Archiwum kategorii: Mongolia 2015

Dzień 33 (Olgij – Ongudaj)

451 km, Olgij (MGL) – Ongudaj (RUS)

Rano jeszcze dwa małe problemy były: nagle w hotelu nie chcieli przyjąć dolarów za drugą noc (za pierwszą bez problemów) i nie mogłem włączyć SPOTa z powodu wyczerpanych baterii. Zajęło nam godzinę rozwiązanie tych problemów bo wszystkie sklepy otwierane są o godzinie dziesiątej. No ale coś tam jednak było już czynne. Potem od razu w drogę do granicy. Niecałe 100 km asfaltem i jakieś 15 km szuter.

Tak sobie pomyślałem jadąc na stojaka po tym szutrze i właściwie nie myśląc wiele, jak sporo się przy okazji nauczyliśmy jazdy off roadowej. Różne rodzaje stania: na krótkie pokonywanie przeszkody oraz na długą, powiedzmy 20 km tarkę, gdzie jedzie się niemal godzinę na stojąco. Nogi nie wytrzymują i trzeba usztywniać w kolanach. Jak automatycznie zmieniamy biegi na stojąco i hamujemy zarówno przednim jak i tylnym hamulcem. Przyznam, że hamowanie tylnym hamulcem na stojaka jest dla mnie najtrudniejszym elementem. O balansowaniu podnóżkami czy napieraniu na bak udami nawet nie wspominam. Czy o ustawianiu lusterka tak aby było widać co z tyłu. Ja nigdy nie lubiłem takiej jazdy i nie lubię, ale nie da się ukryć, że nasz poziom wiedzy a raczej praktyki poszybował w górę.

Na granicy mongolskiej kolejka około 30 samochodów. Przepchnęliśmy się na sam przód i udajemy wariata. I wjechaliśmy jakoś tym sposobem, potem nie dłużej niż 20 minut papierologii i można jechać dalej. Dalej znaczy 25 km przez ziemię niczyją do granicy rosyjskiej. Tam niestety 3 godziny. Nie ma o czym pisać, wszystko wolno i skrupulatnie 5 okienek w każdym pojedyncza czynność. I nagle bum – przerwa obiadowa jedna godzina. Granica zamknięta, ludzie uwięzieni. W takim razie i my wyjęliśmy po słoiku z jedzeniem i raczyliśmy się obiadem.
W nagrodę po stronie rosyjskiej zmienia się czas o dwie godziny, zatem praktycznie z 3h robi się 1h jaką straciliśmy na granicy (ale ci co jadą do Mongolii stracili 5h, ale to już nie mój interes).

Krajobrazy po granicy takie, że dech zapiera. To Ałtaj. Zaśnieżone szczyty, gładkie drogi, wreszcie można jechać i podziwiać okolice. Coś cudownego. Pierwszy raz od wielu dni na mym licu zagościł banan uśmiechu a jak kładłem się w zakrętach na tych moich kostkach (oponach), to nawet banan “Chiquita”

Motocykle pracują raczej bez zarzutu, wlaliśmy jednak benzynę podłej jakości i zawory dzwonią jak w kościele. Trasa prowadzi przez góry, więc tym bardziej czuć słabe paliwo. Andrzej skarży się na słabą moc ale wiadomo o co chodzi – filtr powietrza. Ja zmieniłem filtr w Numrug i stary wyglądał arcy tragicznie, było tam wszystko, żeby zbudować dom – piach, cement, trawa, liście i cała gama owadów. Tylko że u mnie, zmiana filtra to 5 minut a u Andrzeja dwie godziny. Jutro jedziemy do Barnaul i tam to zrobimy.

I w ten sposób dojechaliśmy do miasta Ongudaj, trafił się taksówkarz i polecił hotel. I bardzo fajny choć z zewnątrz skromny, jest nawet sauna i basen (malutki), nie ma wifi.

IMG_4375 IMG_4378 IMG_4384 IMG_4386 IMG_4389 IMG_4392 IMG_4393 IMG_4394 IMG_4396 IMG_4397 IMG_4398 IMG_4399 IMG_4401 IMG_4403 IMG_4405 IMG_4406  IMG_4409 IMG_4410

 

Poniżej nasz hotel i widok z podwórka | Photos of our hotel and the view from its courtyardIMG_4414 IMG_4413IMG_44122526

 

 


Day 33
451 km, Olgiy (MGL) – Onguday (RUS)

In the morning we had two little problems: unexpectedly people in the hotel didn’t want to accept dollars for the second night (we paid in dollars for the previous one) and I couldn’t turn on my SPOT because the battery was empty. We solved these problems within one hour because all shops here open at 10a.m. But something was already opened. Then we set off and headed for the border. Less than 100km on asphalt and 15 km on break stone.

On the break stone I noticed that we learned a lot in the field of off-road riding. Different types of standing on the motorcycle: for short obstacles and for long, let’s say 20km, “graters” when you are  riding and standing at the same time for almost one hour. The legs can’t bear this toil and we must stiffen our knees. The way we automatically change gears and use the front and the rear brake while standing. I must admit that the ability of using the rear brake and standing at the same time is the hardest element to me. I don’t mention the treadle’s balancing or pressing thighs against the tank. Or the adjustment of the mirror to see what’s behind you. I’ve never liked this type of riding and still didn’t change my mind but it’s obvious that our knowledge and skills went high.

On the Mongolian border we spotted a line of about 30 cars. We pushed forward and played fools but entered somehow in this way. Then no more than 20 minutes for checking and filling in the papers and we can go further through the no-man’s land to the Russian border. It is 25km. Unfortunately we spent 3 hours there. I have nothing to write about. Everything is performed slowly and meticulously.  5 windows, they perform different activities in every one. And then a break – one hour for a dinner. The border closed, people stacked. In this situation we took our jars out and ate the dinner, too.
Our reward was the change of time. We lost two hours so in practice spent only one hour on the border (but people going to Mongolia spent 5 hours but it’s not my business).

The landscapes beyond the border are breath-taking. This is Altai. Snow-covered peaks, plain roads, finally we can ride and watch the country. Something wonderful. For the first time since many days a grin appeared on my face. It was even bigger on the bends.

The condition of our motorcycles is rather good  but we refueled them with a poor petrol and the valves toll like church bells. The road leads us through the mountains and we can hear the poor petrol in the tanks. Andrzej complains about the low power but we know the reason – the air filter. I changed my filter in Numrug and the old one looked really tragic – sand, cement, grass, leafs and insects – everything you need to build a house. But in my vehicle it takes 5 minutes to change the filter, in Andrzej’s – 2 hours. Tomorrow we will ride to Barnaul and we will do it there.

We reached the city of Onguday in this way and met a taxi driver who recommended us a hotel. It is very good but its appearance is modest. There is even a sauna and a tiny swimming pool inside, but doesn’t have a WiFi.

Dzień 34 (Ongudaj – Barnaul)

504 km, Ongudaj – Barnaul

Korzyści ze zmiany czasu są dość konkretne, człowiek budzi się i czuje, że jest albo 8 albo nawet 9, patrzy na zegarek a tam 6. Korzystając z tego zjawiska, Andrzej wziął się rano za wymianę filtra powietrza. Dwie godziny później filtr był wymieniony. Podczas jazdy Andrzej ocenił, że różnica jest kolosalna.

Droga do Bijska była przyjemna i lekko nudna. Zbierało się na deszcz i gdy lunęło, schowaliśmy się pod daszek małego sklepu spożywczego. Po pół godzinie ruszyliśmy dalej. W Bijsku mieliśmy misję. Chcieliśmy odwiedzić grób Władysława Jaruzelskiego, ojca Generała. Nie mieliśmy namiarów, a w mieście są przynajmniej cztery cmentarze. Udało się namierzyć ten odpowiedni (Zarecznoje) a potem zeszło nam przynajmniej godzinę aby odszukać grób.

Po drodze do Barnaul czułem się jak w Polsce, podobne zapachy, roślinność i pomyśleć że to zaledwie półtora dnia drogi od Mongolii. Aż dziw bierze.

Hotel mamy przydrożny i słaby. Internet miał być ale nie ma. Na kolację natomiast był wypas. Ale to w pobliskim zajeździe. Był szaszłyk gigantyczny z sosem i krojoną świeżą cebulą a do tego lokalne zimne piwo a na deser rozpływający się miodowy melon. Ledwo mogę oddychać z najedzenia. A motocykl otrzymał myjnię za swoją wierną i dobrą służbę, a wcześniej benzynę 98.

Wczoraj zapomniałem napisać, że minęło 10000 km podróży. Jak na miesiąc to przebieg ładny.

Ktoś pytał co procentowego pijemy. Tu skromnie. Andrzej lubi drinka zrobić a ja jestem słabo pijący i jeszcze męczę pewien balsam kupiony nad Bajkałem.

To tyle na dziś.

IMG_4425 IMG_442727

 

 


Day 34
504 km, Onguday – Barnaul

The advantages resulting from the time change are quite significant. A man wakes up and feels that it’s 8 or 9a.m. then looks at his watch and sees 6a.m. Thanks to this effect, Andrzej started to change the air filter in the morning. After two hours everything was done. During the ride Andrzej judged that the difference is colossal.

The road to Biysk was pleasant and a bit boring. It was going to rain so when it came we hid under the roof of a little grocery. After half an hour we set off. We had a mission in Biysk. We wanted to visit the grave of Władysław Jaruzelski, the father of the General. We didn’t have exact information and the city has four cemeteries. We managed to find the proper one (Zarechnoje) and then looked for the grave for at least one hour.

During the ride to Barnaul I felt like in Poland, similar smells, nature and it’s only one and a half day of ride far from Mongolia. It’s curious.

We sleep in a poor roadside hotel. The Internet was supposed to be here but it isn’t. Our supper was great but in an inn nearby. We had a giant shashlik with sauce and fresh chopped onion, cold beer and a delicious honey melon for the dessert. I can hardly breathe because I’m full. The motorcycle had a 98 petrol and spent some time in a car wash as a reward for its good and loyal service.

Yesterday I forgot to write that we’ve already ridden 10 000km. It’s a good result considering the fact that the journey lasts only one month.

Somebody asked about the alcohol we drink. Nothing special. Andrzej prefers having a drink. I seldom drink some balsam bought near the Baikal.

That’s enough for today.