Archiwum miesiąca: maj 2019

Dzień 7 Baia Mare (RO) – Svit (SK) 506 km

Dzień w którym musimy dojechać na Słowację. Więc do roboty. Ale najpierw jedziemy do Sapanty. Atrakcją jest tam Wesoły Cmentarz. To moja druga wizyta w tym miejscu.

Drogi są tu miejscami niezwykle kręte. Łańcuch mam już jednak tak rozciągnięty w motocyklu, że i na prostej drodze i na tych zakrętach woła o regulację.

Zdziwiony byłem granicą rumuńsko-węgierską. Kolejka jak cholera, sprawdzanie paszportów. Spodziewałem się braku formalności. Po przekroczeniu granicy zmienia się czas o godzinę do tyłu. Kolejne granice to już właśnie takie symboliczne, bez zatrzymywania się.

Pod wieczór pogoda się psuje. Dojeżdżamy do Prešova w deszczu i zamierzamy tu nocować. Jednak prognozy mówią, że rano też będzie padać, więc rezygnujemy i jedziemy jak najdalej na zachód, gdzie prognozy są lepsze. I w ten sposób lądujemy miejscowości Svit.

Jest ciemno, zimno i pada deszcz. Jesteśmy okrutnie zmęczeni. Jechaliśmy cały dzień przez 11 godzin i 40 minut.

Dzień 6 Jassy – Baia Mare 503 km

Długi dzień, którego głównym punktem był przejazd przez Wąwóz Bicaz. Ładne miejsce i na pewno warto raz przyjechać, żeby zdobyć to „trofeum” i wpisać na listę zwycięstw.

Sam wąwóz jest krótki ale robi fajne wrażenie. Do tego dochodzi jeszcze dość kręta droga przez las. Wszystko zabiera może godzinę. W zależności od prędkości jazdy.

Minusem jest obecność cementowni nieopodal. Ogromne budowle straszą widokiem. Poza tym widać zniszczone, właściwie zjedzone wzgórze, którym karmi się cementownia.

Poza tym dzień spędzony w siodle. Droga monotonna ale miejscami rewelacyjna, bo gładka i pełna zakrętów. Sama radość.

Robiliśmy sobie przerwy w malowniczych miasteczkach. Raczyliśmy się kawą i ciastkami. Raczej szczuplejszy nie wrócę. Ale co tam, schudnę po powrocie!

I w ten sposób o zachodzie słońca dojechaliśmy do Baia Mare i tu mamy hotel. Jutro w drogę dalej, i już zbliżamy się do kraju. Jeszcze nie jutro ale już blisko.