Przede wszystkim kawa rano.
Dziś byliśmy jaskiniowcami. Po śniadaniu na motorek i pół godziny jazdy do początku drogi pieszej do jaskini. Kupno biletów i półtora kilometra do podnóża góry. Potem pół godziny wchodzenia pod górę do właściwego wejścia. W upale i wilgotności level master.
Piękna jaskinia. Ogromna kubatura. Twory skalne i nacieki iście genialne. Miliony lat pracy wody aby zbudować takie budowle. Nie wiedziałem czego się spodziewać a to co zobaczyłem zaskoczyło mnie.
Jaskinia Paradise leży w parku narodowym Phong Nha-Ke Bang. Trzeba mieć kondycję aby się do niej dostać. Trzeba też zarezerwować około trzech godzin brutto na zwiedzanie. Warto.
Następnie powrót do miasteczka, aby wsiąść do łódki i zwiedzić kolejną jaskinię Phong Nha. Trzeba oczywiście kupić bilet oraz opłacić łódź i popłynąć.
Płynie się dwadzieścia minut. W jaskini motor łodzi nie działa i dwaj wioślarze napędzają łódź.
Mniej barwna niż poprzednia ale też ciekawa ze względu na wodę. Cieszę się, że dane mi było tu być.
A potem kolacyjka, zakupy, ale już zdjęć nie robię, bo to powtarzalne czynności. Jutro lecimy w długą drogę.