Dzień 8 Irazú Volcano, Cartago

Dziś wycieczka do parku narodowego.

Wulkan leży niedaleko miasta Cartago a to miasto leży niecałą godzinę drogi od San Jose. Cartago to dawna stolica Kostaryki i jej najstarsze miasto.

Z centrum odjeżdża autobus. Jadę.

Jedzie się dwie godziny. Do Cartago bez zatrzymywania, a potem jedzie się bardzo krętą i stromą drogą i przystanki są co chwila, gdyż zabieramy w górę lokalesów.

Wjeżdża się aż ponad chmury. Świetne widoki ale też robi się chłodniej.

Dojeżdżamy na miejsce czyli parking. Mam dwie godziny dla siebie, jeżeli chcę wracać tym autobusem. Pięknie tu jest, choć mogło by być więcej do zwiedzania lub nieco groźniej. Najpierw idzie się ścieżką nad wulkanem, potem wraca płaskowyżem a następnie można iść na punkt widokowy. Droga na ten punkt choć łatwa jest bardzo męcząca z powodu rzadkiego już powietrza na wysokości prawie 3500 mnpm. Przypomina mi się specyficzne zmęczenie jakie przeżywaliśmy z moim przyjacielem Andrzejem z Mysłowic w Pamirze.

Załączam dużo zdjęć. Taka ładna pogoda nie jest tu standardem. Tym bardziej się cieszę.

Potem jadę do Cartago. Zobaczę co słychać w mieście. To była stolica Kostaryki i jest kilka punktów, które warto zobaczyć. Poza tym, jestem głodny.

No i jestem. Zjadłem i zwiedzam. Uwagę zwraca Basilica de Los Angeles (Nuestra Señora de los Ángeles, Bazylika Matki Bożej od Aniołów). Ładna z zewnątrz ale wrażenie robi dopiero w środku. Jest piękna, drewniana. W taki jak dziś słoneczny dzień jest doskonale doświetlona. Widzę, że zwyczaj tu taki, że wierni idą na kolanach od wejścia do ołtarza, około 100 m.

Posiedziałem, podumałem i w drogę na dworzec, bo wracam pociągiem. Pociąg jak z westernów, jedzie i trąbi cały czas. Jedzie wolno i można spokojnie oglądać świat. Mam siedzące miejsce. Po godzinie jestem na dworcu w San Jose. Robię mini zakupy i wolnym krokiem wracam do hostelu.

Na koniec jeszcze taka uwaga, iż w Kostaryce wszystkie (chyba) ulice są jednokierunkowe.

Ponadto dla znających hiszpański, taki oto plakat, który u mnie wywołuje uśmiech.

I tak to właśnie dziś było. A jutro rano wyjazd do Nikaragui.