Archiwa tagu: Bishkek

Dzień 41 (Biszkek – Jalalabad)

608 km, Biszkek – Jalalabad

To była najpiękniejsza droga górska jaką jechałem w życiu. Ale po kolei.

Już przed siódmą byliśmy w drodze. Na śniadanie kawa, snickers i melon. Brzmi mało poważnie ale jest to i smaczne i na trochę starcza. Z Biszkeku trzeba wyjechać 40 km na zachód i dopiero na wysokości miasta Karabałta skręca się na południe. Tam zaczyna się droga M41. Po kilkunastu kilometrach są bramki i trzeba zapłacić 5$ za motocykl. Podobno jest to opłata za 4 tunele. To wszystko na wysokości 800 mnpm. Potem zaczyna się jazda przez góry. Piękny asfalt, serpentyny, mostki. Cudowna droga. Jeśli nie najpiękniejsza, to na pewno w pierwszej trójce. Góry są ogromne, jedzie się właściwie wąwozem rzeki Karabałta, co chwilę zmieniając brzegi. Skały są na wyciągnięcie ręki. Te góry są inne niż polskie czy europejskie i to sprawia, że te góry są niesamowite. Nie umiem sprecyzować, ale od razu widać że to jest poza Europą.

Dość szybko wjeżdżamy na 3000 mnpm potem jeszcze ze 200 i dojeżdżamy do tunelu. Wąski i przejazd powinien odbywać się wahadłowo, jest nawet czerwone światło. Ale tylko my się zatrzymaliśmy, reszta „wali” na czerwonym. To my też. Tunel jest wąski i zadymiony. Oczywiście nic się nie stało i wszyscy przejechali. Po drugiej stronie tunelu następuje zjazd z tego pasma gór. Też około godziny się jedzie, aż dojeżdża się do ponad stu kilometrowej równiny. Jesteśmy na 2000 mnpm. Widać co nas czeka i po godzinie wbijamy się w kolejne pasmo górskie. Powtórka. Jest przepięknie, inaczej. Jest zimno a przed chwilą był ukrop. Wjeżdżamy na chyba 3400 mnpm. Potem Jedziemy wzdłuż rzeki Naryn. Przepiękna turkusowa rzeka. Jedzie się wzdłuż niej setki kilometrów. Raz po lewej raz po prawej. Wcześniej robimy postój. Obiad w przydrożnym zajeździe jakich wiele. Zamiast krzeseł są leżanki. Trudno tak jeść ale potem można legalnie się położyć. Menu skromne. Baranina smażona i placek. Mnie to bardzo smakuje. Jest tłuste i jest dużo mięsa. Do tego czajnik z czarną herbatą i cukier. Oczywiście zamiast kubków są czarki. W mieście Ugut rzeka Naryn ma tamę. Potem jest już dużo słabiej. Zaczynają się miasteczka i do samego Jalalabad droga jest męcząca i ruchliwa. Miasto nie powala. Hotel swoje czasy świetności miał dawno temu. Jest jeszcze w nim instytucja pani „etażnej”, pierwszy raz widzę taką panią w hotelu. Zarządza piętrem. Idziemy na miasto zjeść. Nie ma restauracji, coś dziwnego. W końcu coś znajdujemy i kolacja jest pyszna. A już miałem wątpliwości czy coś zjemy. Do tego po dwa browary, lodowate. Jeszcze szybkie zakupy i spać, bo jutro kolejny dzień.

IMG_4585 IMG_4586 IMG_4589 IMG_4590 IMG_4591 IMG_4592 IMG_4593 IMG_4594 IMG_4595 IMG_4596 IMG_4597 IMG_4598 IMG_4599 IMG_4600 IMG_4601 IMG_4602 IMG_4607 IMG_4608 IMG_4611 IMG_4622 IMG_4623 IMG_4625 IMG_4629 IMG_4661

32

 

 


Day 41
608km, Bishkek – Jalalabad

It was the most beautiful mountain road I’ve ever went through. But everything in its correct order.

We’d already been on the route before 7a.m. A cup of coffee, a Snickers and a melon for our breakfast. It doesn’t sound serious but it’s tasty and gives us power for some time. We had to ride 40km west of Bishkek and in Karabalta turned south. The Road M41 starts in this city. After some kilometers we spotted gates and had to pay 5$ per one motorcycle. Apparently it’s a fare for 4 tunnels. Everything 800m above sea level. Then starts the ride in the mountains. The asphalt was great, hairpin bends, bridges. A wonderful road. It’s in my top three, if not the most beautiful road. The mountains are huge, the road led us through the Karablta river valley and regularly changed its banks. You could reach rocks with your hand. These ranges are different from Polish or European mountains and it makes them amazing. I can’t define this feeling but you can immediately see that it’s outside Europe.

We reached 3000m above sea level quite fast, then about 200m and entered the tunnel. It was narrow and the traffic inside should be alternating. There was even a red light. But only we stopped, everyone went on the red. So we did the same thing. The tunnel is narrow and filled with smoke. Of course nothing happened and everybody passed. At the other side of the tunnel we started to ride downhill. After one hour we entered a 100-kilometre plain. This was an altitude of 2000m above sea level. We could see the next mountain range in front of us and after one hour got into it. A repeat. It’s beautiful but different. It was cold but a minute ago we rode in the heat. We reached approximately 3400m. Then rode along the Naryn river for hundreds of kilometers, often changing the banks. It’s beautiful and turquoise. Before the river we made a stop for the dinner in one of many roadside inns. They had couches instead of chairs. We had problems with eating in this position but could lie freely afterwards. The menu was modest. A piece of fried mutton and a pie. I like this food. It’s fatty and full of meat. A teapot with black tea and sugar in addition. Of course they had bowls instead of mugs. The Narin river has a dam in Ugut. Then the views were less spectacular. Towns started to appear and the road to Jalalabad was tiring and busy. The city isn’t breathtaking. The golden years of our hotel are long gone. They still have a post of “etazhna”, I see such a lady for the first time. She manages a particular floor. We went outside to eat something. No restaurants, it’s strange. Finally we found something and the supper is delicious. I started to have doubts concerning our meal here. Two ice-cold beers in addition. A fast shopping and we go to sleep because tomorrow have another hard day.

Dzień 40 (Biszkek)

Zero km, Biszkek

Planowaliśmy wyjazd z Biszkeku o 7 rano, ale wyszedł nieplanowany dzień postoju w tym mieście. Całą noc Andrzej miał problemy żołądkowe i ma je nadal. Nie chcemy ryzykować i zostajemy jeszcze dzień. Kupimy coś w aptece np. Smecta.

Nie udało się złapać taxi spod hotelu, więc poszliśmy do centrum miasta na piechotę. Skwar, korki, kurz. Nie jest przyjemnie. Po drodze weszliśmy do chińskiej restauracji i zjedliśmy późne śniadanie. Andrzej zjadł zupę a ja smażone wątróbki.

IMG_4540 IMG_4541Cały gar zupy dostaliśmy i pikantne wątróbki | We got this whole pot of the soup and the hot livers

 

IMG_4542Stylowa czapeczka | A stylish cap

 

IMG_4543 IMG_4544 IMG_4546 IMG_4547 IMG_4548 IMG_4549 IMG_4550 IMG_4552 IMG_4553 IMG_4557 IMG_4558 IMG_4554 IMG_4556 IMG_4559 IMG_4560Handel w przejściu podziemnym | The trade in an underpass

IMG_4561 IMG_4562 IMG_4563 IMG_4564 IMG_4565 IMG_4566 IMG_4567 IMG_4568 IMG_4569IMG_4570 IMG_4571 IMG_4573 IMG_4574 IMG_4575 IMG_4577 IMG_4578 IMG_4581

 

 


Day 40
Zero km, Bishkek

We planned to leave Bishkek at 7a.m. but have an unexpected day off in the city. Andrzej has had stomach problems since the night. We don’t want to risk and stay here today. We’ll buy something in a drug store. A Smect, for example.

We didn’t manage to take taxi near the hotel so we went to the centre on foot. The heat, traffic jams, dust. It’ not pleasant. We visited a Chinese restaurant on our way and ate a late breakfast. Andrzej ate a soup and I had fried livers.