Archiwum miesiąca: grudzień 2019

Dzień 14 Rio de Janeiro

Dziś w planie tylko dwie rzeczy.

Odwiedziny pod pomnikiem Chrystusa Odkupiciela – ikony Rio, oraz kilka godzin na plaży Copacabana.

Wycieczka pod pomnik nie jest ani krótka ani łatwa. Klasyczna droga aby się dostać na górę to kolejka elektryczna (zębata). Bilety w kasie można kupić tylko na dany dzień. Pociągi jeżdżą trzy razy na godzinę. Nie ma szans aby przyjechać i kupić bilety na „teraz”. Gdy przyjechaliśmy około jedenastej to bilety były na siedemnastą. Pozostaje Internet. Wczoraj był deszcz i słaba widoczność, więc kilka dni temu zamówiliśmy na dziś, czyli na sobotę. Koszt około 80 zł za osobę. Wagonik dowozi pasażerów na samą górę. Jedzie się niecałe pół godziny. Głównie w lesie, aż nagle pojawiają się widoki iście genialne. Ostatecznie dojeżdżamy na szczyt i pozostaje kilka pięter do pokonania schodami lub windą.

Miejsce z jeden strony jest ultra turystyczne ale z drugiej strony to jest tak sławny punkt na globusie, że widząc tę figurę Jezusa z kilku metrów, mogąc jej dotknąć a nawet wejść do środka, do małej kapliczki z tyłu, to musi robić i na mnie robi całkiem duże wrażenie.

Pół godziny wystarcza. Jest to czas wypełniony robieniem zdjęć i szukaniem odrobiny przestrzeni aby to zdjęcie wyszło. Jeden wielki tłum.

Widać całe miasto, Ipanemę, Copacabanę, Maracanę, wspaniałe widoki. Nad głowami latają śmigłowce, latają też lotnie, coś niezwykłego.

Wracamy kolejką na dół. Jesteśmy bardzo zadowoleni ale też umęczeni po czterech godzinach w sumie.

Autobus dowozi nas na plażę. Wynajmujemy leżaki i parasol i znajdujemy sobie miejsce na brzegu. Czuje się jak ptak na ptasiej wyspie, jeden z miliona. Od razu idę pobiegać a potem wracam i wchodzę do wody. Ciepła, nie za słona, orzeźwiająca, lepsza niż prysznic. A potem już tylko leżymy. Trochę w słońcu, trochę w cieniu. Pijemy piwko i obserwujemy ocean. Jest to piękna plaża, szeroka, czysta z przyjemnym białym piaskiem.

Dzień 13 Rio de Janeiro

Leje jak z cebra, a do tego jest gorąco. Pomimo wszystko wychodzimy zwiedzać, ponieważ kilka punktów jest blisko hotelu.

A hotel dziś w południe zmieniamy i już w tej okolicy nie będziemy.

Po pierwsze schody Escadaria Selaron. Są to schody które artysta z Chile Jorge Saleron pokrył tysiącami płytek pochodzących z całego świata, utrzymując brazylijski koloryt.

Katedra świętego Sebastiana. Kontrowersyjna w kształcie budowla, zaprojektowana przez brazylijskiego architekta. Nawiązuje kształtem do budowli Majów.

Mnie osobiście podoba się. Przypomina mi El Rosario w Salwadorze. Takie budynki wyglądają dobrze od środka.

Kolejny punkt to Akwedukt Carioca zwany Arcos de Lapa. Służył do transportu wody z pobliskiej rzeki Carioca, a później służył jako most dla tramwaju łączącego Centrum z dzielnicą Santa Teresa.

Nowy hotel znajduje się samym centrum. Nareszcie mamy fajny widok z okna. Deszcz ustaje i wychodzimy na miasto.

Nie mamy planu. Chodzimy kilka godzin. Dzielnica tętni życiem. Zapach jedzenia miesza się z zapachem moczu. Zwykli ludzie mieszają się z bezdomnymi. Ci ostatni szykują się już do snu. Wszystkie dobre miejsca już pozajmowane. Zjadamy coś na szybko i wracamy do hotelu. Na tarasie 23 piętra widok miasta jest śliczny, nie widać tego co dzieje się na ulicach. Taki pocztówkowy obraz.