Na dziś zaplanowałem zwiedzanie Kanału. Ale Kanał Panamski to nie jest jedna rzecz. On się ciągnie przez całą Panamę. To co się łatwo zwiedza to śluzy. Rano po śniadaniu wsiadłem w metro i pojechałem na stację autobusową Albrook, skąd odchodzą autobusy we wszystkie strony.
Żeby skorzystać z metra, należy najpierw kupić kartę za $2 a następnie doładować ją jakąś kwotą. Kupiłem, doładowałem i mogłem jechać. Trzy stacje i byłem na miejscu. Teraz musiałem zorientować się, który przystanek i autobus. Nie jest to proste bo nie ma dobrych oznaczeń, ale po kwadransie już niemal wszystko wiedziałem. Po kilku minutach już siedziałem w autobusie i jechałem do najbardziej turystycznej śluzy o nazwie Miraflores, położonej jakieś 20 minut jazdy od miasta.
Mocno turystyczny punkt. Sala kinowa, windy, schody ruchome, klimatyzacja, wszystko pod turystów. Bilet $15. Muzeum bardzo fajnie zrobione, mieści się na kilku piętrach. Pokazana jest historia budowy. Była to gigantyczna praca. Wielu ludzi straciło życie. Efektu nie widać na zdjęciach ale w muzeum i potem na filmie jest pokazany ogrom Kanału i jego funkcjonowanie.
Statki wpływają tylko rano i wieczorem, zatem w najlepszych do zwiedzania godzinach ruchu nie ma. W każdym razie warto tu przyjechać.
Powrót na dworzec Albrook wykorzystałem by się zorientować gdzie jest przystanek skąd będę za kilka dni jechał do Kostaryki. Znalazłem i od razu mi lepiej.
Jest bardzo gorąco i muszę zrobić sjestę w południe, wilgotność 70% a temp 31 st.
Po sjeście czas na kawę w fast foodzie (niedziela i prawie wszytko pozamykane) a następnie podjechałem przystanek metrem ze stacji Lotería do stacji Cinco de Mayo, żeby dojść potem do nabrzeża.
Niedaleko potem zaczyna się dzielnica na cyplu o nazwie Casco Viejo, coś naprawdę pięknego. Jest to taka starówka, odnowiona pod turystykę, ale jest tu pięknie. Naprawdę, najładniejsze miejsce dotychczas. Mało zdjęć, bo już zrobiło się ciemno. Postaram się tu przyjść jeszcze o poranku.
Zakupiłem bransoletki. Zawarłem dozgonne braterstwo ze sprzedawcą, zostałem nazwany najlepszym Polakiem, no drugim bo pierwszym jednak Papież. Bransoletki są robione ręcznie, nie żadna chińszczyzna, ze specjalnych nasion Pionia, dzięki którym zachowam młodość i potencję na długo. I to wszystko ponoć prawda!
Zakupiłem orzeźwiający napój, bardzo tu popularny. Z lodowego bloku, gościu struga porcję lodu, polewa sokiem, posypuje posypką według gustu. Bardzo to jest smaczne, a kosztuje $1.25
Można spotkać takie oto ptaki nad brzegiem. Jest odpływ i być może coś dodatkowo z tego mają. Pelikany.
Usłyszałem starą dobrą piosenkę Harryego Belafonte, którą chyba nie tylko ja nazywam „Dali mi banana”, a tak naprawdę „Banana boat”, posłuchajcie sobie oryginału w necie.
I tak to właśnie było. Zobaczymy co przyniesie jutro.
Panie Marcinie serdecznie pozdrawiam, tradycyjnie będę śledził Pana podróż. Na razie obejrzałemm zdjęcia, sa bardzo ciekawe !!!