Ofiary jet lagu
Godzina 4 rano czasu lokalnego a my już obudzeni. Z praktyki wiem, że jakieś cztery dni zajmuje mi dostosowanie się do nowej strefy czasowej.
Wczoraj wieczorem zrobiliśmy zakupy, więc mamy kawę, mleko, i wszystko inne co potrzebne, nawet bułeczki i dżem.
Dopiero przed południem udaje się nam wyjść z hotelu. Nie ukrywam że jeszcze potem pospaliśmy a czas sobie leciał.
Jako stary kociarz mam oko wyczulone na te zwierzęta. A tutaj nie widziałem kota od przyjazdu. Jest sporo zadbanych psów prowadzonych na smyczy i widać, że cieszą się szacunkiem. A kotów brak. A warunki dla nich są przecież bardzo dobre. Gęsta zabudowa, płaskie zagospodarowane dachy są jak stworzone dla kotów.
Mam nadzieję, że koty są tu w ogóle znane! Trochę sobie żartuję, ale pamiętam z podróży w Mongolii, gdy nocowaliśmy na stepie koło mongolskiej rodziny i tam rozmawiałem z dziewczynką, która tam mieszkała i ona nie znała i nigdy nie widziała ani kury ani kota.
Dziś deszczowy dzień według prognozy i faktycznie pada. Nie jest to jednak taki deszcz aby nie wyjść na miasto.
Pożyczamy parasol i ruszamy. Idziemy do siedziby prezydenta Casa Rosada na Plaza de Mayo.
Następnie wchodzimy do Catedral Metropolitana de Buenos Aires.
Pijemy kawę w Cafe Martinez
Idziemy deptakiem Florida do Plaza San Martin. Odpoczywamy i podziwiamy fioletowe kwiaty na drzewach. Te drzewa rosną wszędzie w mieście a kwiaty zasypują chodniki. Te drzewa to Jakaranda mimozolistna
Stamtąd idziemy na cmentarz Cementario Recoleta. Przepiękna nekropolia. Nie można być w Buenos i nie odwiedzić tego miejsca.
Najbardziej znaną osobą tu spoczywającą jest Evita Peron. Żona prezydenta Argentyny Juana Perona. Działaczka społeczna i polityczna.
Wracamy na kolację w nasze okolice San Telmo. Zamawiamy sałatkę oraz danie mięsne a do tego butelkę wina z regionu Mendoza przy granicy z Chile.
Widzimy też kilka kotów, co mnie uspokaja.