Archiwum kategorii: Mongolia 2015

Dzień 19 (Darchan – Ułan Bator)

241 km, Darchan – Ułan Bator

Rano wstałem w lepszej formie więc idzie ku dobremu. Wyspaliśmy się za wszystkie czasy. Normalnie wstajemy o godzinie 6 rano lokalnego czasu. Co daje odpowiednio północ lub 23 czasu polskiego. Często ja już jestem na nogach a moja rodzina jeszcze nie poszła spać i pogadamy sobie na czacie.

Trasa monotonna, chociaż widoki przepiękne. Ale na pewno mogą się znudzić po długim czasie. Ponieważ są powtarzalne, bardzo podobne do siebie. Krótko mówiąc step. W stepie rozproszone są jurty, niekiedy kilka obok siebie ale najczęściej samotnie. Zastanawiające co spowodowało, że akurat w tym a nie innym miejscu stoją. Widać pasące się kozy, krowy i chyba owce. Doglądają ich chłopcy na koniach. I to robi wrażenie. Tego się często w naszych rejonach nie widzi. Mam na myśli jeźdźców. Zwierzęta potrafią paść się po obu stronach drogi i zdarza się, że przechodzą na drugą stronę, wtedy ruch zatrzymuje się. Sytuacja jest groźna bo zwierzęta nie zwracają najmniejszej uwagi na samochody. Sami mongołowie jeżdżą jak dzieci. Taki infantylny styl. Są niepewni i robią głupie manewry. Nie raz na przykład widziałem, jak samochód zaczyna wyprzedzać po czym jak tylko znajdzie się na drugim pasie, zaczyna podhamowywać, i wyprzedzają się jak dwa tiry z prędkością 10 km/h. Co chwila też świecą do nas długimi. Początkowo myślałem, że ostrzegają nas przed czymś, ale okazuje się, że to takie „cześć”.
W mieście sprawa tylko przybiera na sile. Trąbienie jest nagminne, jak w krajach arabskich. Jak stoją na czerwonym to trąbią ponieważ stoją, jak światło się zmieni, trąbią bo ruszyli. W sumie ciągle trąbią. Są nieuprzejmi, wciskają się. Do tego w stosunku do nas są ciekawscy. Każdy na nas patrzy, robią nam zdjęcia, dzieci opuszczają szyby i wpatrują się jakby nie wiem co zobaczyli. Oczywiście wtedy trąbią, żeby zwrócić uwagę, a może w geście sympatii.

IMG_3655 IMG_3662 IMG_3663IMG_3666Oczywiście, że będzie padać | Of course it’s going to rain

Nocujemy w hostelu Gana. Na dachu stoją jurty i właśnie w takiej mieszkamy. Jest kibelek i na zewnątrz w przybudówce prysznic. Blisko mamy do centrum a jednocześnie mamy posmak stepu. Najbliższa okolica nieciekawa, w tym sensie, że brzydka, ale to właśnie w sumie jest fajne.
Pobędziemy tu kilka dni.

We sleep in the Gana hostel. Yurts are located on the roof and we stay in one of them. We have a toilet inside. The shower is in an addition outside. The city-centre is near but we feel the taste of steppe at the same time. The neighborhood isn’t interesting because it’s ugly but in fact this is cool.
We will spend some days here.

IMG_3667

Nasz hostel. Jurty na dachu | Our hostel. The yurts on the roof

IMG_3668 IMG_3670 IMG_3672 IMG_3673 IMG_3674Tu zjedliśmy. Restauracja z polecenia. Uprzedzam pytania, zjadłem tylko odrobinę a resztę dojadł Andrzej (oprócz swojego ma się rozumieć) | We ate here. A recommended restaurant. Anticipating your questions, I ate only a bit and left the rest for Andrzej (he ate it and his portion)

IMG_3675Jak ktoś chce pokrowce dla siebie, proszę pisać. Mogę się rozejrzeć | If somebody wants such covers, write to me. I can look for them

IMG_3740To zdjęcie i poniżej na palcu Czyngis-chana | This photo and photos below were taken on the Genghis-Khan square

IMG_3684 IMG_3685 IMG_3686 IMG_3687 IMG_3688 IMG_3689 IMG_3708 IMG_3709 IMG_3723 IMG_3725 — kopia IMG_3725 IMG_3726 IMG_3728 IMG_3729 IMG_3730 IMG_3731 IMG_3732

Wracając do wczorajszego dnia jeszcze. Karetka przyjechała po 10 minutach. Taka transportowa bez wyposażenia. Był ratownik i kierowca, obaj kumaci w udzielaniu pierwszej pomocy. Zawieźli mnie do szpitala. Na izbie przyjęć czekałem 5 minut. Potem badanie 10-15 minut. Nikt nie rozmawiał po angielsku ani rosyjsku. Zawołali jednego, który podobno mówił. Pytam „do you speak english”, odpowiada „a little”, i to wszystko co powiedział, pewnie to wszystko co znał. Potem lekarz, który mnie badał wykrzesał z siebie kilka słów po rosyjsku i wiedziałem już co mi jest i co zamierzają robić. Następnie przeszedłem do sali, w której było 6 łóżek i tam mnie pielęgniarka ułożyła. Zdezynfekowała pod wenflon i przy użyciu jednorazowej (otwieranej przy mnie) igły zrobiła nakłucie. Dostałem dwie porcje jakiegoś płynu, zapewne coś klasycznego. Już wcześniej lekarz powiedział mi, że wszystko będzie za darmo. W sumie po 3 godzinach, wszystko się skończyło, zmierzono mi ciśnienie i puls i powiedziano, że mogę iść. Więc ubrałem się i wyszedłem. Miałem ze sobą GPS więc do hotelu trafiłem, a nawet poszedłem skrótem przez osiedla i zrobiłem zdjęcia. A w hotelu czekał i pokój i Andrzej. Pogadaliśmy i ja poszedłem spać a on coś zjeść, bo nic nie jadł.

IMG_3649 IMG_3650

18

 

 


Day 19
241 km, Darkhan – Ulan-Bator

In the morning I woke up in the better form so it’s going to be well. We got enough sleep. Normally we wake up at 6 a.m. of the local time. It’s midnight or 11 p.m. in Poland. I’m often up and my family isn’t in beds yet so we can chat a bit.

The road is monotonous although the views are beautiful. But for sure they can be boring after a long time because they are repetitive, very similar to each other. Generally speaking: it’s the steppe. Yurts are scattered around, sometimes in groups but usually alone. It’s interesting why they are situated in the particular location. You can see goats, cows and probably sheep. They are watched by boys on horses. It’s impressive. They are not a common view in our region. I mean the riders. The animals can graze on both sides of the road and sometimes they cross it – then the traffic stops. Such situation is dangerous because the animals pay no attention to the cars. Mongols drive like kids. Some kind of a childish style. They are uncertain and make stupid maneuvers. For example, sometimes I saw a car which started to overtake another vehicle but as soon as it was on the second lane it braked, what reminds me two lorries overtaking each other with the speed of 10 km/h. They often turn on high beams. Initially I thought they warn us but it turns out that it’s their “hello”. In cities these situations are more frequent. Beeps are common like in Arab countries. When they stop on the red light – beep because they stop. When the light changes – beep because they moved. Generally they beep all the time. They are unkind and squeeze in. Additionally they are curious towards us. Everybody looks at us, takes photos, children lower car glasses and stare as if they have seen something strange. Of course drivers beep then to draw our attention or maybe it’s a sign of their sympathy.

Concerning the day before. The ambulance arrived after 10 minutes. A transport one, without any equipment. There was one rescuer and one driver, both had knowledge of the first aid. They took me to the hospital. I waited for 5 minutes in admission room. The test lasted 10-15 minutes. Nobody spoke English or Russian. They called one who supposedly did. I asked him “do you speak English”. He replies “a little”. That’s all, he probably knew only these words. Then the doctor who examined me said some words in Russian and I knew what happened to me and what they are going to do now. I went to a room with 6 beds. A nurse told me to lie down here. She disinfected my skin to place a PVC and made a puncture using a disposable needle (opened in my presence). I got two portions of liquid, certainly something classic. The doctor told me before that everything will be for free. 3 hours in total, everything ended, they checked my pressure and pulse and told me that I can leave. So I got dressed and left. I had the GPS with me and found the hotel. I even went through a shortcut in districts and took photos. Andrzej and our room waited for me in the hotel. We talked a little, I went to bed and he went to eat something because didn’t eat yet.

Dzień 20 (Ułan Bator)

Zero km, Ułan Bator

Leje teraz i lało całą noc. Cholera. Miasto zakorkowane. Nasz ger (jurta) nieco przecieka w jednym miejscu przy samych drzwiach, ale poza tym jest sucho. Nawet wyprane rzeczy schną, co mnie dziwi. Wilgoci nie czuć specjalnie. Widać, że przez stulecia taki styl mieszkania jakoś się sprawdzał. Ale nie wyobrażam sobie takiego mieszkania w zimie, lub gotowania czy prania w gerze. Natomiast samo turystyczne nocowanie jest kapitalne.

Poszliśmy połazić po okolicy. Raczej w mało turystyczne zakątki. Bieda, slumsy, smród, błoto. No niestety, ma to swój urok i klimat, ale krótko mówić kiepsko. Co innego centrum, tam jest światowo, ale światowości ja nie szukam, bardziej ciekawi mnie zwykły mongolski „kowalski”.

We went for a walk in the neighborhood. It’s rather not very touristic. Poverty, slums, stink, mud. It has its own climate and charm but, unfortunately, generally it’s weak. The centre is different, modern, but I’m not looking for modernity. What makes me curious is an ordinary Mongolian “John Smith”.

„Kowalscy” | “The Smiths”

IMG_3754IMG_3755IMG_3758IMG_3760IMG_3761IMG_3762IMG_3792IMG_3793IMG_3794IMG_3795IMG_3796IMG_3801IMG_3802

 

Mnisi | The monks

IMG_3759 IMG_3791 IMG_3789 IMG_3784 IMG_3783 IMG_3782 IMG_3781 IMG_3767 IMG_3766 IMG_3765

Poszukiwaliśmy też miejsca na zamianę opon. Znalezione i jesteśmy umówieni. Koła zdejmiemy sami przy hostelu i zawieziemy jutro na wymianę. Można oczywiście jechać motocyklem, ale miasto jest zakorkowane w deszczu i łatwiej nam demontować koła samemu. Ale precyzyjniej mówiąc to zrobi to Andrzej, ja mu pomagam tylko. Andrzej jest w swoim żywiole – biega z narzędziami, klęka, wstaje, kuca, zagląda, leci po coś, zawraca, zderza się sam ze sobą. Ja mu nie przeszkadzam, nawet pomagam – kupiłem po browarku.

We were also looking for a place to change out tires. We found it and made an appointment. The wheels will be removed by us and taken for the change tomorrow. Of course we could go there by our motorcycles but the city is jammed and the weather is rainy so it’s easier for us to remove the wheels personally. Strictly speaking, Andrzej is going to do that, I’ll help him only. He’s in his element – running with tools, kneeling down, getting up, squatting, looking, running for something, turning back, crashing with himself. I’m not disturbing him. I’m even helpful – I bought two beers.

IMG_3803IMG_3805IMG_3806IMG_3810IMG_3811IMG_3812

Nie wspominam o tym często, ale co jakiś czas spotykamy Polaków na swojej drodze. W hostelu już od czterech miesięcy mieszka Polak, który ma zamiar zamieszkać w Mongolii na stałe. Jest także amerykańsko polska para z Connecticut, która odwiedza syna pracującego tu w ramach praktyk studenckich.  Widzieliśmy także TIRa na rejestracji BI.
Dziś jednak byliśmy absolutnie zaskoczeni, gdy stojąc wieczorem na światłach, żeby przejść przez ulicę, słyszymy: „Bieszczady, gdzie was tu chłopaki przyniosło?” Patrzymy, kto to mówi, a mówi to autentyczny Mongoł (przeczytał polski napis na plecach zlotowej koszulki Andrzeja). I mówi dalej – „chodźcie za mną, tam jest więcej Polaków„, i za kilkanaście metrów wchodzimy do baru z karaoke, gdzie widzimy jeszcze około pięć osób, które nas witają po polsku. Okazuje się, że wszyscy pracują, a wcześniej studiowali w Polsce, a do Ułan Bator przyjechali na wakacje. Pogadaliśmy kilkanaście minut, wymieniliśmy się numerami i mamy w planach spotkać się w kraju.

IMG_3821

 


Day 20
Zero km, Ulan-Bator

It’s been raining since the night. Damn it! The city is one big traffic jam. Our ger (yurt) is leaky in one spot by the doors but generally it’s dry. Even our laundry is drying, it’s curious in my opinion. I can’t particularly feel the damp inside. It’s obvious that this style of living performed well throughout the ages. I can’t imagine living this way during winters or cooking and doing the laundry inside. However, such a touristic sleeping is great.

I don’t mention it often but sometimes we meet Poles on our route. In the hostel we found a Polish guy who is living there for four months and is going to stay in Mongolia for good. There is also a Polish-American couple from Connecticut which visits their son who works here within his student internship. We have also seen a lorry with “BI” registration number. However, today we were absolutely surprised – we stopped on the lights, wanted to cross the street, then we heard these words: “Bieszczady, what brought here guys?”. We look at the man and he’s a native Mongol (he read the Polish inscription on the back of Andrzej’s t-shirt). And continues: “come with me, I will show you more Poles”. After a couple of meters we enter a karaoke bar where we meet five people who welcome us in Polish. It turns out that they are working (and studied before) in Poland and came to Ulan-Bator for their vacations. We talk a couple of minutes, exchange our telephone numbers and have plans to meet again in Poland.