Archiwum kategorii: Mongolia 2015

Dzień 53 (Chiwa – Moynaq)

463 km, Chiwa – Moynaq

Pierwsze dwieście kilometrów minęło w nudzie. Potem nie zauważyłem gdy Garmin poprowadził nas pod turkmeńską granicę. Straciliśmy przez to 50 kilometrów. Dopiero w Kungrad coś się zadziało. Mianowicie w tym mieście odbijamy do Mujnak i również trzeba tu zatankować.

Wjeżdżamy i kierujemy się na bazar. Tam pytam kilku kierowców i nic. Nie ma, nie wie, nie zna. Jedziemy w grupę ciężarówek przy drodze nieopodal. I znowu źle. Ogólnie nie ma ale jest jedno miejsce ze słabą benzyną. Ile oktanów, pytam? Pięćdziesiąt! No nie, to poza tolerancją. Facet mówi, że zadzwoni na pobliską stację. Rozśmieszył mnie. Ale mówi, że paliwo jest. Ja mu nie chcę wierzyć i jeszcze z nim dyskutuję, ale on powtarza, paliwo jest. Jedziemy niespiesznie jakieś pięć kilometrów, mijając po drodze kilka zamkniętych stacji i w oddali widzę tę jedna namaszczoną i jeden samochód, który tankuje. Oczom nie wierzę. Jeszcze się upewniam jaka jakość, doskonała, osiemdziesiąt oktanów i lepszej w mieście nie ma. Opijamy się tej benzyny ile tylko wejdzie plus w butelki. Pozostaje jeszcze jeden problem. Dziś robimy jeszcze 90 km i jutro z powrotem, więc musimy być na start z Kungrad absolutnie pełni. Więc zagaduję do faceta, który tankował gdy przyjechaliśmy. Miał on wielki baniak na benzynę w bagażniku. Dobijamy targu, tę jego benzynę jutro rano odkupimy u niego w domu. Pojechałem z nim do domu i jutro będzie na nas czekać 20 litrów paliwa w dobrej cenie. Nie wiadomo czy paliwo na stacji doczeka jutra. Sprawdzimy to też.

Potem 90 km do Mojnak, już na spokojnie choć w upale.

Hotel tragiczny, ale dobrze że jest, bo w Kungrad nie było.

Atrakcją Mojnak jest punkt widokowy obrazujący jak to było kiedyś kiedy morze Aral jeszcze nie wyschło. Smutny widok. Poznani w sklepie chłopaki zawieźli nas i pokazali starą fabrykę konserw. Kolejny smutek.

Oby do jutra. Kupiliśmy coś na kolację a jutro już będziemy w Kazachstanie.

IMG_5101 IMG_5112 IMG_5122 IMG_5123 IMG_5125 IMG_5128 IMG_5129 IMG_5132 IMG_5135 IMG_5136

 

Hotel, zapraszam | The hotel, welcome

IMG_5109

Recepcja | The reception deskIMG_5106

Jest toaleta | They have a toiletIMG_5105 IMG_5104

Jest prysznic | They have a showerIMG_5144

Jedziemy popatrzeć na miasto | We’re going to look at the townIMG_5142

Fabryka konserw rybnych | The factory of canned fishIMG_5143

41

 


Day 53
463km, Khiva – Moynaq

The first 200km were boring. Then I didn’t spot that my Garmin was leading towards the Turkmen border. We lost 50km. In Kungrad something happened at last. We had to turn here to Moynaq and refuel.

We entered the town and rode to the bazaar. I asked some drivers there but… nothing. Doesn’t have, doesn’t know. We went to a group of trucks by the road nearby. And bad again. Generally there’s no petrol in the town but they know one place with poor one. How many octane? Fifty! No! It’s beyond the tolerance. A guy said that he would have called a local station. He made me laugh. But said that they have petrol there. I didn’t want to believe him and had a discussion with him but he repeated that they have petrol. We rode slowly for about 5km, passing some closed stations by the road, and finally in the distance I saw that one and a car being refueled. I couldn’t believe my eyes. I made sure about the quality, perfect, 80-octane, I wouldn’t have found nothing better in the town. We refueled as much as it’s possible and poured some into bottles. There was only one problem left. Today we would ride for additional 90km and will come back tomorrow so must have absolutely full tanks at the start from Kungrad. So I asked the guy who was refueling when we came here. He had a big petrol barrel in his boot. We stroke the bargain, we will buy the petrol in his house in the morning. I went with him to the house and tomorrow 20 liters of petrol for good price will wait for us. Nobody knew if the station will have it tomorrow. We will check it as well.

Then 90km to Moynaq, peaceful but in the heat.

Our hotel is tragic, but the situation is good because in Kungrad people didn’t have any.

The attraction of Moynaq is a vantage point which shows how the neighborhood looked like when the Aral Sea still existed. A sad view. We met some guys in a shop who gave us a lift and showed an old factory of canned food. The next sad view.

I’m looking forward to the next day. We bought some food for the supper and tomorrow we will be in Kazakhstan.

Dzień 54 (Moynaq – Beynau)

551 km, Moynaq (UZ) – Beynau (KAZ)

Rano o siódmej wyjechaliśmy z hotelu. W sumie to nie polecam wizyty w Moynak a tym bardziej w jedynym tu hotelu. Szkoda zachodu.

Za półtorej godziny byliśmy w Kungrad ale w umówionym miejscu nie było naszego człowieka z benzyną. Byliśmy kwadrans przed czasem. Pojechaliśmy na stację i benzyna jeszcze była. Więc znowu kupiliśmy do pełna a ja jeszcze w pięć butelek, które załadowałem do opon zapasowych. Potem jeszcze wróciliśmy i czekaliśmy kolejny kwadrans w umówionym miejscu, ale człowiek się nie zjawił. Więc w drogę.

Droga nie najgorsza. Czterysta kilometrów prostej drogi. Tylko kilka słabych odcinków. Nawet upału nie było. Na granicy kiepsko. Najpierw godzinę czekaliśmy na wjazd na przejście. Potem procedura przynajmniej półtorej godziny po stronie uzbeckiej. Następnie godzina po stronie kazachskiej. Od groma czasu straciliśmy. Po granicy, do miasta prowadzi około 50 km bardzo złej drogi. To znana sprawa wśród zainteresowanych tematem. Wiadomo, że da się przejechać i że jest źle. Potwierdzam, od granicy do Beynau jest bardzo zła droga. Jedzie się dwie godziny. Da się przejechać. Po drodze spotkaliśmy jednego rowerzystę z Finlandii i motocyklistów jadących w Pamir. Nie byli niczego świadomi z praktycznych zagadnień. Nie wiem czy im się uda. Daliśmy im kilka uwag i trochę się wystraszyli.

W hotelu spotkaliśmy trzech Włochów na KTM, których wcześniej spotkaliśmy za Pamirem w Kalaikhum. Miłe spotkanie. Oni jutro jadą do Astrachania a my tylko do Atyrau. Nawet nie tankowaliśmy jeszcze. Musimy kasę wymienić. W hotelu też na kredyt kolację zjedliśmy. Jak jest dolar, to jest wszystko. Rano trzeba iść do banku, bo nikt z ludzi nie chce wymienić. Dobrze że chociaż klima działa w pokoju, bo gorąco.

To jest „Ta” stacja | This is the station

IMG_5146 IMG_5147

Cmentarz | The cemeteryIMG_5148 IMG_5149

400 km prostej drogi przez pustynię | 400km of the straight road through the desertIMG_5151 IMG_5150

Na granicy | On the borderIMG_5152

Po granicy | Beyond the borderIMG_5153 IMG_5155 IMG_5154

Nasz hotel w Beynau | Our hotel in Beynau

IMG_5160 IMG_5161

41

42

 

 

 


Day 54 (Moynaq – Beynau)

551km, Moynaq (UZ) – Beynau (KAZ)

We left the hotel at 7a.m. Generally I don’t recommend you a visit to Moynaq, especially a stay in the only hotel here. It’s not worth it.

Within 1.5 hour we were in Kungrad but the man with petrol wasn’t there. We were 15 minutes before the time. Went to the station and it still had petrol. So bought it again, full tank, and I bought additional five bottles and put it into my spare tire. Then came back and waited for additional 15 minutes but the man didn’t appear. So we set off.

The road wasn’t bad. 400km of straight road. Just some sections were poor. Even the heat disappeared. The border was bad. Firstly, we spent one hour waiting for the entry to the crossing point. Then the procedure on the Uzbek side lasted at least 1,5 hour. Then one hour on the Kazakh side. We lost a lot of time. Beyond the border we rode for 50km on a very bad road to the town. It’s well known among people who are interested in this matter. It’s obvious that you will manage to pass it and that it’s bad. I must agree, the road from the border to Beynau is very bad. It took us 2 hours. It’s passable. By the road, we met one cyclist from Finland and motorcyclists going to Pamir.  They weren’t aware of the practical issues. I don’t know if they will manage to reach their goals. We gave them some advices and they got scared.

In our hotel we met three Italians on KTMs whom we saw beyond Pamir in Kalaikhum. A nice meeting. Tomorrow they will ride to Astrakhan, we will get only to Atyrau. We haven’t even refueled yet and must exchange money. In the hotel we ate our supper on tick as well. Have dollars, have everything. In the morning we must go to a bank because the locals don’t want to exchange it. Fortunately, at least the air conditioning in our room works, it’s hot outside.