Tylko jeden cały dzień w Sao Paulo, to za mało aby poczuć nawet zapach przedsmaku. Tylko tyle jednak mamy.
Wybieramy autobus turystyczny, który jedzie trasą turystyczną i zatrzymuje się na turystycznych przystankach.
Miasto jest ogromne. Przytoczę jedynie informację, że wraz z przyległościami mieszka tu dwadzieścia milionów ludzi. Że po Nowym Jorku i Hongkongu to trzecie miasto pod względem ilości wysokich budynków. I to czuć. Korki na ulicach, tłumy na chodnikach. Wszędzie pełno ludzi i wszechobecny zgiełk.
Jak na moje obserwacje to ogromna liczba bezdomnych. W centrum widzieliśmy całe place „zainfekowane” bezdomnymi. Strach wejść a już na pewno nic przyjemnego ani ładnego. Takie miejsce traci natychmiast swój walor przestrzeni miejskiej.
Podjeżdżamy pod stadion „Estádio do Pacaembu”. Robimy kilka zdjęć tego stadionu i zaglądamy na murawę.
Zjadamy kulki z ciasta ziemniaczanego z różnym nadzieniem. Głównie ser lub mięso ale też warzywa. Groszowa sprawa a dość smaczne. Nazywją się coxinha.
Po powrocie odpoczywamy w hotelu a potem spędzamy czas w okolicach Av Paulista.
Odwiedzamy Museo de Arte de São Paulo MASP – naprawdę warto. Są tu obrazy wielkich mistrzów i takiej okazji nigdy nie wolno przegapić.
Natrafiamy na protest niepełnosprawnych, walczących o poprawę swoich warunków
Zwiedzamy willę Casa das Rosas i mieszczącą się w niej teraz wystawę poświęconą Williamowi Blake (1757-1827)
Avenida Paulista otoczona jest szpalerem wysokich budynków. Na tych budynkach stoją bardzo wysokie anteny. Niektóre stylizowane na wieżę Eiffla. Jest to bardzo specyficzny element tej dzielnicy, dość szpetny jak dla mnie.
Miasto jest przytłaczające, gęste, tętniące. Pierwsze wrażenie nie jest dobre, ale piszą o tym niemal wszystkie przewodniki. Jesteśmy więc przygotowani ale jednocześnie już zmęczeni. Montevideo to była oaza spokoju w porównaniu z São.
Jutro wieczorem będziemy w Rio de Janeiro, ale do popołudnia jeszcze mamy plany w Sao Paulo.