Archiwum miesiąca: grudzień 2017

Dzień 22 Guatemala City, Antigua Guatemala

O szóstej rano już jechałem autobusem. Moim celem na dziś jest miasto Antigua Guatemala, które leży godzinę drogi od stolicy Ciudad Guatemala. Jednak najpierw muszę kupić bilety na kolejny odcinek podróży na północ kraju do Flores, Tikal i muszę to zrobić osobiście.

Guatemala City GC strasznie zakorkowana. Trudno wjechać do miasta. Żegnam się dziś z moją firmą przewozową Tica Bus. Doskonały serwis na światowym poziomie. Autobus którym jechałem jedzie dajej do Tapachula w Meksyku. Ja zostaje na dworcu autobusowym daleko od centrum. Taksówką jadę na dworzec lokalnej dużej firmy autobusowej Linea Dorada i drugiej Fuente del Norte. Wybieram FDN. Kupuję bilet do Santa Elena czyli Flores czyli Tikal.

Są to sławne ruiny Majów. Wiążę duże nadzieje duchowe z tą wizytą. Chcę tam posiedzieć dwa dni. Również FDN pojadę potem do Belize. Bilety kupione, byłem spięty, bo muszę jechać jednego konkretnego dnia, żeby iść zgodnie z planem, i udało się.

Co ciekawe, pojadę nocnym autobusem, ponoć bardzo komfortowo. No zobaczymy.

Potem wsiadam w taki specjalny autobus zwany tu TransMetro. Jadę dość długo na dworzec, z którego mam nadzieję złapać bus do Antigua.

Łapię, klasyczny „cuadrado”. Ponad godzina i jestem.

Tu mam super hotel, w absolutnym centrum. Antigua to taki nasz Kazimirz. Takie mam skojarzenie. Sami turyści, ceny wysokie, ale bezpiecznie a to znaczy, że można wieczorem wyjść. Dawno po zmroku w pubie już nie siedziałem. Życie nocne się toczy jak w Europie.

Jeszcze jutro posiedzę, ale o 22:30 wsiadam do autobusu w GC i znów w drogę.

Ciekawostka. Wszystkim cudzoziemcom na granicy mierzyli temperaturę.

To już wszystko na dziś

Dzień 21 San Salvador

Do południa jeszcze plaża i basen a potem w drogę do stolicy.

Wyszedłem na drogę i po dwudziestu minutach zatrzymałem busik. Już się nauczyłem jak tu działa komunikacja. Jedno jest niemal pewne, że jeżeli jest jakieś choć trochę popularne miejsce, to na pewno jedzie tam autobus.

W mieście mam fajny domowy hotel. Jak się okazuje, gościli już około 25 Polaków. Ciekawe. Fajny taras i widok na podwórko. Miło się siedzi. Nie chce się człowiekowi ruszać. Zwłaszcza, że można też zamawiać tu jedzenie. Jest kilka smacznych potraw w menu. Są też świąteczne akcenty.

Pokonałem jednak lenistwo i ruszyłem w miasto. Tym razem w tę bogatszą część. No właśnie, i przez to nudniejszą. Nowe budynki, biura i ogrodzone osiedla. Oczywiście wszędzie ochroniarze z długą bronią, niekiedy automatyczną. Widocznie taki koszt spokoju.

Lubię kawę, choć nie jestem znawcą. Tu kawa mi bardzo smakuje, w każdym miejscu. Jest delikatna i nie kwaskowa. Mijałem kawiarnię w naszym stylu i zakupiłem sobie takie oto dzieło. Naturalnie pyszna kawa prócz ładnego wyglądu.

W środku dnia, w pełnym słońcu, takiego nietoperza biednego spotkałem. Biedny Batman musiał gdzieś się urwać z drzemki. Jakiż on był nieporadny i bezbronny. To było jeszcze w ośrodku nad morzem i mam nadzieję, że się nim zaopiekowali.

To tyle. Jutro Gwatemala.

Warto wspomnieć, że będę jeszcze raz w Salwadorze za dziewięć dni. Będę miał tu przesiadkę w drodze do Meksyku.