Spotkanie z Andrzejem na lotnisku Okęcie punktualnie i bez przeszkód.
Żegna nas deszczowa pogoda. W Mediolanie zapowiadane jest słońce. Co z tego, jeśli i tak nie opuszczamy lotniska.
Odprawa już z pewnym problemem, ponieważ Andrzej w swoim bagażu miał kilka uniwersalnych narzędzi jak multi tool oraz scyzoryk. Wiedziałem, że nie wniesie tego na pokład ale on chciał zaryzykować. Skończyło się tym, że musiał cofnąć się i nadać bagaż rejestrowany. Ciekawe czy bagaż doleci z nami?
Do Mediolanu lecimy samolotem Embraer E195. Samolot wypełniony w całości. To mała jednostka w układzie siedzeń 2-2. Lot trwa dwie i pół godziny.
Zjedliśmy, kawkę wypiliśmy a czas wolno leci. Mamy trzy godziny przerwy do następnego lotu.
Stojąc do „bramki” na lot do Singapuru, wywołano nas przez megafon. Też kilka innych osób, żeby nie było.
Ciekawe. Po pierwsze chcieli się upewnić że mamy ważne wizy do Wietnamu. Pokazaliśmy nasze wydruki A4 (takie teraz wizy) i to wzbudziło niepewność. Może pamiętają jeszcze te sprzed pandemii? Ale dodatkowo urzędniczka chciała się dowiedzieć jak z Wietnamu pojawimy się w ponownie w Singapurze. Przypomnę, że za miesiąc lecimy z Singapuru do Londynu a potem do Warszawy. I odcinka Wietnam-Singapur brakuje na bilecie, który widzi system. Szacun za to i za dbałość o szczegóły.
Wyjaśniam, że nie kupiliśmy jeszcze lotu SGN-SIN. Kupimy go za jakieś 2-3 tygodnie (ale raczej SGN-KUL) w zależności od rozwoju sytuacji.
To wystarczyło jako odpowiedź i to było wszystko co chcieli od nas.
Samolot jest komfortowy i nie zniszczony. Obsługa nienaganna. Pyszne jedzenie a do tego wino. Lecieć nie lądować.
Technika. Kupiłem wifi na czas lotu. Nie jest tanie ale i nie drogie. A czas w kontakcie można lepiej wykorzystać. Działa dobrze i jest w pełni używalne.
Oglądałem chyba cztery filmy na raz. Swojego nie musiałem. Były napisy więc śledziłem akcję.
Z tyłu samolotu jest „kuchnia”. Obsługa szykuje tam posiłki i przetrzymuje cały prowiant. W czasie wydawania posiłków praca tam wre i wtedy lepiej nie wchodzić. Ale jak jest noc, wszyscy śpią, jest spokój, to można tam iść pogadać, nogi rozprostować. Jest tam wystawione picie i przekąski. Ja bardzo lubię tam zaglądać a w czasie długiego lotu jest to nawet wskazane aby rozprostować kości.
Telefon mając internet wyświetla w jakiś sposób pogodę. Nie wiem na ile dokładną, ale brzmi ciekawie. Andrzej mnie wyciągnął na browarka. Poszliśmy postać do kuchni. On zadowolił się Heinekenem a jak wziąłem Tiger. To w smaku sikacz azjatycki, ale na wysokości 12 kilometrów nie będę wybrzydzał . Postaliśmy kwadrans i to nam dobrze zrobiło.
Planowałem, że w samolocie prześpię kilka godzin. Nic z tego. W dzień może być trudno ze zmęczenia.
O 7 rano czasu lokalnego dolecieliśmy na lotnisko Singapur Changi. Nie udało się zdrzemnąć ani minuty, więc kolejny dzień będzie ciężki.