicy Wynwood.

Mieści się tu znana atrakcja: Wynwood Walls – Urban Graffiti Art Miami.

Spędziłem z godzinę oglądając obrazy na ścianach, murach oraz te w galeriach. Cała dzielnica jest jakby wytatuowana graffiti.

Zjadłem całkiem smacznego hamburgera z takiej oto przyczepy

Mój plecak w pełnej krasie

Aby się dostać do ścisłego centrum doszedłem do czegoś co nazywa się Metro Mover. Jest to automatyczna kolejka. Zwykle jeden lub dwa wagoniki. Jeździ sprytnie po centrum na wysokości 2 piętra po specjalnych torach. Przejazdy są za darmo.

Na mojej drodze stanął Apple Store. Wszedłem na chwilę i pierwszy raz mogłem sprawdzić jak leży w ręku najnowszy iPhone X

Jeszcze kilka zdjęć z centrum oraz knajpek w okolicy mojego hotelu, do którego z centrum jechałem 4 przystanki autobusem.

Pierwszy dzień był bardzo męczący i wymagający. Wiadomo, wszystko nowe, człowiek zmęczony przez zmianę czasu oraz długą podróż.

Dodatkowo całe zwiedzanie robiłem z plecakiem. Jego waga zaczęła mieć znaczenie w pewnym momencie. Było mi po prostu ciężko. A trzeba powiedzieć, że jest tu bardzo ciepło. Prawie 30st i duża wilgotność.

Słońce zaszło przed osiemnastą. Pomny ostrzeżeń by się nie plątać po nocy, o 21 byłem już w hotelu skąd teraz piszę.