Archiwum kategorii: Z Buenos do Rio 2019

Dzień 2 Buenos Aires

Ofiary jet lagu

Godzina 4 rano czasu lokalnego a my już obudzeni. Z praktyki wiem, że jakieś cztery dni zajmuje mi dostosowanie się do nowej strefy czasowej.

Wczoraj wieczorem zrobiliśmy zakupy, więc mamy kawę, mleko, i wszystko inne co potrzebne, nawet bułeczki i dżem.

Dopiero przed południem udaje się nam wyjść z hotelu. Nie ukrywam że jeszcze potem pospaliśmy a czas sobie leciał.

Jako stary kociarz mam oko wyczulone na te zwierzęta. A tutaj nie widziałem kota od przyjazdu. Jest sporo zadbanych psów prowadzonych na smyczy i widać, że cieszą się szacunkiem. A kotów brak. A warunki dla nich są przecież bardzo dobre. Gęsta zabudowa, płaskie zagospodarowane dachy są jak stworzone dla kotów.

Mam nadzieję, że koty są tu w ogóle znane! Trochę sobie żartuję, ale pamiętam z podróży w Mongolii, gdy nocowaliśmy na stepie koło mongolskiej rodziny i tam rozmawiałem z dziewczynką, która tam mieszkała i ona nie znała i nigdy nie widziała ani kury ani kota.

Dziś deszczowy dzień według prognozy i faktycznie pada. Nie jest to jednak taki deszcz aby nie wyjść na miasto.

Pożyczamy parasol i ruszamy. Idziemy do siedziby prezydenta Casa Rosada na Plaza de Mayo.

Następnie wchodzimy do Catedral Metropolitana de Buenos Aires.

Pijemy kawę w Cafe Martinez

Idziemy deptakiem Florida do Plaza San Martin. Odpoczywamy i podziwiamy fioletowe kwiaty na drzewach. Te drzewa rosną wszędzie w mieście a kwiaty zasypują chodniki. Te drzewa to Jakaranda mimozolistna

Stamtąd idziemy na cmentarz Cementario Recoleta. Przepiękna nekropolia. Nie można być w Buenos i nie odwiedzić tego miejsca.

Najbardziej znaną osobą tu spoczywającą jest Evita Peron. Żona prezydenta Argentyny Juana Perona. Działaczka społeczna i polityczna.

Wracamy na kolację w nasze okolice San Telmo. Zamawiamy sałatkę oraz danie mięsne a do tego butelkę wina z regionu Mendoza przy granicy z Chile.

Widzimy też kilka kotów, co mnie uspokaja.

Dzień 3 Buenos Aires

Zmieniliśmy hotel. Ten nowy jest w centrum. Nie ma niestety już tego klimatu co poprzedni. Poza tym nie mamy kuchni a korzystaliśmy z niej. Za to są śniadania. Jest więc dobrze.

Opuszczamy nasz domek na dachu

Głównym punktem dnia było zwiedzanie Państwowego Muzeum Sztuk Pięknych.

Nie powiem żebym jakoś przepadał za muzeami, ale z chęcią poszedłem tym razem.

Poniżej klasycy

Inne ciekawe obrazy

Byliśmy też świadkami ulicznego występu pary tanecznej. Pięknie im to wyszło. Tango!

Z praktycznych informacji: jeździmy metrem oraz autobusem.

Metro ma trzy linie i są dość krótkie. Autobusów jest mnóstwo. Za wszystko płaci się kartą miejską. Należy ją doładowywać aby mieć środki.

Do autobusu wchodzi się przednimi drzwiami i mówi kierowcy dokąd jedziemy a on ustawia stawkę w czytniku. Przejazd kosztuje około 1 zł.

Podróż metrem dla mnie jest męcząca. Wąskie perony. Duszno. Tłoczno. W wagonach zimno od klimatyzacji. Pełno żebraków „performersów” opowiadających historię swojego nieszczęścia lub śpiewających albo jeszcze w inny sposób próbujących zarobić.

Taksówek zatrzęsienie. Uber działa, ale nie korzystaliśmy jeszcze.