Dzień 12

Cały dzień w siodle. Przejechałem północne tereny patrząc od Lao Cai.

W ciągu 9 godzin zrobiłem 220 km. Tak się tutaj jeździ.

Przystanek na talerz pożywnej zupy.

A potem w drogę

Zamówiłem wygodny nocleg. Zależało mi na prywatności i komforcie. Gdy jednak dojechałem to powiedziano mi, że moje miejsce zostało zajęte przez grupę, która wynajęła wszystkie wolne miejsca, cały obiekt. Przeproszono i “załatwiono” nocleg nieopodal w homestay’u.

Miejsce urocze ale bez prywatności. Witaj przygodo! Jedno pomieszczenie ze wszystkimi. Zasłonki opadną mam nadzieję.

Ja, stary koci charakter, a tu tyle obcych ludzi. Ciekawi wszystkiego. Google tłumacz był czerwony z wysiłku. Dzięki Bogu za wino ryżowe. Sami robią a i ja miałem trochę swojego. Siedzieliśmy przy kolacji ponad dwie godziny. Dostałem stołeczek bo nie byłem w stanie zdzierżyć tyle godzin po turecku. Czas miło spędzony w sumie. Byłem pierwszym Polakiem u nich i raczej najlepszym.

Teraz spać. Mój namiocik rozbity w kąciku.

Na koniec dnia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *