463 km, Chiwa – Moynaq
Pierwsze dwieście kilometrów minęło w nudzie. Potem nie zauważyłem gdy Garmin poprowadził nas pod turkmeńską granicę. Straciliśmy przez to 50 kilometrów. Dopiero w Kungrad coś się zadziało. Mianowicie w tym mieście odbijamy do Mujnak i również trzeba tu zatankować.
Wjeżdżamy i kierujemy się na bazar. Tam pytam kilku kierowców i nic. Nie ma, nie wie, nie zna. Jedziemy w grupę ciężarówek przy drodze nieopodal. I znowu źle. Ogólnie nie ma ale jest jedno miejsce ze słabą benzyną. Ile oktanów, pytam? Pięćdziesiąt! No nie, to poza tolerancją. Facet mówi, że zadzwoni na pobliską stację. Rozśmieszył mnie. Ale mówi, że paliwo jest. Ja mu nie chcę wierzyć i jeszcze z nim dyskutuję, ale on powtarza, paliwo jest. Jedziemy niespiesznie jakieś pięć kilometrów, mijając po drodze kilka zamkniętych stacji i w oddali widzę tę jedna namaszczoną i jeden samochód, który tankuje. Oczom nie wierzę. Jeszcze się upewniam jaka jakość, doskonała, osiemdziesiąt oktanów i lepszej w mieście nie ma. Opijamy się tej benzyny ile tylko wejdzie plus w butelki. Pozostaje jeszcze jeden problem. Dziś robimy jeszcze 90 km i jutro z powrotem, więc musimy być na start z Kungrad absolutnie pełni. Więc zagaduję do faceta, który tankował gdy przyjechaliśmy. Miał on wielki baniak na benzynę w bagażniku. Dobijamy targu, tę jego benzynę jutro rano odkupimy u niego w domu. Pojechałem z nim do domu i jutro będzie na nas czekać 20 litrów paliwa w dobrej cenie. Nie wiadomo czy paliwo na stacji doczeka jutra. Sprawdzimy to też.
Potem 90 km do Mojnak, już na spokojnie choć w upale.
Hotel tragiczny, ale dobrze że jest, bo w Kungrad nie było.
Atrakcją Mojnak jest punkt widokowy obrazujący jak to było kiedyś kiedy morze Aral jeszcze nie wyschło. Smutny widok. Poznani w sklepie chłopaki zawieźli nas i pokazali starą fabrykę konserw. Kolejny smutek.
Oby do jutra. Kupiliśmy coś na kolację a jutro już będziemy w Kazachstanie.
Hotel, zapraszam | The hotel, welcome
Jest toaleta | They have a toilet
Jest prysznic | They have a shower
Jedziemy popatrzeć na miasto | We’re going to look at the town
Fabryka konserw rybnych | The factory of canned fish
Day 53
463km, Khiva – Moynaq
The first 200km were boring. Then I didn’t spot that my Garmin was leading towards the Turkmen border. We lost 50km. In Kungrad something happened at last. We had to turn here to Moynaq and refuel.
We entered the town and rode to the bazaar. I asked some drivers there but… nothing. Doesn’t have, doesn’t know. We went to a group of trucks by the road nearby. And bad again. Generally there’s no petrol in the town but they know one place with poor one. How many octane? Fifty! No! It’s beyond the tolerance. A guy said that he would have called a local station. He made me laugh. But said that they have petrol there. I didn’t want to believe him and had a discussion with him but he repeated that they have petrol. We rode slowly for about 5km, passing some closed stations by the road, and finally in the distance I saw that one and a car being refueled. I couldn’t believe my eyes. I made sure about the quality, perfect, 80-octane, I wouldn’t have found nothing better in the town. We refueled as much as it’s possible and poured some into bottles. There was only one problem left. Today we would ride for additional 90km and will come back tomorrow so must have absolutely full tanks at the start from Kungrad. So I asked the guy who was refueling when we came here. He had a big petrol barrel in his boot. We stroke the bargain, we will buy the petrol in his house in the morning. I went with him to the house and tomorrow 20 liters of petrol for good price will wait for us. Nobody knew if the station will have it tomorrow. We will check it as well.
Then 90km to Moynaq, peaceful but in the heat.
Our hotel is tragic, but the situation is good because in Kungrad people didn’t have any.
The attraction of Moynaq is a vantage point which shows how the neighborhood looked like when the Aral Sea still existed. A sad view. We met some guys in a shop who gave us a lift and showed an old factory of canned food. The next sad view.
I’m looking forward to the next day. We bought some food for the supper and tomorrow we will be in Kazakhstan.