Archiwum miesiąca: grudzień 2017

Dzień 26 Belize, Caye Caulker

Dziwny to trochę kraj. Jedyny anglojęzyczny w Ameryce Centralnej. Dawna kolonia brytyjskia, zwana Hondurasem Brytyjskim. Obecnie głową państwa jest Królowa Brytyjska. Jeszcze wcześniej terytorium Majów.

Jest trochę zabytków do odwiedzenia, ale nie będę udawał. To ostanie dni mojej wyprawy i chcę je potraktować urlopowo i wypoczynkowo. A świetnie się składa, gdyż główną atrakcją Belize jest rafa koralowa. Zwłaszcza Caye Caulker, niewielka wyspa koralowa. Tu właśnie jestem.

Z Flores do Belize City jedzie się około pięć godzin.

Granica bardzo łatwa, może 45 minut. I nagle wszystkie napisy po angielsku, ale dziwnie. Do tego system nie metryczny tylko mile, funty itd. Ale ruch pozostaje prawostronny

Za oknem autobusu trochę bogaciej. A dokładnie mówiąc, to wśród biednych domów, co jakiś czas dom dużo bogatszy. Widać też sporo murzynów, czego wcześniej nie było. Dominowali kreole, Indianie i metysi.

Po dojeździe do Belize City, trzeba wziąć taksówkę wodną za $25 w obie strony. Ale zanim to zrobiłem, to zjadłem sobie coś smacznego w restauracji indyjskiej, bo za mną chodziło chicken masala. Zostawiłem w tej restauracji bagaż i poszedłem w miasto. No skromnie jest, nie ma dużo do oglądania. Jest czysto i jest poczucie bezpieczeństwa. Fajne miasto, na tyle co przez trzy godziny zobaczyłem. Inna zabudowa. Dużo budynków na palach. Pod budynkiem albo zagospodarowany parking albo śmietnik.

Potem wróciłem na przystanek Water Taxi, bilety już miałem. I w drogę na wyspę Caye Caulker. Płynie się około 45 minut, sporo.

Na wyspie z pewnym trudem zlokalizowałem swoje lokum i rozgościłem się. W tym czasie zapadł zmrok, więc zdjęcia jutro.

Mapa

Dzień 25 Tikál

Tikal to miasto Majów. Jest tyle informacji, że nie sposób opisać. Chyba najłatwiej zaproponować przeczytanie w Wikipedii https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Tikál

Wycieczka zaczyna się rano, o 4:30 ruszamy mikrobusem. Jedziemy ponad godzinę do Parku.

Fajnego mamy przewodnika, z zamiłowaniem w temacie.

To jest historia sprzed trzech tysięcy lat. To jest takie inne, nie europejskie. Jest tu coś magicznego. I to wszystko w dżungli a raczej w tropikalnym lesie deszczowym. Opuszczone. A przecież żyło tu od 10 do 90 tysięcy ludzi kiedyś przez ponad 1500 lat.

Zwiedzaliśmy około 5 godzin. Chodzi się od piramidy do piramidy. Można wchodzić. Na niektóre po głównych schodach tych oryginalnych, ale na te główne najwyższe piramidy po schodach dobudowanych. I dobrze, bo te oryginalne kamienne mają bardzo wysoki stopień i często są wyszlifowane od tylu lat i niebezpieczne przez to.

Poza piramidami, stelami nic innego nie widziałem. Jest to dość duży obszar i jest kilka tras. Podobno jest 3 tysiące budowli zlokalizowanych teraz. Wydaje się, że zobaczyliśmy te główne. Przewodnik cały czas opowiadał i wtedy pobyt nabiera większego sensu, ale ja nie będę tu starał się nawet opisywać. Naprawdę warto przy okazji czytania tego tekstu przeczytać więcej w Internecie.

Bardzo się cieszę, że odwiedziłem Tikal. Dało mi to nowe poczucie i pojęcie o miejscu zupełnie wcześniej nie znanym.

A co jutro? Kompletnie nowy kraj.