479 km, Buchara – Chiwa
Ten dzień zaczął się o 5:15. Chcieliśmy jeszcze zjeść o szóstej śniadanie (było umówione) i jechać jeszcze gdy słońce nie pali. Dziś wjeżdżamy w rejony pustynne, więc jeśli tylko można uniknąć słońca, to tak trzeba robić.
Nawigację nastawiłem na hotel Szeherezada w Chiwie, bo w tym hotelu mieli też zatrzymać się Włosi, a lubimy ich towarzystwo. Co ciekawe Garmin ma w swojej bazie niemal wszystkie obiekty do których jeździmy podczas podróży. Niesamowite ułatwienie. Nie trzeba nastawić adresu, co nie jest takie łatwe przy transkrypcjach na angielski a niekiedy przy mapach Open Street Map nawet niemożliwe, tylko wybieram z listy, potwierdzam na mapie, że nie ma błędu i jazda. Śniadanie opóźniło się o dwadzieścia minut ale w sumie udało się wyjechać przed siódmą.
W bocznej stopce Andrzeja Suzuki odpadła właśnie stopka. Tak jakby w kostce się ułamała. Czyli została sama noga bez stopy. Ogromny kłopot. Bo na centralkę z powodu ciężaru nie postawi się w drodze. A nawet jeśli, to na chwilę trzeba oprzeć na bocznej, która wbija się teraz w ziemie jak gwóźdź.
Jedziemy wolno bo spore dziury. Nigdzie nie ma butelek z benzyną. Na razie nie potrzeba, ale jesteśmy czujni. Jest niedziela rano i może przez to. W każdym razie po drodze widzę jakiś otwarty mały warsztat i podjeżdżamy. Pytam czy jest spawarka i okazuje się że jest. Andrzej sam sobie spawa a ja przy okazji kupuję dziesięć litrów paliwa. Już spokojniejsi jedziemy dalej. Widoki są pustynne a droga wyboista. Ale prace drogowe ciągle trwają, więc trzeba pochwalić i powiedzieć, że za kilka lat ta droga będzie bardzo dobra. Jest też odcinek znakomitej autostrady, przez około sto kilometrów. Na tym właśnie odcinku nasze motocykle pożerają chyba z 7 litrów na sto lub więcej, jadąc 100 km/h lub mniej. To słabe paliwo znika w oczach a zawory dzwonią. Udaje nam się dokupić po drodze paliwa do pełna, ma chyba 80 oktanów a płacimy drogo. W pewnym momencie silnik tak słabo pracuje i dzwoni, że postanawiam przełączyć mapę zapłonu na inną, dla niskich oktanów. Robi się to u mnie zmieniając kostkę w skrzynce pod siedzeniem (trzeba mieć drugą). Zmiana ogromna na lepsze. Dzwonienie zaworów przesunęło się znacznie. A Andrzej nie ma oktano korektora i się męczy.
Dojeżdżamy do Chiwy. Kierujemy się do hotelu Szeherezada. Miejsca są, cena 50$ za pokój. Lokalizacja doskonała. Są też nasi znajomi z Włoch. Witamy się i od razu zaczynamy walkę o paliwo. To jest chore. Dwie pierwsze godziny w pięknym starym mieście zmarnowane na organizowanie benzyny i to z pomocą właściciela hotelu. I teraz w łazience stoją i śmierdzą baniaki.
Miasto jest ładne. Dużo mniejsze niż Buchara i cichsze. Wszystkie atrakcje wewnątrz murów starego miasta. Chodzimy dobrą godzinę. W końcu wracamy by odpocząć a po kolejnej godzinie wspólnie idziemy na kolację. Kolacja bardzo udana. Tradycyjnie szaszłyki i piwo, ale tym razem naprawdę smaczne.
My jutro śpimy do oporu a Walter z Sylwią jadą z powrotem do Buchary i dalej do Biszkeku, skąd odlatują do domu. Mogli by wracać inną drogą, ale już wie gdzie po drodze tankować, więc będzie wracał tą samą. Sami oceńcie. Co „oni” spieprzyli w tym kraju, że powstała taka sytuacja z benzyną. Jest olbrzymi czarny rynek, zajmuje się tym tysiące osób. Ja zapamiętam, że to właśnie jest największą atrakcją turystyczną Uzbekistanu. Starożytne miasta, to przy tym „pikuś”.
Walter to niesamowicie doświadczony podróżnik motocyklowy. Był niemal wszędzie. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Podaję link do jego strony, gdzie można kupić książkę jego autorstwa:
Spawnie i tankowanie przy okazji | Welding and refueling at the same time
Na pytanie o benzynę, w Uzbekistanie odpowiadają: stacji u nas dużo. Tylko po co? | The answer to the question about petrol in Uzbekistan: we have many stations. But what for?
Klasyczny obrazek, wszyscy się na nas patrzą. Czuję się jak w zoo | A classic picture, everybody stares at us. I feel like in a zoo
Okolica raczej pustynna | The area is rather desert
Nasz hotel – polecam | Our hotel – it has my recommendation
Day 51
479km, Bukhara – Khiva
The day started at 5:15a.m. We wanted to eat breakfast at 6a.m. (we ordered it before) and set off when the sun didn’t heat. Today we’re going to enter desert areas so we must avoid the sun as far as it’s possible.
I set my navigation to lead us to Scheherazade Hotel in Khiva because the Italians were supposed to stay there and we like their company. What’s interesting, my Garmin has almost every object we visit during our journey in its database. An incredible convenience. We don’t have to enter any addresses, what’s not easy in case of English transcriptions or even impossible in case of Open Street Maps, we just select the name from the list, confirm on the map that there’s no error and go there. The breakfast was 20 minutes late but we managed to leave before 7a.m.
The side foot in Andrzej’s Suzuki tore off as if it broke off in the angle. So only a leg remains, without its foot. A great problem. During the ride it can’t stay in central position because of its weight. And even if will manage to do it somehow, he must rest on the second side foot for a moment but it gets into ground like a nail.
We’re riding slowly because of the holes. Nowhere can find bottles with petrol. We don’t need them so far but we’re careful. It’s Sunday morning and maybe this is the reason. Anyway, I see a little repair garage by the road, it’s open so we go closer. I ask about a welding machine and they have it. Andrzej is welding the part on his own and I’m buying 10 liters of petrol by the way. We are riding further being calmer. The views are desert and the road is full of holes. But road works continue so we must praise them and say that in a few years the road will be very good. There is also a section of great highway, 100km long. On this section our motorcycles consume approximately 7l per 100km and are riding 100km/h or less. This poor petrol disappears quite fast and our valves start ringing. We manage to buy petrol by the road and our tanks are full now, probably it’s 80-octane but we pay much. At one moment the engine works so badly and rings that I decide to switch its ignition map for the type which is the best for low-octane petrol. I perform it by changing a cube in the box under my seat (I must have another one). A great change for the better. The ringing of valves shifted significantly. And Andrzej doesn’t have the corrector of octane rating and is getting tired.
We’re near Khiva and are heading for the Scheherazade hotel. They have rooms, the price is 50$ for one. Its location is perfect. Our friends from Italy are also here. We greet each other and at once start the fight for petrol. It’s silly. The first two hours in the beautiful city wasted for getting petrol – and what’s more, with a help of the hotel owner. Now barrels are in the bathroom and stink.
The city is nice. Much smaller than Bukhara and more peaceful. All attractions are located within walls of the old town. We are walking for about one hour. At last we come back to rest and after the next hour go to eat a supper together. It’s very pleasant. Traditionally shashliks and beer but now the food is really tasty.
Tomorrow we will sleep as long as we want to and Walter and Silvia will go back to Bukhara and then to Bishkek where they have a flight back home. They could choose a different way but he has already known the places where he can refuel so decided to ride the same way. Judge it in your minds. What “they” have done in this country that such a situation with petrol has occurred. There is a huge black market involving thousands of people. I remembered it as the biggest tourist attraction in Uzbekistan. The ancient cities seem tiny in comparison with it.
Walter is an incredibly experienced motorcycle traveler. He’s been almost everywhere. I hope that we will meet again.
The link to his website, where you can buy his book, is below:
http://www.walterramperti.com