Archiwum miesiąca: kwiecień 2023

7 dzień – Vinh

Phô bo na kolację, Phô bo na śniadanie. Przejadła mi się już ta zupa. Spróbuję potraw z ryżu przy najbliższej okazji.

Jadłodajnia o poranku
Na górze widać ołtarzyk. W wielu miejscach są takie

Naszym celem na dziś jest miasto Vinh. Po drodze chcemy zwiedzić miejsce gdzie urodził się Ho Chi Minh. To bambusowa chata. Jej wizerunek widnieje na banknotach. Nawet nie tak komercyjne miejsce jak się spodziewałem. Do tego wstęp wolny. W końcu socjalizm.

Chata na żywo
Chata na banknocie

Na parkingu, już po zwiedzaniu zamawiamy hotel i pół godziny później jesteśmy. Dwa dni będziemy w Vinh. Odpoczniemy, może nad morze pojedziemy pokąpać się. Zobaczymy.

Trzeba uważać na słońce. Jak nie jest schowane za mgłą, to pali okrutnie. Jedziemy zawsze w długim rękawie.

Zdjęcia z drogi z dzisiejszego dnia

Naszło nas na wodę kokosową. No problem. A do tego dozgonna przyjaźń Polsko – Wietnamska zawiązana.

Po drodze mijamy pomniki wojny w Wietnamie.

Kolacyjka już inna. Co prawda nie ryż ale też nie zupa.

Piwo z lodem. Co kraj to obyczaj

Jutro zostajemy w Vinh

6 dzień – Nghia Dan

Po skromnym śniadaniu jedziemy dalej. Fajne miejsce to było. Wioska prawdziwa no i jedna rodzina zrobiła homestay. Przy śniadaniu schodzili się sąsiedzi, żeby nas obejrzeć.

Śniadanie

Ruszamy. Przed nami wiele godzin jazdy. Mam wrażenie, że zbyt długo będziemy jechać. Teoretycznie 5-6 godzin, ale tutaj może się to niebezpiecznie rozciągnąć.

Motyl

Wjeżdżamy w górskie rejony. Mgła, chłodno, przyjemnie. Bardziej niebezpiecznie na drodze.

Potem zjeżdżamy w niziny i nagle robi się upał. Zatrzymujemy się na kawę mrożoną i zaraz jedziemy dalej. Drogi są bardzo dobre a ruch niewielki. Świetnie nam się teraz jedzie.

Odwiedzamy cmentarz. Robienie zdjęć może nie do końca jest na miejscu, ale chcę udokumentować. Zawsze w innych krajach odwiedzam lokalne cmentarze.

Tracimy (zużywamy) czas jadąc dość wolno, zatrzymując się na zdjęcia, kawę i podróż się wydłuża. Nawigacja nieubłaganie podaje coraz poźniejszy czas dojazdu do hotelu. Hotel nie jest zarezerwowany, po prostu wiemy, że jest w miejscowości którą sobie wytyczyliśmy. Możemy wziąć inny.

Słońce zachodzi. Ciemność zapada bardzo szybko. Pojawia się przydrożny hotel. Bierzemy. Do tego wyznaczonego jeszcze 20 minut jazdy. Trudno, bo był fajny. Ten to nora. Tyle że tani. Nie ma restauracji. Znajdujemy jadłodajnię nieopodal. Zamawiamy zupę Phô bo. Porcja gigant. Nie jestem w stanie dokończyć. Potwierdzamy, że śniadanie o godzinie dziewiątej też tu zjemy.

Pozycja