W planie miałem kupno w porcie biletów do Hongkongu z samego rana. Chcemy tam się dostać promem. Dowiedziałem się, że w recepcji można kupić bilety o godzinie dziesiątej. Poszedłem i kupiłem. Hotel dolicza dziesięć procent za tę usługę. Trafiłem na gościa, który to robił pierwszy raz i właściwie sam sobie zamówiłem, bo to nic innego jak zamówienie biletów przez stronę. Plus taki, że mieli już konto w systemie i poza tym upewniłem się co do portu w Macau i HK, bo były różne opcje. Poza tym odwiezie nas hotelowy busik. Czyli ten temat już z głowy.
Poniżej zdjęcia dolarów HK. Są z plastiku. Zwłaszcza dziesiątki są specyficzne w dotyku.
Dla odprężenia i jeszcze przed śniadaniem (dla zaostrzenia apetytu) poszliśmy na basen. Basen jest na dwudziestym trzecim piętrze. Obok jest też salka gimnastyczna. Żałuję, że w hotelu nie ma szlafroków kąpielowych. W hotelu w Kantonie były i było to bardzo przydatne.
Sporo dziś chodziliśmy. Jest gorąco. Temperatura 27 stopni i spora wilgotność. Zwiedzamy dziś piechotą kontynentalną część Macau. Południową część planujemy jutro. Jest bardzo europejsko, portugalsko. Miejscami można zapomnieć, że się jest w Azji. Taka trochę Lizbona. Są górki, wąskie uliczki. Nie ma tramwajów żółtych i w zamian są też bardzo wysokie lecz stare i brzydkie budynki mieszkalne.
Wstąpiliśmy na katolicki cmentarz. Lubię takie klimaty. Czas przemija. Kiedyś to był ich świat, teraz nasz, później naszych dzieci. Tego się nie zatrzyma.
Na każdym rogu ulicy są małe kapliczki. Są wszędzie a na ulicach czuć zapach palonych trociczek.
W świątyni A-Ma