Dzień odpoczynku. Śniadanie i najpyszniejsza wersja kawy wietnamskiej.
Potem zwiedzanie pobliskiej jaskini. Warto ale nie tak ładna jak jaskinia Paradise z zeszłego roku. W jaskini jest okrutna wilgoć i jest chłodno. Na zewnątrz jest wilgoć i upał.
Zupa pho przy głównej drodze. Bardzo smaczna tym razem. Ja nie jestem jej smakoszem, bo nie lubię zbytnio tego białego makaronu ryżowego.
Pod wieczór pojeździliśmy po okolicy. Granica Wielkiego Brata kilka metrów od nas. Piękne tereny, ludzie biedni, domy ubogie, przyroda potężna. Gdyby zbrakło człowieka, to za niewiele czasu śladu po nas tu nie ma.
Pod koniec dnia kupujemy wino ryżowe w pobliskim sklepie.