Od północy do godziny siódmej rano jechaliśmy w ciemności i w deszczu. Spałem na ile mogłem. Potem granica Panama – Kostaryka, przejście Paso Canoas. Ze dwie godziny, wszystko w normalnej atmosferze. Bagaż sprawdzano po obu stronach, lecz bardzo pobieżnie. O dziewiątej znowu w drodze. Acha, przestawiamy zegarki o godzinę do tyłu. A więc, o ósmej znowu w drodze.
Po drodze autokar jest sprawdzany przez policję antynarkotykową.
Potem zatrzymujemy się na pół godziny na obiad. Każdy kupuje to na co ma ochotę. Podróż jest długa ale warunki są dobre. Siedzę sam a fotele są naprawdę wygodne i rozkładane.
Nie ma w tym dniu ciekawych wydarzeń.
Do San Jose dojeżdżamy około 14. Mój hostel jest kwadrans piechotą od dworca. Dziwny jest. Możecie znaleźć zdjęcia, nazywa się Transilvania Hostel. Bardzo rodzinna atmosfera. Pani domu prowadzi również kuchnię więc skorzystałem i zamówiłem sznycla.
Potem ciężki z przejedzenia ruszyłem na rekonesans miasta. Zmęczenie pozwoliło tylko na dwie godziny. Tłok, korki ogromne. Miasto ma pagórkowate położenie. Raz z górki raz pod górkę. Ale nie ma problemu bo temperatura to komfortowe 24st. Widziałem kobiety w botkach. A na wystawach choinki i ozdoby. Okropnie to do siebie nie pasuje z tą pogodą.
Jutro zrobię więcej zdjęć.
i znowu zaglądam.. u pana 9.13 i nowy dzień coś przynosi..
Dzięki. Wszystkie komentarze czytam.