400 km, Sumy (UA) – Woroneż (RUS)
Fajny dzień. Jesteśmy w hotelu niemal w centrum Woroneża i jest jeszcze młoda godzina. Odsapniemy godzinkę i pójdziemy zwiedzić miasto. Jest to spore milionowe miasto, trzy razy większe od Sumy. Od razu to widać, ponieważ są korki, no ale przyjechaliśmy w popołudniowym szczycie, więc nie ma się co dziwić. W każdym razie drogi w Rosji są o niebo lepsze niż na Ukrainie, mowa o tych łączących miasta, bo w mieście słabe.
A po kolei było to tak. Rano wyruszyliśmy około 7 i w słonecznej pogodzie dojechaliśmy do granicy. Tu pusto, nikogo nie ma. Jesteśmy jedynymi klientami. Po stronie ukraińskiej zeszło może 15 minut, potem 500 metrów i początek granicy rosyjskiej. Najpierw kilka minut aby wypełnić kartę imigracyjną, potem przejazd do celników. Sprawdzanie paszportów, sprawdzanie bagażu pod kątem niebezpiecznych przedmiotów, potem deklaracja celna, w tym czasowy import motocykla i sprawdzanie bagażu pod kątem rzeczy do oclenia. To wszystko prawie trzy godziny! Dla czego? Każda czynność urzędnika wykonywana bardzo powoli, przerywana innymi czynnościami. Zamyka budkę, wychodzi, każe czekać. Wraca, kontynuuje, znowu wychodzi. Wraca, dopatruje się błędu w formularzu, daje kolejny, każe wypełniać od nowa, znajduje inny błąd, daje nowy formularz, każe wypełniać. Dodam, że w tym momencie Andrzej znikł i nie ma go koło mnie. Sześć razy wypełniałem kartkę papieru, zanim celnik kiwnął „na tak”. Rozbebeszanie bagażu, czyli zdejmowanie opon itp, żeby potem wiązać wszystko i znowu za sto metrów rozpakowywać. Bo nie powiedzą, że zaraz trzeba to samo robić. A czas sobie płynie.
Znajduje się Andrzej i mówi, że zabrali go na przesłuchanie. Przynajmniej pół godzinne przesłuchanie w jakimś pomieszczeniu, przez oficera, do protokołu. Z tego co opowiadał, były to dokładne pytania odnośnie podróży – co do dnia, a także jakieś osobiste pytania. Ciekawe przeżycie w sumie, choć jak go zobaczyłem, to był blady.
Na granicy mając czas, w oczekiwaniu na Andrzeja, postanowiłem przepakować opony na boki kufrów. Strzał w dychę. Muszę to dopracować, ale komfort jazdy po prostu wrócił do normy. Wyglądam śmiesznie bo na próbę zamontowałem opony i nie wyrównałem ich optycznie, ale już wiem, że to ten kierunek. Uchwyty powinny dać radę. Niestety po upadku podgięły się i kufry są krzywo, ale przynajmniej udowodniły, że dodatkowe obciążenie od opon zniosą dobrze. Bez opon mam szerokość 100 cm a z oponami 130 cm , a Andrzej ma 110 cm.
Day 4
400km, Sumy (UA) – Voronezh (RUS)
Such a great day. We are in a hotel near the centre of Voronezh and still it’s not late. We will rest a bit, then go and see the city. It is a big city with more than 1 million inhabitants, three times bigger than Sumy. You can see its size at first glance because of traffic jams but it’s not a surprise considering the fact that we came here during rush hours. However, roads in Russia are much better than those in Ukraine, but I mention here the roads connecting cities. The roads in Voronezh are bad.
Here is what happened during the day. We set off at 7a.m. and arrived at the border having sunny weather. It was a complete desert, nobody was there. We were the only customers. On the Ukrainian side it took us 15 minutes to pass, then 500 meters and the Russian border begins. At first a couple of minutes to fill in our immigration cards and after this a ride to customs officers. Checking the passports, searching for dangerous things in our luggage, customs declaration including temporary import of the motorcycle and searching the luggage for undeclared things to impose duty on them. Everything took us 3 hours! Why? Every action of a customs officer is performed very slowly, interrupted by other activities. He closes his cabin, leaves, tells us to wait. He comes back, continues the previous actions, leaves again. Then comes back, looks for errors in the form, gives us a new one, tells us to fill in. I must add that at the moment Andrzej disappeared and wasn’t next to me. I had filled in a sheet of paper for six times before the officer nodded. Pulling out things from the luggage which means removing tires, etc., to fasten them all again and after one hundred meters doing it once more. Because they won’t tell you that you will have to do the same things soon. And time goes by.
I found Andrzej who told me that they took him for an interrogation. Lasting at least half an hour, the interrogation was performed in a room by an officer and with records being written. According to Andrzej’s relation, questions involved accurate information about our journey, including days, and some personal questions. Generally, it was an interesting experience but when I saw him he was pale.
I had some time at the border, waiting for Andrzej, and decided to move my tires to the sides of the trunks. I hit the bull’s eye. I had to improve it but my comfort of the ride simply went back to normal. I looked comically because I just wanted to try it and fixed the tires without aligning them but now I know that this is the right direction. Holds should endure. Unfortunately they had bent after falling from the motorcycle and trunks are not in line but at least they proved that will endure additional load from the tires. Without the tires my width is 100cm and without them 130cm while Andrzej’s 110cm.
U Pana Andrzeja wygląda to lepiej . A u Ciebie Marcin szeroko i nisko. Nie chcę być czarnowidzem ale jak będziesz jechał przez korki albo jakieś zwężenia, zarośla itp to jest ryzyko zachaczenia. Chyba, że będziesz pamiętał o zdejmowaniu ;).
r.
Plusy przeważają nad minusami. Wyjeżdżając z Woroneża wpadliśmy w korek na dość wąskich uliczkach. Korek spowodowany wypadkiem. Sam byłem ciekawy, jak sobie poradzę. I wyszło bez problemów, przepychałem się spokojnie i ominęliśmy „nieomijalne”. Tak więc test szerokości zaliczony.