Archiwum miesiąca: kwiecień 2023

12 dzień – Da Nang

Hai Van Pass

Dzień zaczęliśmy od zwiedzania Imperial City. Takie zakazane miasto. Teren ogrodzony fosą z kilkoma bramami. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony ładne i zadbane a z drugiej jakby czegoś brakowało. W każdym razie wizyta wartościowa. Ogrom wietnamskiej historii miał miejsce w tych murach. Aż Ho Chi Minh przeniósł stolicę do Hanoi i Hue straciło na znaczeniu.

Zwiedzanie zajęło nam dwie godziny. Wracaliśmy spacerkiem do hotelu gdy rozpadał się deszcz. Deszcz zamienił się w ulewę. Siedzieliśmy pod daszkiem w ogrodzie i popijając kawę planowaliśmy kolejne dni. Deszcz trwał godzinę.

Wyruszyliśmy w drogę do Da Nang i na pobliskim skrzyżowaniu mój motor zgasł i nie chciał odpalić. Zdarzało się to już kilka razy ale ustępowało. Tym razem kaput. Znamy się na silnikach, ale bez narzędzi i zaplecza jest się bezradnym. Miałem kontakt z serwisem w Da Nang. Udzielił kilku porad, ale były one trywialne i nieskuteczne. Staliśmy w centrum miasta w parku dumając i planując i co jakiś czas próbując odpalić. I nagle odpalił. Modlitwy wysłuchane.

Dalsza droga zajęła nam nieco ponad dwie godziny. Silnik chodził słabiej i musiałem go trzymać na obrotach. Kilka razy zgasł ale odpalił. W sumie bez problemów dojechaliśmy do przedmieścia Da Nang. Przed miastem wjeżdża się w Góry Marmurowe. Samochody mogą przejechać przez tunel ale motocykle są kierowane na krętą drogę przez przełęcz. To dobrze.

Odcinek jest kręty. Wjeżdża się w nisko zawieszone chmury a droga robi się mokra. Zakrętów jest sporo ale dobrze wyprofilowane i jedzie się bezpieczne. Pełno skuterów po drodze. Przez mgłę nie widzieliśmy widoków w dół ale w pogodny dzień można podziwiać widok na morze i panoramę miasta.

W serwisie już czekał na mnie nowy motocykl. Przejechałem się nim testowo po okolicy i dałem ok. Andrzej się przejechał i mówi, że nie ok, że hamulce słabe w porównaniu do tego którym on jedzie. Więc kolejny egzemplarz zaproponowano i ten już ok.

Jutro odbieramy gotowe motocykle a ten wieczór spędzamy w pobliskim hotelu i w okolicznych restauracjach.

11 dzień – Hue

Długi dzień. Dzień drogi. Musimy nadrobić nieco czasu więc musieliśmy na jeden skok dojechać do Hue. No nieco ponad 300 km, ale to aż 9 godzin jazdy.

Pierwsza część to jazda w dżungli. Droga betonowa, jedzie się wygodnie i bezpiecznie. Złapał nas deszcz. Pierwszy raz. Przetestowaliśmy ubrania deszczowe. Deszcz nas ochłodził. Nie było wreszcie tak bardzo gorąco.

Chciałem się napić kawy z jajkiem i wreszcie mi się udało. To kogiel mogiel na wierzchu. Całość podana w szklance zanurzonej w gorącej wodzie. Smak pyszny.

Zmęczeni dojechaliśmy na nocleg i poszliśmy zwiedzić miasto krótko i zjeść. Jutro postaramy się więcej zobaczyć.