Śnieżną drogą do Hjelledalen

Rano słońce świeci jak szalone. Wychodzimy z domku a tam przepiękny widok na fiord i góry, których nie było widać wczoraj. Robimy kawę i pijemy na tarasie. Słońce słońcem a sweter trzeba założyć, bo jakoś upału nie ma. Trzeba się z tym pogodzić. Spokojnie przygotowujemy się do drogi i w południe wyruszamy. Dzień nie zapowiada się męcząco. Nastawiamy się na relaks.
W sumie nic nowego. Jedziemy wąskimi drogami z jednej strony woda, z drugiej góra. I tak przez wiele kilometrów. Co jakiś czas droga po prostu kończy się i jest wjazd na prom. Promy kursują co 20-40 minut i kosztują nas około 25 zł od osoby. Jedziemy tunelami. Ich liczba jest olbrzymia, nawet nie ma co rozpamiętywać. Są krótkie, średnie i długie. Zimne i bardzo zimne. Suche i mokre. O przekroju kwadratowym i okrągłym. Pełny wybór. Kilka tuneli było szczególnych. Jeden miał ponad 11 kilometrów długości. Można zgłodnieć zanim się go przejedzie. Inny miał 6 km i było w nim przeraźliwie zimno. Mną kolebało. Kolejny opadał ostro w dół a po wyjeździe zastała nas nieco inna pogoda niż przy wjeździe. Były też takie, które przez całą długość skręcały. W jednym padał deszcz, czyli kapało ze skał, prawie przez całą długość. Trafił się też jeden, który na środku miał rondo i skrzyżowanie. Co tu dużo pisać, umieją Norwegowie budować tunele i kropka. Umieją też budować mosty, ponieważ często z tunelu wyskakuje się właśnie na most aby za kilkaset metrów ponownie schować się w tunelu. I tak na przemian, aż do promu. Zatem promy także umieją budować.
Dojeżdżamy do miasteczka Aurland. Tu można wjechać w tunel o długości ponad 24 km – chyba najdłuższy na świecie – albo wybrać Śnieżną Drogę. Wspina się na wysokość około 1300 m npm i ponoć zawsze leży tam śnieg. My lecimy serpentynami. Prędkość niska, bo na zakrętach widoczność słaba. Początek drogi wygląda jak schody na klatce schodowej w bloku. Głowa wchodzącego jest na wysokości stóp schodzącego. Zatrzymujemy się także na zdjęcia. Są do tego zaprojektowane zatoczki. Jest też jeden duży punkt widokowy wzbogacony o informacje historyczne, mapy i zdjęcia. Świetny punkt na krótką przerwę i kawę z termosu.
Wjeżdżamy coraz wyżej i obserwujemy zmiany koloru otoczenia. Z głębokiej zieleni zwykłej roślinności na poziomie fiordu, coraz bardziej wpada ona w brąz a rośliny są mniejsze. Jeszcze kilka zakrętów i nie ma już zwykłej roślinności. Dookoła tylko trawy i porosty. Pojawiają się języki śniegu. Wszędzie widać kopce kamienne. To ludzie ustawiają na znak, że tu byli. Osobiście nie wiem co to ma oznaczać, ale wygląda bombowo. Atmosfera tam na górze jest kapitalna. Obcowanie z czystą niezmąconą przyrodą, która w swej potężnej sile nie jest w stanie się tu rozwinąć robi na każdym wrażenie. Taki opór stawiają warunki tego miejsca. Jest chyba 13 stopni ciepła a jest przecież sierpień. Ludzi tu nie ma wcale. Domów też nie. Jest jedynie droga po której jeżdżą turyści. Tu motocykli także jest więcej niż gdzie indziej. Wiadomo. Takie miejsca działają na nas jak magnes. Ba, i rowerzysta się trafił. Moje współczucie.
Parkujemy na poboczu i wchodzimy na śnieżną wydmę, która styka się z jeziorkiem. Mam ochotę napić się wody, ale jednak rezygnuję. Śnieg jest ostry, kłuje w dłonie. Ma duże kryształki. Poruszamy się delikatnie, żeby nie pozostawiać zbyt dużo śladów.
Wracamy i kontynuujemy jazdę. Zjeżdżamy w dół i od razu pojawia się standardowa roślinność, a tu i ówdzie ludzkie osady. Jeszcze kilkanaście zakrętów i lądujemy przy fiordzie. Tradycyjny telefon do recepcji kempingu o późniejszym niż do godziny 18 przyjeździe i lecimy dalej.
Tego dnia nic nie może konkurować ze Śnieżną Drogą. A jednak, warto wspomnieć o spotkaniu z krowami idącymi środkiem drogi a za chwilę, ze stadem kóz blokującym dokumentnie ruch. Krowy szły same, wiedziały widocznie dokąd. Kozy były pilotowane przez dzieci w zielonych drogowych kamizelkach. Po chwili kozy zajęły prawy pas a my przejechaliśmy. Śmieszne są to zwierzęta. Fajnie biegną, brzuchy im się trzęsą na boki. Natomiast wzrok mają diabelski.
Na kemping docieramy o 22giej. Recepcję prowadzi Polak. Wymieniamy uprzejmości i formalności i zajmujemy przestronny domek. Kolacja, odrobina czegoś mocniejszego, ładowanie telefonów, kasków, wysyłanie smsów i kończymy dzień.

Taras widokowy
Taras widokowy
Atrakcje
Atrakcje
Atrakcje
Atrakcje
Postój
Postój
Śnieżna droga
Śnieżna droga
Śnieżna droga
Śnieżna droga
Śnieżna droga
Śnieżna droga