Archiwum miesiąca: październik 2018

Dzień 18 – Hongkong

Pierwszy deszczowy dzień, a my do tego trochę podziębieni. No ale coś trzeba zaplanować, więc przynajmniej dwie rzeczy odwiedziliśmy.

Po pierwsze taoistyczną świątynię Wong Tai Sin, do której jedziemy kilka przystanków metrem.

Ładna, kolorowa, widać że przy okazji to atrakcja turystyczna. Kwadrans wystarczy na zwiedzenie.

Niestety deszcz zaczyna mocno padać, a my idziemy piechotą do miejsca, które od lat wiem że tu jest i obiecałem sobie, że jak będę w HK, to muszę to odwiedzić. Ale już wiem, że jestem tu o wiele lat za późno.

Chodzi o Kowloon Walled City. Obrazy widziałem już wiele lat temu, ale nie wiedziałem, że całe miasto zostało rozebrane jeszcze w zeszłym wieku a teraz stoi tu park. W parku są pewne pozostałości i próba pokazania atmosfery dawnych lat, ale to nie to.

Spędzamy tu pół godziny w sporym deszczu i zwijamy się do hotelu. Zahaczamy jeszcze o Kowloon City Plaza na jedzenie, gdzie zjadam najpikantniejszą zupę stulecia, co zajmuje mi niemal godzinę. Ze łzami w oczach, katarem i piekącymi wnętrznościami w srogim deszczu idziemy na najbliższy sensowny przystanek autobusowy i jedziemy do hotelu, gdzie spędzamy resztę dnia.

Dzień 17 – Hongkong

Rano po wymeldowaniu z hotelu od razu do portu. Bilety odebraliśmy bez kolejki, co w tych stronach jest nieczęste. Chińczycy kochają kolejki i formują je przy każdej okazji. Na przykład na przystankach autobusowych.

Zauważyliśmy też paradoks. Na dworcu, w sali biletowej, gdzie było ze dwadzieścia równych sobie kas, ludzie chętniej ustawiali się do dłuższych kolejek, które ciągle rosły. Była nawet kasa czynna i bez kolejki. Nikt nie podchodził. My podeszliśmy, w minutę kupiliśmy wtedy bilet kolejowy do Zhuhai. W tym czasie ustawiła się za nami jedna osoba i nikt więcej. Czyli kolejka jest dla nich gwarancją słusznej decyzji, a mała kolejka, zbyt dużym ryzykiem.

Prom, katamaran odpływa punktualnie. Płynie z prędkością 75 kmh. Wszyscy siedzą jak w samolocie. Nie można wstać i iść na pokład zrobić zdjęcia, a szyby są pochlapane wodą. Zdjęcia wychodzą słabe. Płynie się godzinę. Cały czas widać wyspy w pobliżu. Jest to bardzo komfortowy i ekonomiczny środek transportu. Koszt jednego biletu to około 60 zł.

Moje pierwsze wrażenie z miasta jest takie: o rany, ależ tu ludzie mieszkają w wysokich blokach.

Pod wieczór rozpadał się deszcz, pierwszy podczas tej podróży. Już wcześniej zjedliśmy więc nie chodziliśmy za wiele, tylko wróciliśmy do hotelu. Z okna mamy taki widok za dnia.

A jedzenie bardzo nam smakowało