Archiwum miesiąca: październik 2018

Dzień 10 – Szanghaj

Poniedziałek, dzień roboczy. W planach dziś jest przejazd na drugą stronę rzeki Huangpu, do dzielnicy wieżowców Pudong. To raptem jedna stacja metra. Wychodzimy i oczom ukazują się strzeliste budynki. Moim celem jest wieża telewizyjna. Ma kilka poziomów a na nich atrakcje.

Po pierwsze bilet. Ponad stówa peelenów. Nie ma tłoku, nawet jest luźno. Wieża ma trzy poziomy, powiedzmy. Środkowy to widok i szklana podłoga, górny zwany „space capsule”, niski to kino obrotowe i plac zabaw.

Zdjęcia ze środkowego poziomu

Szklana podłoga

Kino obrotowe. Stoi się na podłodze, która się porusza wolno i człowiek dojeżdża do wyjścia

Przechadzka nad rzeką po stronie Pudong, a po drugiej stronie Bund.

A cóż tam na kolację? A kolacja w połowie tylko udana. Każdego dnia jemy gdzie indziej. Mieliśmy dziś chęć złamać tę zasadę, bo wczoraj pojedliśmy sążnie, ale zasada to zasada. Ja zamówiłem swojsko wyglądający boczek z grzybkami i fasolkę, a Jacek kurczaka z ryżem. I ten kurczak okazał się być tofu. I nie było to smaczne.

Dzień 9 – Szanghaj

Dzielnica francuska. Warto się przejść. Spokój, piękne drzewa. Polecam poczytać skąd to się wzięło https://en.wikipedia.org/wiki/Shanghai_French_Concession


Dalej poszedłem kilka kilometrów do świątyni Jade Buddha, czyli Buddy Nefrytowego. Piękna świątynia z wieloma budynkami i posągami. Usytuowana pomiędzy wieżowcami mieszkalnymi. Piękne i spokojne miejsce.

W drodze powrotnej, idąc sławną Drogą Nankińską (Nanjing Road) wstąpiłem do Starbucks, ale jakiego kapitalnego. Pierwszy raz w takim ekskluzywnym, z palarnią kawy byłem. Kawa oczywiście pyszna była.

Na kolację dwie przepyszne zupy. Jedna ze smażonym makaronem i wołowiną, zupka właściwa wtedy obok oraz zupa z wołowiną klasyczna. Muszę powiedzieć, że te zupy wyrastają na numer jeden. To są ogromne sagany, zawsze świetnie doprawione.