Archiwa tagu: Пенза

Dzień 6 (Penza – Droga M5)

540 km. Penza – Droga M5

Zastanawiałem się dziś czy Rosjanie jeżdżą źle. Mój towarzysz podróży – Andrzej, ma złe zdanie o kierowcach rosyjskich. Dziś przez wiele godzin obserwowałem i starałem się wydać opinię. Otóż w mojej opinii jeżdżą dobrze, albo nawet bardzo dobrze. O co więc chodzi? Mianowicie nie przestrzegają głównie dwóch znaków drogowych. Znaki takie jak linia ciągła, oraz zakaz wyprzedzania nie istnieją dla nich. Inne znaki już raczej tak, ale te dwa pierwsze nie. Jak tak obserwowałem Rosjan za kółkiem, to doznałem olśnienia – ja to przecież znam, kto tak jeździ, zaraz, zaraz… Polacy. Teraz też, ale zwłaszcza w latach 80-90. Dobrze pamiętam tamten styl, gdyż sam zaczynałem wtedy jeździć. Na czym to polega w mojej opinii u Rosjan? Ano nie ma autostrad i wszyscy jadą dwupasmówką. Jadą 50 letnie strucle za 500 złotych a obok Mercedesy AMG za grubo ponad milion złotych. Poza tym panuje kult SUVa, a drogi są niekiedy fatalne, zatem terenówki jadą szybko bez problemu a reszta jedzie wolno, żeby nie rozwalić zawieszenia. Do tego wszechobecne, niekończące się ilości ciężarówek. Jak mrówki faraona, jedna za drugą, z całego świata. To do nich należy droga i one wyznaczają tempo jazdy. Nie ma ciężarówek, to jedzie się szybciej, w przeciwnym przypadku czekamy na moment do ataku, czyli wyprzedzania. W takich okolicznościach, gdy do jednego wora wrzucono „jastrzębie” i „myszy”, to musi dojść do bójki. I tak się dzieje: wyprzedzanie na trzeciego, w ostatniej chwili, na milimetry, po ciągłej, na zakręcie, po przystanku. Ale z perspektywy doświadczonego kierowcy oceniam, że robią to dobrze technicznie, wypadku (oprócz jednego z innej przyczyny) nie widzieliśmy. Na krótkich odcinkach autostrady jakie mieliśmy okazję pokonać, wszystko wraca do normy, kanalizuje się ruch szybki i wolny na swoich pasach i człowiek czuje się jak w Polsce. Potem znowu jeden pas i od nowa nierówna walka na konie mechaniczne.

Poza tym dzień minął całkiem przyjemnie. Kilometry mijały, słońce świeciło. Jesteśmy już 2 godziny do przodu w stosunku do Polski. A jutro dojdzie kolejna trzecia godzina. To dodawanie godzin to fajne doświadczenie, ale psuje rozkład. Godziny zmieniają się na granicach „oblasti”. Mój Garmin radzi sobie z tym i przelicza czas dojazdu już z uwzględnieniem przesunięcia.

Realne przeloty dzienne to niestety tylko 400-500 km. Liczyłem na więcej ale to spore ryzyko, więc nie szarpiemy się. Poza tym jesteśmy na wakacjach i nie można o tym zapominać. Jutro pogoda znowu słaba. Dojedziemy tylko do Ufy. A to już przedsionek Syberii. Jako fan F1 dodam, że Ufa to miasto z którego pochodzi Danił Kwiat. Dziś jechaliśmy przez miasta Togliatti i Samara, tu produkowane były i chyba nadal są samochody Samara. I faktycznie jest ich tu zatrzęsienie, nawet takie jakich nigdy w Polsce nie widziałem.

Mijaliśmy przez ostatnie dni sławne rzeki Don, Surę, Wołgę, chcieliśmy się zatrzymać, porobić zdjęcia w jakichś punktach widokowych – nie ma. Pozostaje tylko to co zapamiętaliśmy. Kompletnie nie przykładają wagi do takich drobnych rzeczy. Owszem pomnik Lenina stoi, ale żeby parking zrobić przy moście, „niet”.

Przydrożne KAFE w którym dziś jedliśmy pyszny obiad
Przydrożna KAFE w którym dziś jedliśmy pyszny obiad | A roadside KAFE where we had a delicious dinner today

 

Autentycznie pyszne. Zdjęcie nie oddaje smaku. Mniam.
Autentycznie pyszne. Zdjęcie nie oddaje smaku. Mniam. | Authentically delicious. The photo can’t transfer this smell. Yummy.
Nawet w takiej dziupli internet free. Kibla nie ma jak trzeba, ale sieć być musi.
Nawet w takiej dziupli internet free. Kibla nie ma jak trzeba, ale sieć być musi. | Even in this shed the Internet is free. The loo is a total mistake but there must be the net.
Polak kierowca TIRa spotkany na stacji. Pozdrawiamy i dzięki za pogawędkę. Szerokiej drogi do Kazachstanu z ładunkiem Coca-coli.
Polak kierowca TIRa spotkany na stacji. Pozdrawiamy i dzięki za pogawędkę. Szerokiej drogi do Kazachstanu z ładunkiem Coca-coli. | Polish lorry driver met at one petrol station. Best regards and thank you for a talk. Travel light on your route to Kazakhstan with Coca-Cola transport.

06

 


Day 6
540km. Penza – M5 Highway

Today I wonder whether Russians are poor drivers. My companion Andrzej doesn’t have good opinion about them. I had observed them for many hours and tried to develop my own point of view. I think they are not bad. They even do it very well. So what’s going on? The problem is that Russians don’t obey particularly two traffic regulations. The signs like continuous line and prohibition of overtaking don’t exist for them. Other signs are rather obeyed but these two are not. When I was observing Russian drivers I had a revelation – I know this manner of driving! Other people who do it in the same way are… Poles. Even nowadays but it was especially visible in the 80-s/90-s. I remember very well that style because I started driving in those days. What does it consist of? In my opinion Russians don’t have highways and everybody drives on the same dual carriageway. 50-years old junks for 500 zlotys are going along with Mercedes AMG costing over 1 million. Apart from that, they have a cult of SUVs while roads are sometimes dreadful. That’s why SUVs are riding fast and without problem but other vehicles do it slowly because nobody wants to damage his suspension. In addition lorries are everywhere. Like pharaoh ants, one by one, from all over the world. If for a moment there is none of them on the road you can ride faster. Otherwise you are waiting for a moment to attack, to overtake them. In such circumstances, when hawks and mice are inside the same bag, brawls are inevitable. And so it happens: overtaking two or more cars in a row, at the last moment, millimeters from crashing another car, on continuous line, on bends, after stops. But from the perspective of an experienced driver I must judge that they do it technically well, we hadn’t seen an accident (except one caused by other circumstances). On short sections of highways which we had an occasion to pass everything went back to normal. Fast traffic canalized, slow traffic had its lane and you could feel like riding in Poland. Then one lane again and the next unequal fight using horsepower of engines.             

Apart from that the day was quite pleasant. Kilometers passed, the sun was shining. We are almost 2 hours ahead of the time in Poland. And tomorrow it will be even 3 hours. This addition of hours is a great experience but spoils our schedule. The hours change on the borders of oblasts. My Garmin copes with this effect and counts time of the travel including the difference.

Unfortunately actual daily rides are only 400-500km long. I expected more but it’s a big risk so we don’t try longer journeys. Besides that we are on our vacations and we can’t forget this. Tomorrow the weather is going to be bad again. We will reach only Ufa. It is a gateway to Siberia. As a fan of F1 I must add that Ufa is the city where Daniil Kvyat comes from. Today we passed the cities of Togliatti and Samara where cars of the same name were and probably still are produced. In fact there were many of them, even models I hadn’t seen in Poland.

During the recent days we passed the famous rivers of Don, Sura and Volga. We wanted to stop and take some photos in any viewpoint but there is nothing like that. Remain only the pictures we remembered. They completely don’t pay attention to such small things. Lenin memorial stands, of course, but it’s not necessary to build a parking near the bridge, niet.

 

 

Dzień 5 (Woroneż – Penza)

540 km, Woroneż – Penza

Jeśli chodzi o dzisiejszą podróż, to nie ma właściwie o czym pisać – jednostajny, płaski krajobraz. Droga gęsta od TIRów. I tak cały czas. Ciągłe wyprzedzanie ciężarówek, i ciągłe wyprzedzanie nas przez inne szybko jadące samochody. Dookoła soczysta zieleń, lasy, pola, łąki, wszystko bezkresne. Kilka razy pokropiło, trochę powiało, ale ogólnie pogoda znośna. Z ciekawszych rzeczy, to widzieliśmy po raz pierwszy innego podróżnika na motocyklu (GS 1200). Najpierw widzieliśmy sam motocykl zaparkowany przy jakiejś restauracyjce, a potem on nas mijał, gdy byliśmy na stacji – zatrąbił ale nie zatrzymał się. Więcej się nie widzieliśmy. Poza tym nie ma motocyklistów, wcale.

Rano w Woroneżu, przed wyjazdem, poszliśmy do pobliskiego salonu telefonii komórkowej. Bez problemu za 300 RUB kupiłem kartę do Internetu z limitem 3 GB. Musiałem podpisać umowę a wcześniej dać paszport, który został zeskanowany i zapewne powędrował do „służb”. Zawsze to bezpieczniej mieć własne źródło sieci niż czekać na hotelowy internet. Aczkolwiek w dzisiejszych czasach „nawet” w Rosji sieć jest dostępna na każdym kroku, w każdej restauracji.

Zakupiliśmy dziś także na ulicy kwas do picia. Sprzedawany z beczek na zasadzie jak dawniej u nas były saturatory z wodą z sokiem. Tutejszy kwas różni się nieco od polskiego, dostępnego w butelkach. Ten jest o wiele mniej słodki i nie jest klarowny. Mnie bardzo smakował. Koszt 24 RUB za 0,2 L.

Klasyczne "KAFE" po drodze
Klasyczne „KAFE” po drodze | One of the classic “KAFE” by the road
Andrzej dotankowuje po drodze, bo nie ma naszych ulubionych stacji Lukoil lub TNK
Andrzej dotankowuje po drodze, bo nie ma naszych ulubionych stacji Lukoil lub TNK | Andrzej refuels on the way because we didn’t spot our favorite stations of Lukoil or TNK
Oto nasze przenośne Wi-Fi TP-LINK M5360
Oto nasze przenośne Wi-Fi TP-LINK M5360 – cichy bohater wyprawy | This is our portable Wi-Fi TP-LINK M5360 – the unsung hero of our journey
Uchylając nieco "kuchni" - tak wygląda przeważnie stanowisko pracy piszącego te słowa
Uchylając nieco „kuchni” – tak wygląda przeważnie stanowisko pracy piszącego te słowa | This is how looks normally the worksite of the man writing these words

05

 


Day 5
540km, Voronezh – Penza

There is nothing to write about our today’s journey – it was a monotonous, flat landscape. The road was full of lorries. And so went on our time. Overtaking other vehicles constantly and being overtaken by fast cars. Forests, fields and meadows around us, all vividly green and endless. Sometimes it rained, the wind blew for a moment but generally the weather was tolerable. The only interesting thing was the fact that we saw another traveler on his motorcycle (GS1200) for the first time. We spotted the motorcycle at first, it was parked next to a restaurant, then he passed us when we were at a petrol station – he beeped but didn’t stop. We haven’t seen him no more. There were no motorcyclists at all apart from that one.

In the morning in Voronezh, before setting off, we went to a salon of local mobile telephony nearby. I bought an internet card with 3GB limit without any problem. I had to sign an agreement and give my passport before that, so they could scan it and probably deliver it to the “services”. It is always safer to have my own source of the Internet than to wait for a hotel web. However, nowadays “even” in Russia the Internet is available everywhere, in every restaurant.

Today we also bought kvass. It is sold from barrels, in a way similar to our old aerators with water and juice. Local kvass is a bit different from the Polish which is available in bottles. It is much less sweet, not clear and costs 24 RUB for 0,2l.