Ach ten nasz Będzin (ang. Beijing, wym. Bejdżin), jak go potocznie nazywany. Mamy go już trochę dość. Dziś wieczorem wyjeżdżamy. Jedziemy pociągiem sypialnym do Szanghaju, gdzie spędzimy następne cztery dni. Najlepiej gdybyśmy już wczoraj wyjechali. Tego jednego dnia zabraknie nam w Kantonie, gdzie będziemy zbyt krótko. Ale z polskiej perspektywy, skąd zamawiałem bilety, nie było tego widać.
W każdym razie pociąg sypialny typu soft sleeper, cztery osoby w przedziale. Ruszamy około godziny 19 z Pekinu i jesteśmy w Szanghaju o 7:30 następnego dnia. Internetu po drodze nie będzie.
A dziś korzystamy jeszcze z mniejszej ilości ludzi oraz pięknej pogody, która nam sprzyja cały czas i chodzimy po uliczkach turystycznych i komercyjnych. Mieszczą się one w Hutongach, zbiorach niskich zabudowań tradycyjnych, które często można spotkać podczas pieszych wędrówek.
Podróż pociągiem całkiem wygodna. Wszystko nowe i czyste. Przedział czteroosobowy. Nam trafiły się łóżka dolne i górne. Kupiliśmy na podróż trochę jedzenia i picia ale zjedliśmy tylko trochę a potem po prostu poszliśmy spać.
Dodam, że jedliśmy dziś zupę z kaczki. No po prostu niebo w gębie. To nie wyglądało wcale jak zupa, choć tak się nazywało w menu. Były to plasterki kaczki podane w rosole. Brak słów jakie to było dobre. Takie „kocie języczki”. Widać to trochę na zdjęciu, gdzie Jacek je pałeczkami. Oprócz tego była też wyborna wołowina i noodle z pastą curry, ale tylko „języczki” będziemy wspominać. Zrobiliśmy też rezerwację na za dwa tygodnie w znanej restauracji Quanjude Roast Duck. Nazwa mówi sama za siebie. To będzie ten dzień długiej przesiadki i czasu na improwizację nie będzie.
39.9247699116.4070329