Dzień 29 Belize, Meksyk

No cóż, teraz niemal wszystko w rękach pilotów. Nalatam się przez te dwa dni.

Do południa wstąpiłem jeszcze pożegnać się z Elą i Jurkiem na Polonia Avenue. Pierwszy raz spróbowałem kawy z odrobiną oleju kokosowego i muszę przyznać, że całkiem dobry smak to jest. No ale to był olej własnej roboty.

O 13:30 wsiadłem w Water Taxi i po godzinie byłem w Belize City. Stamtąd poszedłem na dworzec autobusowy i złapałem bus do Ladyville w stronę lotniska. Stamtąd autostopem 2 km na miejsce, i już. Łatwizna.

Lot do Salwadoru to niecałe półtorej godziny. Samolot to ATR72, i widać że nowy egzemplarz.

Lotnisko w Salwadorze całkiem duże. Nie sądziłem. Patrząc na tablicę odlotów, całkiem ciekawe loty widać. Daleko od miasta jest jednak. Ja i tak mam tylko godzinę więc nigdzie się nie wybieram. Kupiłem kawę. Oczywiście świetna. Co jak co, ale kawę to w tych rejonach mają pierwsza klasa.

Potem lot do Meksyku przez dwie godziny. Airbus A320. Z samolotu widać jak ogromne jest to miasto. Kolos po prostu.

Po wylądowaniu, prosto do hotelu i spać.

I tak to dziś było

Jeden komentarz do “Dzień 29 Belize, Meksyk

  1. Cieszę się, ze smakowała Ci kawa z olejem z naszych kokosów. Zawsze jednak należy do niej dolać rumu. Wtedy smakuje jeszcze lepiej. Świetne są Twoje zdjęcia z Mexico City. Pozdrawiam

Możliwość komentowania została wyłączona.