Dzień 11. Alcatraz

Dzień spędziliśmy na spacerowaniu od punktu do punktu. Wiele ulic jest bardzo stromych. Naprawdę ciężko się wspina pod te ulice. Można skorzystać z cable car, tramwajów, które na takich stromych ulicach kursują.

Dziś duża dawka zdjęć.

Późne śniadanie, wręcz obiad w restauracji na rogu obok hotelu. Po kawałku pizzy. Uczciwy kawałek.

Kawa w restauracji nieopodal Union Square.

Takie pochyłe ulice tu są. Zmierzyłem, że około 12-15° pochylenia.

Seria kościołów.

Dzielnica chińska.

Kotów się nie widuje. Ale jednak jakiś kot problem ma, więc są.

Znana kręta ulica – Lombard Street

Potem w dół w stronę wyspy Alcatraz i Pier 39

Zjedliśmy specyficzną i tutejszą potrawę Crab Chowder i pulled pork burger (bbq i coleslaw w tym) – smaczne ale nie genialne.

Można obejrzeć okręt podwodny USS Pampanito

Można zobaczyć jak śpią Lwy morskie. Śmieszne odgłosy wydają. Szczerze, to jak na zloty motocyklowe od lat jeżdżę, to też słyszę tam podobne odgłosy w nocy.

Dzień 10. San Francisco

Poranek nad oceanem chłodny. Tylko 11°C. Słońce wstaje i z każdą chwilą robi się cieplej. Pomimo rześkości, śniadanie jemy na tarasie aby podziwiać widok.

Po śniadaniu obieramy kierunek na San Francisco i przez cały dzień spokojnie jedziemy. Widoki bardzo interesujące i dość monotonne – góry, winorośla, pola uprawne, małe miasteczka. I tak godzinami. Im bliżej SFO tym przewaga miasteczek. W pewnym momencie już tylko tereny mieszkalne.

Jadąc zauważyłem na górze po prawej cmentarz. Postanowiłem zjechać i go odwiedzić w przeddzień Święta Zmarłych. Sami zobaczcie jaki stylowy i elegancki. Żadnych polskich nazwisk, a przewaga hiszpańskich

Zaczyna się Dolina Krzemowa. Zjeżdżamy najpierw do San Jose a potem do Cupertino i zatrzymujemy się obok siedziby Apple Park. Visitor Center znajduje się po drugiej stronie ulicy, jest oddzielone. Jest to obszerny sklep, który ma też na parterze kawiarnię oraz taras na piętrze, z którego trochę widać budynek główny. Kupuję koszulkę, pijemy kawę, spędzamy 45 minut i jedziemy dalej do Stanford.

Uniwersytet Stanforda to piękne miejsce. Ogromny kampus. To drugi na świecie uniwersytet w prowadzonym rankingu uczelni. Odsyłam do Wiki.

Zapada zmrok a za chwilę noc. Wąską drogą wjeżdżamy do punktu widokowego aby zobaczyć Golden Gate Bridge. Chyba udane zdjęcia robimy. Godzina się schodzi, bo trzeba trochę pójść piechotą. Oczywiście warto.

I potem już hotel. Nieprawdopodobnie strome ulice są w SFO.