Wszystkie wpisy, których autorem jest Marcin

Dzień 8 Svit – Mysłowice 250 km

Rano temperatura +3 stopnie ale nie pada. Planujemy dojechać do naszego serdecznego kolegi Andrzeja Roztomiłego i tam przenocować, a po drodze odwiedzić w Bielsku innego podróżnika – Artura, z którym kilka tysięcy kilometrów nawinęliśmy na koła.

Można jechać pięknymi górskimi drogami ale w wyższych partiach temperatura jest bliska zera a do tego mogą wystąpić opady śniegu.

Wybieramy mniej widokową trasę przez Ružomberok. Robi się całkiem ciepło i wychodzi słońce. Jedzie się przyjemnie.

W Bielsku u Artura spędzamy godzinkę i tam spotykamy się z Andrzejem. Razem w trójkę jedziemy do Mysłowic.

Andrzej w swoim warsztacie naciąga łańcuch w mojej Hondzie, a Grzesiek też korzysta z narzędzi i reguluje kilka elementów.

Miło spędzamy wieczór. Jest grill, jest też czas na bardziej naukowe tematy. Kreda jest, a za tablicę służy podłoga w garażu.

Słowem spokojny i sympatyczny dzień z przyjaciółmi.

A jutro ostatni odcinek.

Dzień 7 Baia Mare (RO) – Svit (SK) 506 km

Dzień w którym musimy dojechać na Słowację. Więc do roboty. Ale najpierw jedziemy do Sapanty. Atrakcją jest tam Wesoły Cmentarz. To moja druga wizyta w tym miejscu.

Drogi są tu miejscami niezwykle kręte. Łańcuch mam już jednak tak rozciągnięty w motocyklu, że i na prostej drodze i na tych zakrętach woła o regulację.

Zdziwiony byłem granicą rumuńsko-węgierską. Kolejka jak cholera, sprawdzanie paszportów. Spodziewałem się braku formalności. Po przekroczeniu granicy zmienia się czas o godzinę do tyłu. Kolejne granice to już właśnie takie symboliczne, bez zatrzymywania się.

Pod wieczór pogoda się psuje. Dojeżdżamy do Prešova w deszczu i zamierzamy tu nocować. Jednak prognozy mówią, że rano też będzie padać, więc rezygnujemy i jedziemy jak najdalej na zachód, gdzie prognozy są lepsze. I w ten sposób lądujemy miejscowości Svit.

Jest ciemno, zimno i pada deszcz. Jesteśmy okrutnie zmęczeni. Jechaliśmy cały dzień przez 11 godzin i 40 minut.