Wszystkie wpisy, których autorem jest Marcin

Dzień 5

Dziś był taki dzień na jaki czekałem od początku wyprawy.
Nareszcie. Piękna i dobra droga wśród lasów w słońcu. Lasy głównie bambusowe. Sporo wiosek po drodze ale nie są zatłoczone i fajnie się jedzie. Zresztą dziś tylko nieco ponad sto kilometrów.
Celem były wodospady Ban Gioc. Faktycznie jest to ładne miejsce. Byliśmy o zachodzie słońca aby mieć dobre światło.
Nieopodal na wzgórzu znajduje się świątynia buddyjska, z której widok jest przepiękny.

W czasie jazdy minąłem “sklep” przed którym wisiały kiełbasy. Pierwszy raz widziałem taki widok tutaj. Zatrzymaliśmy się żeby pogadać. Od słowa do słowa stanęło na tym, że zrobią nam obiad z tymi kiełbasami wieprzowymi, ryżem i sadzonym jajkiem. Spędziliśmy niemal godzinę na próbach dogadania się i wymianie uprzejmości. Super ludzie są w Wietnamie, przynajmniej my takich spotykamy.

W Ban Gioc zostajemy dwa dni. Odpoczniemy, zrobimy pranie, dłużej pośpimy. Jet lag już minął a wstajemy jak zawsze rano. Miejsce jest piękne i aż chce się tu odpocząć.

A po drodze też fajne zdjęcia zrobiłem.

Dzień 4

Przemieszczamy się na północ. Musze przyznać, że dziś nudny był dzień pod względem widoków. Droga tylko miejscami ładna a w większości duży ruch, wsie i miasteczka. Cały czas liczę na to, że wjedziemy w piękne rejony.

Świątynia przy granicy z Chinami
Pieczone kasztany i kawa mrożona

Zatrzymaliśmy się na noc w mieście Cao Bang. Poszliśmy na masaż. Dobra decyzja. Ja wyszedłem obolały ale jestem pewny, że to dobra prewencja.

Kolację zjedliśmy pyszną. Oczywiście w takiej ulicznej knajpce. Bardzo mi smakuje wietnamskie jedzenie.

Pozycja