Dzień 1. Kutaisi

Samolot wystartował kilka minut przed północą. Lot męczący, jak to w tanich liniach.
Po dotarciu do hotelu i rozgoszczeniu w pokoju poszliśmy spać. Była godzina czwarta czasu polskiego.

Spaliśmy jak zabici. Raz, że zmęczeni a dwa, że panowała cisza a powietrze było górskie.

Do miasta mamy kilometr. Hostel jest położony na stoku, więc schodzi się łatwo ale wchodzi z trudem.

Miasto ma klimat. Centrum odnowione ale reszta słaba a często widać całe ulice w ruinie. Ale z tej słabości wynika ten klimat. To co oczywiste to sympatyczni ludzie. Cerę mają śniadą i to w pierwszej chwili może nie zachęcać, ale to tylko pozory.



Na lotnisku. Trochę Janusz.

Nasz hostel

 

Dwa okna na dole to nasz pokój.

Restauracja nad rzeką Rioni


Fontanna w centrum