Z przydrożnego hotelu Jugra wyruszyliśmy po śniadaniu o 10 lokalnego czasu. Drogi niewiele do przejechania, bo tylko do miasta Ufa. Mogliśmy dalej pojechać, ale prognozy na koniec dnia były deszczowe. Jechało się przyjemnie i bezpiecznie. Nie działo się nic aż do stu kilometrów przed Ufą, gdzie widzieliśmy już tak ciemne chmury, że zatrzymaliśmy się na przebranie w deszczówki. Te sto kilometrów, zaliczam do jednych z najgorszych w moim życiu. Deszcz lał przeokropny, droga zrobiła się śliska, ale w zamian przynajmniej dwu pasmowa. A na przedmieściach miasta zaczęło się oberwanie chmury. Deszcz zamienił ulicę w potoki. Ze studzienek wybijały gejzery wody. Samochody szalały. A my w miarę spokojnie i bez zbędnego ryzyka dojechaliśmy do hotelu. Hotel o tyle ciekawy, że będący częścią stadionu Dynamo w Ufie. Mamy całkiem fajny pokój z widokiem na murawę boiska, na którym cały czas odbywają się treningi piłkarskie. Bardzo fajny przerywnik, okna są wyciszone a poza tym można zasunąć kotarę. Jutro kierujemy się w stronę Uralu.
Dodam jeszcze, że wstajemy rano zawsze o 8:00, co przy przesunięciu o 3 godziny do przodu daje naszą 5 rano. A spać oczywiście chodzimy późno.
Day 7 375km. Highway M5 – Ufa
We set off from a roadside hotel named Jugra at 10a.m. after having breakfast. We didn’t have a long distance to pass because we were heading for Ufa. We could ride further east but forecasts for the end of the day were bad – it was going to rain. It was a pleasant and safe journey. Nothing happened until a point located 100 kilometers before Ufa where we spotted clouds so dark that we stopped to put waterproofs on. These 100 kilometers are among the worst in my life. The rain was awful, the road became slippery but at least had two lanes. On the outskirts of Ufa a cloudburst begun. Streets turned into streams. Geysers of water went up from drains. Cars went mad. But we reached our hotel peacefully and without any unnecessary risk. The hotel is quite interesting – it is a part of Dynamo’s stadium. We have a pretty nice room with the view of the pitch. Football trainings take place on it all the time. This is a great interlude, windows are soundproof and you can draw a curtain. Tomorrow we are heading for Ural.
I must add that we wake up at 8a.m. every day and considering the difference of 3 hours it is 5a.m. in Poland. Of course we are going to bed late in the night.
Przejechaliśmy dziś przez Ural. Umowną granicę między Europą i Azją. Droga Uralska (Avdodoroga Ural) jest dwupasmówką, dopiero przed Czelabińskiem robi się z niej coś na kształt autostrady. Piękna pogoda więc i jechało się wybornie. Minusem jazdy było co jakiś czas zjawisko, polegające na tym, iż jakaś ciężarówka nie mogła podjechać pod górę. Taką zawalidrogę spotkaliśmy z dziesięć razy. Tworzy się wtedy korek i traci się czas. Taka ciężarówka jedzie 10-20 km/h, smród palonego sprzęgła jest niemiłosierny.
Ural ciągnie się od północy aż do południa Rosji. Odcinek Środkowy, przez który jechaliśmy, jest niski. Przypomina mi Bieszczady. Wszędzie rosną drzewa i widziałem tylko jeden skalisty szczyt. Co kilkanaście kilometrów jest coś w rodzaju zajazdów dla tirów, a także punkty, w których można kupić pamiątki oraz inne, niekiedy niezbędne rzeczy, takie jak domowe destylatory samogonu.
Dwa razy jedliśmy – na śniadanie „soliankę” a na obiad smażone mięso z ryżem. Do tego zawsze „kofi”. Zauważyłem, że tu kawę traktują jako popitkę do obiadu. Nie można (mi się nie udało, pomimo iż wyraźnie prosiłem) dostać kawę po posiłku, przynoszą od razu z potrawą. Poza tym kawa jest od razu posłodzona dwoma łyżeczkami. Teraz wiem, że trzeba wyraźnie zaznaczyć przy zamawianiu – „bez sachara”. W przeciwnym wypadku pozostaje nie mieszać wsypanego cukru. Posiłki na trasie są bardzo smaczne i są świeże, kosztują 75% cen polskich. Sam wystrój lokali oraz talerze i sztućce budzą wiele wątpliwości co do higieny. Poza tym talerze są małe, takie jakby deserowe, po brzegi wypełnione jedzeniem. Niemal nigdy też nie jest podawany nóż a jedynie widelec. Można oczywiście poprosić ale my mamy swoje scyzoryki i ich używamy.
Dziś nam się trafił bardzo elegancki, niemal luksusowy 4 gwiazdkowy hotel – Smolinopark, nad jeziorem Smolino. Strzeżona posesja, elegancki bar, ochroniarze. Zwykle jednak hotele są po prostu w mieście i wtedy zawsze pozostają nerwy związane z motocyklami zaparkowanymi na ulicy. Zdejmujemy wszystko co tylko się da i zakładamy blokady z alarmem.
Hotele rezerwujemy z jednodniowym wyprzedzeniem, zawsze już po skończonej jeździe danego dnia, przez Booking. Drogę na następny dzień mamy w 90% zaplanowaną, ale w zależności od prognozy pogody, wybieramy hotel w centrum lub na uboczu. Chodzi o to, że jeśli będzie padać, to po pierwsze będziemy w hotelu późno (jedzie się wolno) a poza tym nie będzie już czasu na wieczorną przechadzkę po mieście, a do tego rano będzie łatwiej wrócić na trasę. A trzeba dodać, że miasta dotychczasowe to są przeważnie milionowe metropolie, niekiedy pół milionowe i to nie jest „hop siup” wbić się do centrum, które zazwyczaj stoi w korkach.
Jutro kierunek na Iszym
Śniadanie. Solianka oraz potrawa z makaronem, której nazwy nie zapamiętaliśmy | Our breakfast. A solyanka and a dish with pasta whose name we forgot
Day 8 441km, Ufa – Chelyabinsk
Today we crossed Ural. The conventional boundary between Europe and Asia. The Ural Motorway (Avdodoroga Ural) is dual and just before Chelyabinsk it becomes similar to a highway. The weather was beautiful so our ride was excellent. The only disadvantages were periods when lorries couldn’t go uphill. We encountered such nuisance ten times. It forms a traffic jam and you are wasting your time. The lorry goes with the speed of 10-20 km/h and the smell of burnt clutch is awful.
Ural stretches from the north to the south of Russia. The middle section, which we passed, is low. In my opinion it resembles Bieszczady. Trees are growing all around and I saw only one rocky peak. Every few kilometers you can see something like a roadhouse for lorries and points where you can buy souvenirs and other, sometimes necessary, things like domestic stills of moonshine.
During the day we ate two meals – a “solyanka” for breakfast and fried meat with rice for dinner. And a “kofi” in addition. I noticed that in this region coffee is served with dinner. You can’t get a cup of coffee after your meal (at least I didn’t manage to do it despite my evident requests). They bring you it together with a dish. And what’s more – it has two teaspoons of sugar inside. Now I know that you must clearly stress the words “bez sachara” when you are ordering a dinner. Otherwise the only thing you can do is not to stir the coffee. Meals on the route are very tasty and fresh. They cost only 75% of Polish prices for similar dishes. Decorations of restaurants, cutlery and plates raise doubts concerning their hygiene. Plates are small, as if made for desserts, and completely filled with food. A knife is a rarity, you always get only a fork. Of course you can ask for it but we use our pocket knives.
Today we are staying in a very elegant, almost luxurious 4-star hotel – Smolinopark by the lake Smolino. Guarded property, elegant bar, security guards. However, hotels are usually located in cities and you are anxious about your motorcycles parked in the street. We take off everything possible and install locks with alarm.
We book hotels with one day advance via Booking, always after a finished ride. Our route for the next day is planned in 90%. We choose hotels in centers or on outskirts, it depends on weather forecasts. The point is that if it is going to rain, we will be later in our hotel (our journey is slower) and we won’t have time for a night walk around a city and what’s more, it will be easier to come back on the route in the morning. I must add that the previous cities were mainly metropolises with millions of inhabitants and some of them were half-a-million hubs so it’s not easy to enter their centers which are usually jam-packed.