Do godziny 14 pogoda miała być słoneczna a potem gwarantowany deszcz.
Pobudka, pakowanie oraz przepakowywanie rzeczy i jazda na Preikestolen. Wchodzi się dwie godziny i tyle samo schodzi. Przepakowanie było potrzebne bo zdecydowaliśmy zostawić rzeczy na kempingu i pojechać z pustymi kuframi aby w nich przechować kaski, kurtki, buty itp i bez nerwów wchodzić na „ambonę”.
Plan się udał. Kondycja dopisała. W roku 2012 wejście zajęło mi 2h, a dziś 1.32 h. Cieszę się.
Wróciliśmy potem na kemping ponownie zapakować rzeczy. Wzięliśmy prysznic, zjedliśmy, poczekaliśmy na Anrzeja, który od rana jechał do nas z Lysebotn.
Następnie już w eleganckim deszczu zaczęliśmy dalszą jazdę i około godziny dwudziestej znaleźliśmy fajny kemping i domek.