Rano pobudka, śniadanie i taksówka na lotnisko. Mówiąc taksówka mam na myśli Grab. To odpowiednik Bolta i Ubera w Azji. Działa dokładnie tak samo. Zamontowałem, podłączyłem kartę i to wszystko.
W Wietnamie Grab to samochody i skutery. Skuter jest o połowę tańszy niż samochód. Ogólnie płaci się za przejazdy bardzo tanio. Przykładowo Grab z centrum na lotnisko SGN to koszt 27 zł, ale tak po mieście to około 11 zł, a skuter około 6 zł.
Lot przebiegł spokojnie a samolot nie był pełny. Strasznie długo zeszło się nam w kolejce po pieczątkę do paszportu. Jeszcze zjedliśmy hamburgera i w sumie wyszliśmy z lotniska dwie godziny po wylądowaniu. Czyli po piętnastej. W Malezji jest godzina do przodu w stosunku do Wietnamu.
Blisko lotniska KLIA położony jest tor Formuła 1 – Sepang. Tam pojechaliśmy najpierw.
Jest tam muzeum ale nie F1 tylko bardziej malezyjskiej motoryzacji jako takiej. Muzeum raczej niewielkie. Spędziliśmy w nim nieco ponad kwadrans.
Potem po prostu poszliśmy na trybuny toru. Tor podupada. F1 już się tu nie odbywa. Tor żyje, ale widać że nie jest dobrze. Niemniej nawierzchnia jest dobra i widać, że o to zadbano. Połaziliśmy półtorej godziny. Jestem spełniony, bo byłem gdzie chciałem. A to jeden z moich ulubionych torów F1.
Z Sepang do centrum KL taksówką (Grab) jechaliśmy ponad godzinę za cenę 70 zł. To jest przeogromne miasto. Nie ogarniam zależności, ale na mapie to gigant. Z tego też powodu zamówiłem hotel tylko na jedną noc, żeby się zorientować czy nie jesteśmy zbyt daleko. Ale widzę, że dobre miejsce. Tak czy inaczej na kolejne dwa dni mamy inny hotel w tej samej okolicy.