Archiwa tagu: Tosontsengel

Dzień 27 (Tosontsengel – Numrug)

95 km, 21 km za Tosontsengel – Numrug

Słabo nam idzie. Kryzys jest. Przebiegi dzienne poniżej stówy to dramat dla planu wyprawy. Problem w tym, że Suzuki Andrzeja w tej konfiguracji i na tych drogach jedzie 20 kmh a na piasku (zaspach piachu), którego tu jest pełno, jest tak wywrotne jak na lodzie. Już nawet nie liczę wywrotek. Jedna z nich przygniotła mu nogę co dodatkowo pogarsza i tak złą sytuację i psychiczną i fizyczną. Andrzej jest w złej formie psychicznej. Musimy dojechać do Ulaangom i tam solidnie odpocząć.

Jeśli chodzi o mnie to mam się dobrze i fizycznie i psychicznie. Gleb nie zaliczam. Chciałbym aby to było dzięki moim umiejętnościom ale prawda leży raczej w systemach telelever i paralever mojego BMW. Dwa motocykle i dwa różne światy.

To co tu się dzieje z motocyklami można określić jako tortury.

Wszystko zmieni się gdy dotrzemy do asfaltu, czyli pojutrze. Potem jeszcze czekają nas stepy przed granicą rosyjską. Mało się skupiamy na podziwianiu przyrody, która jest prawdę powiedziawszy monotonna acz wspaniała oczywiście, tylko na tym żeby wyrwać się do cywilizacji.

Mnie Mongolia ani Mongołowie nie urzekli. Są wścibscy, nie wychowani (ponieważ są bardzo bezpośredni). Dotykają, zaglądają, nie pytają o zgodę. Taka kultura, rozumiem, ale nie podoba mi się. Miasta raczej brzydkie, słaba komunikacja, ruch samochodowy duży, styl jazdy, że pożal się Boże. Poza miastami drogi iluzoryczne. Nomen omen daleka droga przed tym krajem jeszcze.

Jedną rzecz muszę uzupełnić. Na stepie spotkaliśmy się z autentyczną pomocą i zainteresowaniem, nie wynikającym z chęci zobaczenia motocykla ale z wiedzy, że step to nie przelewki. Gdy odpoczywaliśmy to praktycznie zawsze ktoś się zatrzymywał, uchylał okno i pytał czy są problemy. Ok, wodę macie, mamy, to szerokiej drogi. Raz woda była na ukończeniu i powiedzieliśmy, że z wodą krucho. Dostaliśmy trzy butelki, oczywiście bez zapłaty. Widać w tym stepową tradycję.

IMG_4175Sweet  focia nogi Andrzeja. Bez względu na wygląd była wtedy bardzo bolesna | A photo of Andrzej’s leg. It hurt him a lot apart from its appearance

IMG_4138 IMG_4140 IMG_4141 IMG_4149 IMG_4150 IMG_4151 IMG_4152Takimi drogami jechaliśmy. Jest trudno. Upał. Piach | We rode on such roads. It’s hard. The heat. The sand

IMG_4156 IMG_4154 IMG_4153Odpoczynek. Jedzenie. A ja nawet cygaretkę waniliową | A rest. Our meal. I even have a vanilla cigarette

IMG_4159Jezioro Telmen | Lake Telmen

IMG_4162 IMG_4168Zawsze gdy traciłem Andrzeja z oczu lub odwrotnie, jeden czekał na drugiego. Ja tu czekam i robię sobie cień aby wytrzymać | Every time I lost the sight of Andrzej or he lost me, one of us waited for the other one. On this photo I’m waiting and making a shade to stand the heat

IMG_4170Wreszcie Numrug | Numrug at last

IMG_4171 IMG_4172Może nieestetyczne ale tak wygląda moje posiniaczone  ramię od asekurowania przy przekraczaniu strumieni i podnoszeniu motocykla oraz tak wyglądają moje palce, pomimo największych starań aby zachować estetykę. Niestety po tylu dniach w rękawicach efekt jest jaki jest | Maybe it’s not esthetic but this is how my bruised arm looks like. The result of crossing the streams and lifting my vehicle. The view of my fingers, despite my biggest efforts to keep the esthetics. Unfortunately you can see the effect of wearing gloves for many days

2324

 


Day 27
95km, 21 km west of Tosontsengel – Numrug

Our scores are poor. We have a crisis. Daily progresses are below 100 km and this is a kind of drama for our plan. The problem is that Andrzej’s Suzuki, in such configuration and on these roads, rides 20 km/h on the sand (dunes), which is everywhere, and is very unstable, like on ice. I stopped counting the falls. In one case his leg was crushed by the motorcycle what makes our poor physical and mental situation even worse. Andrzej is in bad mental condition. We have to reach Ulaangom and rest there for a while.

I am fine, both physically and mentally. I don’t have falls. I wish I could say that it is because of my abilities that I haven’t got them yet, but the fact is that I have telelever and paralever systems in my BMW. Two motorcycles and two different worlds.
What happens here to the motorcycles can be compared to tortures.

Everything is going to change when we will reach the asphalt. It will take us two days. Then we’re going to pass through the steppes before the Russian border. We don’t focus on the nature. To be honest, it is monotonous but awesome at the same time. Our goal is to reach the civilization.

Mongolia and Mongols didn’t fascinated me. They are nosy, ill-mannered (because they are very straightforward). They touch you, peep, don’t ask for your permission. This is their culture, I understand it but don’t like it. Cities are rather ugly, the communication is poor, the car traffic is big, their style of driving – lamentable. Except the cities, the roads are illusory. They’ve got still a lot to do.

I must add one observation. On the steppe we found a true help and interest not resulting from the willingness of seeing our motorcycles but coming from the knowledge that the steppe is not friendly. During our rests always somebody stopped, opened the window and asked us about any problems. Do you have water? Yes, we do. Ok, goodbye. Once our water was going to run out and we told one man that we have a problem. We received three bottles. Of course for free. This is the steppe tradition.

Dzień 26 (Ikh-Uul – Tosontsengel)

64 km, Ikh-Uul – 21 km za Tosontsengel

Zakończyliśmy dzień już o 16 lokalnego czasu, po przejechaniu nieco ponad 60 km (w osiem godzin z przerwą na obiad) i pokonaniu dwóch małych strumieni. Andrzej stracił kondycję. Rano tylko krótko po wschodzie słońca jest przyjemnie, zaraz potem żar. Staramy się bezwzględnie przestrzegać nawadniania. Zawsze mamy minimum 3 litry wody na głowę i uzupełniamy w każdej wiosce. A jednak wyjechaliśmy na takie obszary, że słońce było nie do wytrzymania. Do tego był kopny piach. Andrzej zaliczył glebę w tym piachu a za jakiś czas drugą. I widzę po oczach, że z chłopem jest źle. Żar się leje, cienia nie ma, zmoczył kominiarkę wodą, posiedział trochę i ruszyliśmy, ale za jakiś czas zgłosił, że to koniec na dziś i musi solidnie odpocząć. Może ma też znaczenie, że jesteśmy na 2000 npm.

Poza tym pojawiły się w Suzuki luzy i stukania w przednim zawieszeniu. Ja widzę a Andrzej potwierdza, że jego motor nie prowadzi się dobrze. Jego prędkość bardzo spadła na offroadzie. Wcześnie mogliśmy jechać max 40 a teraz on może połowę tego.

Po raz pierwszy zaczynam poważnie rozważać modyfikację dalszej trasy. Narasta opóźnienie w stosunku do planowanego kalendarza. Na razie jednak musimy się wydostać z tego kraju.

Upał o którym marzyłem w końcu jest i bardzo dobrze, ale drogi stały się przez to piaszczyste, motocykle nam się zakopują. Opony Continental TKC80 są bezcenne ale nie pogniewał bym się za jeszcze bardziej crossowe. Mnie przy małej prędkości grzeje się motor, ale tylko raz, gdy musiałem się awaryjnie zatrzymywać żeby go ostudzić. Motul 7100 ester robi teraz potężną pracę.

W każdym razie po drodze napotkaliśmy jakieś zabudowania i tu się zatrzymaliśmy. Sam pokój bez łóżek. Gdyby nie to że Andrzej był na 'tak’, i że to pomieszczenie trzymało chłód, to wolałbym namiot.

Ani wody ani toalety nie ma, ani łóżek. W sumie nie wiem za co tu płacić. Chyba chyba za ten chłód.

IMG_4113W taką drogę zaraz ruszamy. Świta dopiero | This is our today’s road. The sun is still rising

IMG_4118 IMG_4125 IMG_4130W czasie jazdy | During the ride

IMG_4128Odpoczynek | The rest

 

IMG_4121Wjazd do miasta | The entrance to the city

IMG_4131

IMG_4122Po drodze lokalny napój, czyli mleko z solą i jeszcze czymś. Nic innego nie było w tym zajeździe. W tle widać typowe dla rejonu łóżka, gdzie można poleżeć lub pospać w czasie przerwy | A local beverage, milk with salt and something else, bought by the road. We couldn’t have nothing else in this inn. In the background you can see the beds typical for this region where you can lie down and sleep during your break

IMG_4132

IMG_4136 IMG_4133Nasz domek w widoku od tyłu i nasz pokój za miastem | Our tiny house from the rear and our room outside the city

 

 


Day 26
64 km, Ikh-Uul – 21km west of Tosontsengel

We’ve already ended this day at 4 p.m. of local time after riding slightly above 60 km (it took us eight hours including one break for a dinner) and crossing two little streams. Andrzej lost his form. The weather is pleasant only for a moment after the sunrise and immediately turns into the heat. We try to absolutely obey our hydration plan having 3 liters of water per person and refilling our supplies in every village we pass through. However, we entered the lands where the sun was unbearable. And the awful sand. Andrzej fell down on it twice. I see that he’s in bad condition. The heat is terrible, no shade, he soaked his balaclava in water, rested a bit and we set off but after some time he said that it was enough for today and had to rest properly. Maybe it results from the altitude of 2000m above the sea level.

Besides these problems we noticed clearances and rattles in the front suspension of the Suzuki. I can see them and Andrzej confirms that his vehicle rides badly. Its speed decreased very much on the off-road. We could ride max. 40 km/h before while now our speed is only a half of that at best.

This is the first time when we seriously think about modifying the further route. Our delay in relation to the schedule is increasing. So far, we must get out of this country.

The heat I dreamed of is here at last and I’m glad but the roads became sandy and our motorcycles get stuck. The Continental TKC80 tires are priceless but I would be grateful if I had something more motocross. My vehicle starts to heat up when the speed is low but only once I had to stop to cool it down. Motul 7100 ester does great job now.

However, we spotted some buildings during the ride and decided to stay here for the night. A room without beds. If Andrzej didn’t accepted it and the room kept cool, I would prefer sleeping in the tent.

No water, no toilet, no beds. I don’t know what I should pay for. For the chill probably.