Archiwum kategorii: Mongolia 2015

Dzień 27 (Tosontsengel – Numrug)

95 km, 21 km za Tosontsengel – Numrug

Słabo nam idzie. Kryzys jest. Przebiegi dzienne poniżej stówy to dramat dla planu wyprawy. Problem w tym, że Suzuki Andrzeja w tej konfiguracji i na tych drogach jedzie 20 kmh a na piasku (zaspach piachu), którego tu jest pełno, jest tak wywrotne jak na lodzie. Już nawet nie liczę wywrotek. Jedna z nich przygniotła mu nogę co dodatkowo pogarsza i tak złą sytuację i psychiczną i fizyczną. Andrzej jest w złej formie psychicznej. Musimy dojechać do Ulaangom i tam solidnie odpocząć.

Jeśli chodzi o mnie to mam się dobrze i fizycznie i psychicznie. Gleb nie zaliczam. Chciałbym aby to było dzięki moim umiejętnościom ale prawda leży raczej w systemach telelever i paralever mojego BMW. Dwa motocykle i dwa różne światy.

To co tu się dzieje z motocyklami można określić jako tortury.

Wszystko zmieni się gdy dotrzemy do asfaltu, czyli pojutrze. Potem jeszcze czekają nas stepy przed granicą rosyjską. Mało się skupiamy na podziwianiu przyrody, która jest prawdę powiedziawszy monotonna acz wspaniała oczywiście, tylko na tym żeby wyrwać się do cywilizacji.

Mnie Mongolia ani Mongołowie nie urzekli. Są wścibscy, nie wychowani (ponieważ są bardzo bezpośredni). Dotykają, zaglądają, nie pytają o zgodę. Taka kultura, rozumiem, ale nie podoba mi się. Miasta raczej brzydkie, słaba komunikacja, ruch samochodowy duży, styl jazdy, że pożal się Boże. Poza miastami drogi iluzoryczne. Nomen omen daleka droga przed tym krajem jeszcze.

Jedną rzecz muszę uzupełnić. Na stepie spotkaliśmy się z autentyczną pomocą i zainteresowaniem, nie wynikającym z chęci zobaczenia motocykla ale z wiedzy, że step to nie przelewki. Gdy odpoczywaliśmy to praktycznie zawsze ktoś się zatrzymywał, uchylał okno i pytał czy są problemy. Ok, wodę macie, mamy, to szerokiej drogi. Raz woda była na ukończeniu i powiedzieliśmy, że z wodą krucho. Dostaliśmy trzy butelki, oczywiście bez zapłaty. Widać w tym stepową tradycję.

IMG_4175Sweet  focia nogi Andrzeja. Bez względu na wygląd była wtedy bardzo bolesna | A photo of Andrzej’s leg. It hurt him a lot apart from its appearance

IMG_4138 IMG_4140 IMG_4141 IMG_4149 IMG_4150 IMG_4151 IMG_4152Takimi drogami jechaliśmy. Jest trudno. Upał. Piach | We rode on such roads. It’s hard. The heat. The sand

IMG_4156 IMG_4154 IMG_4153Odpoczynek. Jedzenie. A ja nawet cygaretkę waniliową | A rest. Our meal. I even have a vanilla cigarette

IMG_4159Jezioro Telmen | Lake Telmen

IMG_4162 IMG_4168Zawsze gdy traciłem Andrzeja z oczu lub odwrotnie, jeden czekał na drugiego. Ja tu czekam i robię sobie cień aby wytrzymać | Every time I lost the sight of Andrzej or he lost me, one of us waited for the other one. On this photo I’m waiting and making a shade to stand the heat

IMG_4170Wreszcie Numrug | Numrug at last

IMG_4171 IMG_4172Może nieestetyczne ale tak wygląda moje posiniaczone  ramię od asekurowania przy przekraczaniu strumieni i podnoszeniu motocykla oraz tak wyglądają moje palce, pomimo największych starań aby zachować estetykę. Niestety po tylu dniach w rękawicach efekt jest jaki jest | Maybe it’s not esthetic but this is how my bruised arm looks like. The result of crossing the streams and lifting my vehicle. The view of my fingers, despite my biggest efforts to keep the esthetics. Unfortunately you can see the effect of wearing gloves for many days

2324

 


Day 27
95km, 21 km west of Tosontsengel – Numrug

Our scores are poor. We have a crisis. Daily progresses are below 100 km and this is a kind of drama for our plan. The problem is that Andrzej’s Suzuki, in such configuration and on these roads, rides 20 km/h on the sand (dunes), which is everywhere, and is very unstable, like on ice. I stopped counting the falls. In one case his leg was crushed by the motorcycle what makes our poor physical and mental situation even worse. Andrzej is in bad mental condition. We have to reach Ulaangom and rest there for a while.

I am fine, both physically and mentally. I don’t have falls. I wish I could say that it is because of my abilities that I haven’t got them yet, but the fact is that I have telelever and paralever systems in my BMW. Two motorcycles and two different worlds.
What happens here to the motorcycles can be compared to tortures.

Everything is going to change when we will reach the asphalt. It will take us two days. Then we’re going to pass through the steppes before the Russian border. We don’t focus on the nature. To be honest, it is monotonous but awesome at the same time. Our goal is to reach the civilization.

Mongolia and Mongols didn’t fascinated me. They are nosy, ill-mannered (because they are very straightforward). They touch you, peep, don’t ask for your permission. This is their culture, I understand it but don’t like it. Cities are rather ugly, the communication is poor, the car traffic is big, their style of driving – lamentable. Except the cities, the roads are illusory. They’ve got still a lot to do.

I must add one observation. On the steppe we found a true help and interest not resulting from the willingness of seeing our motorcycles but coming from the knowledge that the steppe is not friendly. During our rests always somebody stopped, opened the window and asked us about any problems. Do you have water? Yes, we do. Ok, goodbye. Once our water was going to run out and we told one man that we have a problem. We received three bottles. Of course for free. This is the steppe tradition.

Dzień 28 (Numrug)

Zero km, Numrug

Próbujemy znaleźć transport motocykli na ciężarówce. Ale miejscowość jest mała i słabo rozwinięta. Była jedna oferta ale cena zaporowa: 1500$ za 200 km. I weź tu człowieku miej do nich sympatię.

W nocy przeszła burza i powietrze jest lepsze i drogi pewnie trochę też. Ale jak przyjdzie upał to wszystkie zmiany znikną.
Teraz jest ranek, Andrzej ledwo chodzi, przeszedł parę kroków, a teraz znowu zasnął. Noga wygląda źle ale nie tragicznie. Nie jest złamana (raczej). Jest zgnieciona, są dwa krwiaki, jeden na łydce i drugi na środku stopy. Na całej nodze jest opuchlizna. Stawanie jest bolesne.

Czekam na rozwój sytuacji.

Negocjujemy dalej i mamy chyba dogadany transport. Jutro o godzinie 20 stąd do Tashanta czyli granicy rosyjskiej. Cena $500 odległość około 660 km.
Wyruszymy 25 i na miejscu będziemy 27. Jechać będziemy non stop. W sumie będzie nas 5 osób w kabinie. Pozostaje kwestia bezpiecznego załadunku. Mongołowie nie widzą z tym żadnego problemu. Okaże się jutro.

We are trying to find a lorry to transport our vehicles. Unfortunately the town is little and poorly developed. We had one offer but the price was prohibitive: 1500$ for 200km. How can I be friendly towards these man?

In the night a storm broke and now the air is better, the roads are probably a bit better as well. As soon as the heat comes again all these changes will disappear.
It’s early now, Andrzej hardly walks, he made some steps and sleeps again. The leg is in bad condition but isn’t tragic. It’s not broken (in my opinion). It’s crushed, has two hematomas, one on the calf, the second in the middle of the foot. The whole leg is swollen. It makes standing painful.

I’m waiting for the further development of this situation.
We are still negotiating and I think that we reached an agreement. Tomorrow at 8p.m. a lorry sets off from here to Tashanta on the Russian border. The price is 500$ and the distance – 660km.

We set off on 25th and will the border on 27th. The ride will be without breaks. 5 people in the cab. Safe loading is the last question. Mongols say that it won’t be a problem. We will see it tomorrow.

Kontrakt na przewóz

Kontrakt na przewóz
Kontrakt na przewóz | Our transportation contract

Mamy od groma czasu i poświęcimy go na leniuchowanie i chodzenie po okolicy.

Poznaliśmy wioskę po 15 minutach. Raptem kilka ulic. Na wzgórzu znajduje się świątynia buddyjska Samdanpuntsaglan, jak głosi napis.

W takim upale szkoda chodzić, więc poszliśmy pospać. Potem pojeść. Następnie skorzystaliśmy z pralki i upraliśmy wszystko co trzeba. Pralka typu nowoczesna Frania. Bieżącej wody ani kanalizacji nie ma. Wodę trzeba w beczkach przywrócić z jeziora, więc i pranie nie przewiduje płukania. Od razu z brudnej wody do odwirowania i do suszenia na sznurek. Brudną wodę spuszcza się do wiadra i wylewa do ubikacji.
Co ciekawe, spotkaliśmy naszych spotkanych wcześniej profesorów. Też uskarżali się na drogę, jeden z nich zaliczył groźną glebę na duży kamień, poturbował motocykl a sobie obił biodro. Nocowali nad jeziorem nieopodal i po kwadransie rozmowy ruszyli dalej.

Dwie rzeczy do mnie teraz dotarły. Po Ułan-Bator nie widuje się ani kur ani kotów. Gdy spaliśmy u rodziny pasterzy pod namiotem, to ich dziewczynka nie miała pojęcia co to za zwierzę, mimo iż pokazałem zdjęcie. Nie ma kur i nie ma jajek. Taką kuchnię tu prowadzą. Ciekawe dla czego. Może dla tego, że jest tu zatrzęsienie ptaków drapieżnych.

Co jeszcze ciekawego zauważyłem i to w całej Mongolii. Mianowicie polskie produkty w sklepach. Ogórki „Bracia Urbanek”, kompoty „Kowar”, słodycze kilku mniejszych producentów oraz dżemy. I to wszystko dostępne nawet w takich małych wioskach jak ta tutaj. Jest to naprawdę miły akcent.

We have a lot of time and we are going to spend it lying and walking around.
We got to know the town in 15 minutes. Just a couple of streets. The Buddhist temple of Samdanpunsaglan is located on the hill, this is what one inscription says.

It’s hard to walk in this heat so we went to sleep. Then ate something. Then used the washing machine and made the laundry. The washing machine is like a modern Frania. We don’t have running water and sewage system. The water must be carried in barrels from the lake so the washing machine doesn’t have any rinsing mode. The laundry is taken from dirty water and put in the machine for centrifuging. We dry it on strings. The dirty water is poured into a bucket and then into the toilet.

What’s interesting, we met our professors. They also complained about the road. One of them had a dangerous situation when fell on a big stone, mauled his motorcycle and hit his hip. They spent the night by the lake nearby and after 15 minutes of conversation set off again.

I noticed two facts. Beyond Ulan-Bator there are no hens and cats. When we slept near to the shepherd’s family, their girl didn’t know this animal, even after seeing a photo. No hens, no eggs. This is their cuisine. I wonder why. Maybe because of the great amount of predatory birds.

What’s even more interesting, and I have seen in every part of Mongolia, Polish products are available in shops. Pickles of „Bracia Urbanek”, „Kowar” compotes, sweets of some smaller manufacturers and jams. Everything available even in such small towns like Numrug. It’s a very pleasant feature.

IMG_4180Widok naszego pokoju | The view of our room

IMG_4181Oraz widok z okna | And the view from our window

IMG_4212Na dole restauracja | The restaurant downstairs

IMG_4213IMG_4214Upraliśmy rzeczy w pralce | We made the laundry in our washing machine

IMG_4189Spotkaliśmy poznanych w Karakorum Nowozelandczyka i Amerykanina | We met our familiars from Karakorum, the man from New Zealand and the American

IMG_4191Nie używać komórek podczas prowadzenia | Do not use mobile phones when driving

IMG_4193 IMG_4195 IMG_4198 IMG_4199 IMG_4201 IMG_4204Świątynia buddyjska | The Buddhist temple

IMG_4208Obok świątyni łajnem uszczelnione zabudowania | Buildings sealed with dung next to the temple

IMG_4227 IMG_4226 IMG_4225 IMG_4224Polskie akcenty | Polish features

IMG_4216 IMG_4217 IMG_4218Noga oglądana przez właściciela hotelu | The leg watched by the hotel’s owner