Archiwum kategorii: Z Buenos do Rio 2019

Z Buenos Aires do Rio de Janeiro

W planach fajny wyjazd. W dwa tygodnie mamy zamiar odwiedzić cztery duże miasta Ameryki Południowej: Buenos Aires – stolicę Argentyny, Montevideo – stolicę Urugwaju, Sao Paulo oraz Rio de Janeiro w Brazylii.

Na każde miasto przypada 3-4 dni. Jak zwykle mało czasu. Nic na to nie poradzę. Póki pracujemy zawodowo, zawsze będzie trzeba mieścić się w kilku tygodniach. A tak pięknie by było mieć kilka miesięcy na zwiedzanie.

Z Warszawy, przez Rzym, lecimy do Buenos. Stamtąd statkiem płyniemy do Montevideo, dalej samolotem do Sao Paulo i autobusem do Rio de Janeiro.

Startujemy w poniedziałek!


[Aktualizacja]

Do poniedziałku dwa dni. Spokój i dużo czasu na spakowanie. W planach jeszcze jakieś zakupy i spotkania. Nie można popadać w lenistwo, lecz pośpiech jest zbędny. Do czasu. Otóż Alitalia przesyła sms a zaraz potem email, informując że lot do Rzymu został odwołany i celem podjęcia dalszych kroków należy się zgłosić do pośrednika, u którego kupowało się bilety. Co za informacja!

Dzwonię to eSky, gdzie kupowałem bilety i przedstawiam problem. Żadnych zmian w swoich systemach nie widzą i umawiamy się, że oddzwonią jak dowiedzą się o co chodzi. Wracam do pracy ale po kilku godzinach dzwonię do Alitalia. Dowiaduję się, że przyczyną jest strajk personelu, zaplanowany na dzień naszego wylotu. Najgorsze jednak jest to, że nie tylko z Warszawy do Rzymu ale także z Rzymu do Buenos Aires, samolot został odwołany.

Firma proponuje wylot trzy dni później. To jest nie do przyjęcia. Biorąc pod uwagę nasz plan, to będziemy wtedy płynąć do Urugwaju. Badam inne możliwości. Jest szansa aby lecieć jutro, czyli dwa dni przed planowaną datą. Zostały ostatnie 4 miejsca w samolocie. Decydujemy się na to. Trochę szaleństwo, ale lepsze zyskanie dwóch dni niż utrata czterech.

Wieczór i początek nocy upływa na praniu i pakowaniu, żeby o dziewiątej rano następnego dnia wyruszyć na lotnisko na samolot do Rzymu.

https://www.alitalia.com/en_it/fly-alitalia/news-and-activities/news/info-strike-25-november.html

Dzień 1 Warszawa-Rzym-Buenos Aires

Rzym

W Rzymie mieliśmy do dyspozycji cztery godziny na samo zwiedzanie. Cała przesiadka liczyła siedem godzin.

Byliśmy bardzo zadowoleni, że możemy pochodzić po mieście a do tego pogoda była bardzo sprzyjająca.

Oczywiście tylko same hity można odwiedzić. Zatem zaczęliśmy od dworca Termini, gdzie wysiedliśmy z autobusu. Przeszliśmy do Koloseum a następnie do Forum Romanum.

Krótkie spojrzenie na wilczycę karmiąca Remusa i Romulusa, na Kapitolu.

Fontanna Ditrevi i spacer do Watykanu.

A stamtąd już metrem ze stacji Ottaviano ponownie na Termini i powrót na lotnisko Fiumicino.

Na lotnisku odebraliśmy nasze dwa bagaże, płacąc €20 i spokojnie przeszliśmy całą odprawę.

Do samolotu wszedłem już przebrany za typowego turystę, czyli w szortach i z dmuchaną poduszką rogalem, przydatną na długim piętnastogodzinnym locie.

Lot

Lot nie należał do najbardziej komfortowych. Samolot Boeing 777 był już nadgryziony zębem czasu ale także był wypełniony na 100%. A to przez zbliżający się strajk, który i nas przecież dotknął i kazał wyruszyć dwa dni wcześniej.

Za to obsługa bardzo dobrze sobie ze wszystkim radziła a picia i jedzenia nie zabrakło.

Na to wszystko nakłada się jeszcze to, że nie siedzieliśmy z Anią obok siebie i że nasze miejsca były „środkowe”. To najgorsza pozycja, bo trudno wyjść gdy sąsiad zasnął i nie reaguje na subtelne znaki.

Akurat ja tak trafiłem, że moje dwie sąsiadki były Rosjankami. Czysty przypadek bo nie leciały razem. Jedna mieszka w Buenos i wracała z Moskwy od rodziny do domu do męża. Druga natomiast dołączała do grupy gdzie z Buenos startowali do Patagonii i do Ushuaia. Odświeżyłem swój rosyjski.

Buenos Aires

Po wylądowaniu, na lotnisku w pierwszej chwili odniosłem bardzo dobre wrażenie. Przestronnie, widno, logicznie i mało ludzi.

Mało ludzi było dlatego, że wszyscy stali w mega kolejce do odprawy paszportowej.

Było wifi, bo gdyby nie to, to półtorej godziny oczekiwania byłoby wiecznością.

Po odprawie jeszcze kilka wyzwań. Wymiana dolarów na Peso i kupno karty miejskiej. Też w sumie godzinka zeszła na to.

Następnie oczekiwanie na autobus komunikacji miejskiej i aż półtorej godziny jazdy do centrum. Autobus jechał przez całą okolicę Buenos Aires i miał mnóstwo przystanków. No ale warto było nim jechać, bo sporo zobaczyliśmy, a to by „uciekło” jadąc najszybszą trasą

Na te dwa dodatkowe dni nie chciałem brać standardowego hotelu. Wpadł mi w oko taki domek stanowiący nadbudówkę innego budynku, w samym centrum miasta. Trzecie piętro i do tego mały tarasik. Oczywiście łazienka i mała kuchnia wewnątrz. Wynająłem i widzę, że chyba warto było. Zobaczymy jak w nocy.

Póki co zmorzył nas sen, bo ostania normalna noc to była dwa dni temu. Od tego czasu prawie nie spaliśmy.

Wieczór

Wyszliśmy coś zjeść. Nieopodal jest targ. Tam chwilę pochodziliśmy i wybraliśmy miejsce gdzie zjemy.

Mercado San Telmo

Mięso z grilla z cebulą i żółtym serem. Robione na naszych oczach. Pyszne. Do tego piwo. Łagodne i smaczne

Po drodze jeszcze trafiliśmy na targ uliczny. Nie gustuję, ale z chęcią zobaczyłem co tam mają na straganach.

Na sam koniec dnia poszliśmy do doków. Nowa architektura. Czysto, nowocześnie i bardzo europejsko.