Archiwum kategorii: Norwegia 2012

Droga do Hjorring przez Aarhus

Wyruszamy niezbyt wcześnie, po śniadaniu, i od razu wskakujemy na autostradę. Naszym celem jest kemping położony w Hjorring, kilkanaście kilometrów od Hirtshals, skąd rano popłyniemy do Norwegii.
Lecimy ustalonym wcześniej rytmem, nie za szybko, nie za wolno. Motocykli po drodze spotykamy bardzo mało, skuterów nie ma wcale. Wkrótce przekraczamy granicę z Danią, tankujemy paliwo, które jest już sporo droższe, i lecimy dalej. Słońce świeci, korków nie ma, silniki pracują miarowo – pełnia zadowolenia.
Za kilka godzin dojedziemy do miasta Aarhus. Mamy w planie zwiedzić tamtejszy skansen. Nie jest to moje hobby ale z opisu wygląda, że jednak warto. Aarhus to spore miasto. W niedzielę jest opustoszałe. Duńczycy albo siedzą w domach, albo wyjechali.
Dojeżdżamy do skansenu, parkujemy na ulicy nieopodal wejścia, zostawiamy cały dobytek na skuterach, a Joasia zostawia także pod skuterem buty podróżne a na siedzeniu przypina pasem kurtkę. Trochę mi nieswojo, bo gdyby tego zabrakło na tym etapie podróży, to byłby cios.
Natomiast skansen to takie Stare Miasto, które zajmuje całkiem spory teren. Den Gamle By, bo tak się nazywa to miejsce, został założony w 1909 r. jako pierwszy na świecie skansen kultury i historii miejskiej. Pokazuje jak mogło wyglądać miasto duńskie za czasów Hansa Christiana Andersena i później. Obecnie „budowane” są dwa nowe osiedla obrazujące lata 1920 i 1970. Są tam oryginalne domy i urządzenia, przeniesione ze swoich pierwotnych miejsc. Z nich składa się to miasto w miniaturze. Co więcej, tam „żyją” prawdziwi ludzie, którzy wykonują odpowiednie zawody w zależności od scenerii. Są to właściwie aktorzy odgrywający swoje role. Robi to na mnie wrażenie. Warto poświęcić dużo więcej czasu na zwiedzanie, niż my mieliśmy do dyspozycji. Warto posiedzieć dłużej nad lokalną rzeczką, poobserwować młyńskie koło, przejechać się bryczką czy wejść do wiatraka.
Po godzinie opuszczamy skansen, znajdujemy nasz dobytek nietknięty, tankujemy do pełna i obieramy kierunek na sam czubek Danii.
Dwie godziny płynnej jazdy wystarcza aby być w Hjorring na kempingu. Odnajdujemy nasz domek i wprowadzamy się. Obok nas jeszcze 3 domki są zajęte oraz nieliczne namioty, a pozostała część kempingu, mimo iż wizualnie zatłoczona przyczepami i przedsionkami, jest pusta. Taki to jest system. Ludzie utrzymują przyczepy z pełnym osprzętem na kempingach, ale pojawiają się tylko od czasu do czasu. My do wieczora spędzamy czas relaksując się, jedząc smaczną kolację z własnych zapasów, popijając odrobinę czegoś mocniejszego i gadając do zmroku. A warto wspomnieć, że zmrok zapada dużo później niż w naszym kraju. Jasno jest przynajmniej o godzinę dłużej. A im dalej na północ, tym jaśniej.

Krótki postój po drodze
Krótki postój po drodze
W skansenie
W skansenie
W skansenie
W skansenie
Kemping w Hjorring
Kemping w Hjorring
Kemping w Hjorring
Kemping w Hjorring

Prom do Kristiansand

Mamy 15 km z kempingu do odprawy promowej. Jesteśmy na czas. Nigdy nie płynąłem promem jako zmotoryzowany i nie znam procedury, jest to dla mnie dodatkowa atrakcja. Plac oczekujących jest już wypełniony samochodami, kamperami i trzema motocyklami. Wszyscy są poustawiani na ponumerowanych pasach, które są przydzielane na bramce wjazdowej przy odprawie. Wszystko idzie błyskawicznie, za chwilę i my dostajemy przydział na nasz pas numer 11 i stajemy jako czwarty i piaty pojazd.
Promu jeszcze nie ma, a do startu pozostała niecała godzina. Plac się zapełnia, dojeżdżają inne motocykle, robi się tłoczno pomiędzy pojazdami. Wymieniamy uprzejmości z kierowcami i pasażerami motocykli. To bardzo miłe a i czas szybciej płynie.
Pojawia się prom, cumuje i wypuszcza ze swojego brzucha niezliczoną ilość pojazdów. Chyba z pół godziny wyjeżdżają.
Motocykle mają dodatkową przewagę, ponieważ wjeżdżają jako pierwsze. Na znak obsługi powoli wtaczamy się na pokład a potem na wyznaczone miejsca dla jednośladów. Na tym promie nie były one wygodne. Znajdowały się na pochylni i ustawienie na bocznej nóżce powodowało mocny przechył sprzętu. Następnie należy samemu ustabilizować swój motocykl przy pomocy dostępnych pasów. Skorzystaliśmy z pomocy norweskiego motocyklisty wracającego z żoną z 3,5 tygodniowej wyprawy po Niemczech. Muszę dodać tutaj, że w czasie gdy my zajmowaliśmy się sobą, prom wypełniał się samochodami. Gdy to się zakończyło, to co zobaczyłem musiałem i muszę nazwać masakrą. Takiego ścisku w takich okolicznościach nie widziałem nigdy w życiu. No nie było jak przejść między samochodami. Jeden za drugim stały może 10 cm a pomiędzy nimi nie było jak przejść. Z własnej woli kierowcy nigdy by tak nie stanęli, to obsługa ich do tego zmuszała. Lusterka złożone a mimo wszystko przejścia nie ma. Myślę, że rząd obok wjeżdżał gdy ten pierwszy już opuścił pojazdy, bo niekiedy o wyjściu nie było mowy. Powtarzam – masakra. Zdjęcia nie oddają tego ścisku. A były 2 lub 3 piętra samochodowe a wszystko pomiędzy stalowymi wspornikami.
Płynęliśmy nieco ponad dwie godziny z prędkością 60 km/h. Spokojnie obserwowaliśmy morze oraz ludzi na promie. Czas nam jakoś minął.

Kolejka do wjazdu na prom
Kolejka do wjazdu na prom
Prom podpływa tyłem
Prom podpływa tyłem
Marazm na promie
Marazm na promie
Parking na promie
Parking na promie
Parking na promie
Parking na promie