Archiwa tagu: prom

Trasa Bandirma – Efes

Raniutko pobudka i o 7 wyjazd do portu. Dwie godziny zabiera przepłyniecie morza Marmara. Prom jest klasyczny. Przypina się motory pasami i wchodzi na pokład. Prom nie ma pokładu otwartego i nie zrobiliśmy fajnych zdjęć z rejsu.
W Bandirma robimy krotki postój na wyjęcie kasy z bankomatu i zakup zimnej wody. Jest straszny upal. Ruszamy w stronę Izmiru. Jak zwykle drogi bardzo dobre tylko niesamowicie wyślizgane. Temperatura to 36 st w cieniu. Co 50 km robimy postój na picie. Jest naprawdę trudno jechać w takim upale. Asfalt promieniuje gorącem, mój silnik również. Do Izmiru wjeżdża się z gór i widać przepiękną panoramę. Piękne miasto z daleka. Garmin tradycyjnie wprowadza nas prawie do centrum. Na szczęście jest sobota i nie ma ruchu. Opuszczamy miasto i prujemy do Efezu. Płatna autostrada, ale mamy jeszcze ważne winiety.
Dokładnie o godzinie 20 jesteśmy na Garden Camping w całkiem wygodnym pokoju. Jutro o 8 zaczynamy zwiedzanie.
Dotychczas zrobiłem 3200 km, dziś jakieś 400, Andrzej natomiast pobił swój życiowy rekord w pewnej dyscyplinie. Pijemy piwo Efes w Efezie i odreagowujemy po upalnym i przez to bardzo męczącym dniu.

Stambuł, oczekiwanie na wjazd na prom do Bandirmy
Stambuł, oczekiwanie na wjazd na prom do Bandirmy
Wbrew pozorom obaj jesteśmy w dobrej formie
Wbrew pozorom obaj jesteśmy w dobrej formie
Wyjazd z portu w Bandirma
Wyjazd z portu w Bandirma
Przerwa na jedzenie i odpoczynek. Mała oaza z drzewami oraz pompą do czerpania wody.
Przerwa na jedzenie i odpoczynek. Mała oaza z drzewami oraz pompą do czerpania wody.
Kemping w Selcuk (Efez)
Kemping w Selcuk (Efez)
Kemping w Selcuk (Efez)
Kemping w Selcuk (Efez)
Kemping w Selcuk (Efez)
Kemping w Selcuk (Efez)

Hardcore

Do odprawy promowej mamy zaledwie przysłowiowy kilometr. Ale rano okazuje się, że pada i to mocno. Zakładamy przeciwdeszczówki, bo nie wiemy ile będziemy stali na placu w oczekiwaniu na wjazd. Prom już czeka gdy podjeżdżamy i od razu kierują nas do wnętrza tego wieloryba. Prom jest dużo większy niż ten którym płynęliśmy do Norwegii. Parkowanie i mocowanie motorów idzie gładko, także inne samochody mają dużo miejsca i masakra nie powtarza się. Niżej nie można było wjechać, a mimo to jest to trzecie piętro. Wchodzimy do windy i jedziemy na piętro ósme. A są jeszcze wyższe. Przed nami ponad trzy godziny rejsu. Czas płynie wolno. Prom też płynie wolno, około 45 km/h. W Danii jesteśmy w samo południe a pogoda jest słoneczna. Pokonaliśmy promem 150 kilometrów. Do domu pozostaje 1400 km. Zrobimy tak, że lecimy do Berlina i tam zadecydujemy co dalej. Może nocleg a może atak na dom. Widzę, że Joasia chce to wziąć na jeden raz. Ja nie jestem przekonany. Póki co jestem głodny i muszę coś zjeść. A takie jedzenie to przynajmniej pół godziny straty. Umawiamy się więc, że jedziemy razem aż do momentu, gdy ja nie odbiję do restauracji. Wytrzymuje 200 km. Na tyle starcza teraz pełny bak Burgmana. Tankujemy i ja zostaję coś zjeść. Żegnamy się i ustalamy, w jakim kontakcie pozostajemy i o czym się informujemy. Joasia odjeżdża a ja nabieram energii przez następne 30 minut. Potem ruszam w drogę. Pogoda jest bardzo dobra. Po przekroczeniu granicy z Niemcami bak starcza już tylko na 150 km. Mijam Berlin o zachodzie słońca. Na granicy jestem o 20:30. Synchronizuję informację z Joasią i wiem, że jedzie do końca. Zakładam podpinkę, cieplejsze rękawice i lecę do Warszawy. Spalanie między siedem a osiem. O godzinie 2 w nocy parkuję sprzęt w garażu i pojawiam się w domu. Wysyłam info do Joasi i odbieram sms, że i ona dotarła szczęśliwie. Każde z nas zrobiło tego dnia ponad 1400 kilometrów nie licząc promu. Wyprawa zakończona.

2 5 3 4 6